Przejdź do głównej zawartości

PREMIERA DWÓCH NOWOŚCI Z FABRYKI PIWA


W zeszłą niedzielę 6 marca w częstochowskiej Piwiarni miała miejsce oficjalna premiera dwóch nowych trunków z Fabryki Piwa. Piwiarnia to póki co jedyny sensowny lokal w „świętym mieście”, gdzie lokalni hop headzi mogą ukoić swoją nowofalową duszę i napić się prawdziwego craftu z kranu. Jako, że do Czewy mam dwa rzuty gumowcem, a z Fabryką Piwa poniekąd współpracuję, to i mnie nie mogło tam zabraknąć.
Zazwyczaj browary rzemieślnicze na miejsce swoich premier wybierają naszą hipsterską stolicę lub gród Kraka (czasem też Wrocław). Tutaj było inaczej, bowiem Fabryka Piwa to lokalni patrioci, toteż wybór miasta był oczywisty.


Dla tych, którzy ostatni rok przespali pod kamieniem i nie słyszeli nigdy o Fabryce Piwa polecam wpierw przeczytać mój wywiad z jednym z założycieli. Dla leniuchów natomiast szybko przypomnę, że jest to kontraktowy browar z Częstochowy, który zadebiutował w zeszłym roku na Wrocławskim Festiwalu Dobrego Piwa. Piwowarem jest tam Wojciech Warzyszyński, a całą otoczką zajmuje się Marcin Krzystanek, który jest jego zięciem! Teść z zięciem - układ raczej rzadko spotykany jak sądzę ;)
Fabryka Piwa z pewnością nie jest inicjatywą, która cierpi na tzw. biegunkę nowości. Bo w zasadzie od swojego debiutu (wystartowali z czterema piwami) zaprezentowali tylko cztery nowości. Łącznie osiem piw jak do tej pory. Oczywiście nie jest to jakaś strasznie niska liczba, ale jak dobrze wiecie, co niektóre inicjatywy wypuszczają piwa z częstotliwością dobrze rozgrzanego CKMu. Ja nie jestem zwolennikiem tej strategii, wolę jak browar nie strzela świeżynkami na lewo i prawo, a do każdej nowości przystępuje z wielką rozwagą i dobrze przemyślaną recepturą.

Wracając do premiery to z kranów Piwiarni lały się tego wieczoru dwie nowości – IBUSAURUS AMERICANUS oraz MAORI KISS Dr Rudi Single Hop. Ibusaurus to Imperial AIPA o ekstrakcie 19° Plato, goryczce 100 IBU i woltażu na poziomie 7,8%. Nowofalowy charakter gwarantuje nam tu Warrior, Chinook, Columbus, Simcoe oraz Centennial. Maori Kiss natomiast pochodzi z serii single hopów i jest to lekka nowozelandzka IPA o ekstrakcie 12,5%, goryczce 60 IBU i mocy 5,2%. Chmiel jest tylko jeden – Dr Rudi rzecz jasna. Fabryka Piwa ma w swojej ofercie także drugie piwo o tej samej nazwie, tyle że na chmielu Waimea. Pomylić się więc jest naprawdę łatwo.


Co do samych piw to bardziej podeszła mi imperialna IPA, która cechuje się bardzo dobrym balansem, wyraźnie owocowym aromatem oraz bogatym i złożonym smakiem. Goryczkę też ma fajną, ale szczerze to nie czułem tych 100 IBU. Jak dla mnie jest to typowe East Coast, gdzie karmel i wyraźna słodowość są dobrze uwydatnione. Tego wieczoru wychyliłem dwie szklanki Ibusaurusa, więc faktycznie musiał mi smakować. Drugiego premierowego piwa skosztowałem tylko w niewielkiej ilości, więc mam nadzieję, że nie pomyliłem się co do jego charakteru. Występuje w nim nieco intrygującą lekko przyprawowa nutka, a poza tym to klasyczna nowozelandzka IPA, która niczym szczególnym się nie wyróżnia, bo i nie takie było jej założenie. W nazwie stylu przedrostek India można było sobie darować. Poza nieco mocniejszą goryczką jest to po prostu lekkie i niezobowiązujące NZ Pale Ale (bez India). Nie będę się tutaj szczegółowo rozpisywał na temat tych dwu nowości, bo oczywiście niebawem ich recenzje pojawią się na blogu w pełnowymiarowym wydaniu.


Na premierę niestety nie mógł dotrzeć Marcin Krzystanek, w związku z tym przemówienie musiał odbębnić Wojtek. Piwowar Fabryki Piwa, to niezwykle doświadczony pod względem piwowarstwa człowiek. Obecnie jest głównym piwowarem w Browarze Cystersów Gryf w Szczyrzycu, ale w przeszłości przez wiele lat mieszał też w garach w częstochowskim Kmicicu. Poza tym szlifował swoje umiejętności również w Browarze GAB (Wąsosz) i Corneliusie w Piotrkowie Trybunalskim.
O samych premierowych piwach Wojtek powiedział w sumie niewiele, ale niejako w zamian przybliżył zebranym bogatą historię browaru cysterskiego w Szczyrzycu, która jest dość zawiła i ciekawa. Odpowiadając na pytania gości poruszył też kwestię nieczynnego i już niemal kompletnie zrujnowanego Browaru Kimicic, z którym jak sądzę jest emocjonalnie bardzo związany. Zresztą było widać, że miejscowi częstochowianie wciąż są bardzo zniesmaczeni upadkiem i likwidacją ich lokalnego browaru. Chociaż jak mniemam większość z obecnych na sali nawet nigdy nie piła piwa z ulicy Ogrodowej, na co wskazuje ich młody wiek. Ja też nie maczałem nigdy ust w częstochowskich wywarach, ale to nie dlatego, że jestem za młody, lecz dlatego, że nie jestem lokalsem – przybyłem w te strony ze wschodu ;p
Wojtek zdradził nam także jakie piwa będą następnymi nowościami z Fabryki Piwa - Smoked Robust Porter, White AIPA oraz Red AIPA.




Dodatkową atrakcją premierowego wieczoru w Piwiarni był koncert zespołu Gruff z Krakowa, który z tego co się orientuję zaserwował nam bluesa w nieco mocniejszym wydaniu (jeśli się mylę to mnie poprawcie). Nie jestem fanem tego rodzaju klimatów, ale przyznam się bez bicia, że wraz z upływem czasu coraz bardziej mi się ta muza podobała. Walenie w perkusję bez opamiętania w tak małej sali można przypłacić lekką głuchotą, ale i tak było zacnie. Zresztą jeśli za bębnami zasiada sam Dżizys Krajst to nie może być inaczej ;p Intrygujący wyglądem perkusista to jednak pikuś w porównaniu z charyzmatycznym wokalistą, który robił ze swojej twarzy prawdziwy kogel-mogel. Takich gestów i takiej mimiki to ja nawet po „kwasie” nie mam! ;D (if you know what I mean). Gitarzysta też zebrał u mnie nie małe propsy, zwłaszcza gdy z impetem wskoczył na jeden ze stołów, niestety mój refleks trochę zaszwankował i nie zdążyłem tego uchwycić :/

























Artykuł powstał w ramach współpracy z browarem Fabryka Piwa.

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

PO GODZINACH - India Pale Lager

  Podczas, gdy wszyscy recenzują bezalkoholowego portera bałtyckiego od Ambera, czy urodzinowe Herbal Barley Wine, ja na pełnym luzie odgrzewam sobie „starego kotleta”, jakim jest Po Godzinach – India Pale Lager. Tak, to nie jest żadna nowość, a jedynie reaktywacja piwa, które na rynek wskoczyło… 9 lat temu. Mam na blogu opisane bodajże wszystkie piwa z serii Po Godzinach, prócz właśnie tego. Dlatego jego reaktywacja ucieszyła mnie dosyć znacząco. Ale co to właściwie jest India Pale Lager ? Otóż to piwo dolnej fermentacji, ale chmielone jak ipka , czyli nową falą. W przypadku Ambera jest tutaj chmiel Chinook, Citra, Cascade oraz polska Marynka i Sybilla. Nie brzmi to jakoś odkrywczo, ale chętnie spróbuje, bo Browar Amber to ja bardzo szanuję. Złocisto-żółte piwo pieni się dosyć obficie. Piana posiada mieszanej wielkości pęcherzyki, ale jest puszysta i trwała. Sowicie oblepia ścianki. W smaku czuć lekkość tego napitku, a także sporą świeżość. Chmiele poszły głównie w cytrusy, jak