Przejdź do głównej zawartości

HEADBANGER

Lubię APA, lubię IPA, lubię Black IPA, lubię Rye IPA, lubię Session IPA, lubię Wheat IPA, shit IPA, no to jak mam nie lubić Double  IPA?
Jeden z wielu moich ulubionych stylów piwa wypuścił niedawno Browar Kingpin, którego nie trzeba jakoś specjalnie przedstawiać, czy reklamować. Dla mnie to czołówka polskiego craftu, w zasadzie każde ich piwo jakie piłem nie schodziło z poziomu „bardzo dobre/gorąco polecam”.
Ostatnio na tapetę wzięli wywar opatrzony szyldem „Imperial IPA z Testerem Gier”. Tester Gier tym razem nie jest żadną magiczną i obco brzmiącą nazwą jakiejś orientalnej przyprawy, bowiem jest to kapela muzyczna, zespół, band, orkiestra, formacja, grupa (więcej synonimów wujek Google nie wyświetlił). Puściłem ich kilka kawałów na ju tube i zauważyłem pewną prawidłowość – oprócz tego, że bit nigdy nie schodzi z poziomu ponad 200 uderzeń na minutę, to teledyski są tym popularniejsze, im większe jest w nich darcie mordy głównego wokalisty. Muzykę tą opisuje dobrze jedno słowo: wpierdol!


Headbanger w szkle brzmi zachęcająco, niczym mecz 'ligi miszczów' razem z Twoim ulubionym ziomem i piwem ma się rozumieć. Mamy tu lekko mętną, bursztynową ciecz, zwieńczoną pokaźną, bardzo drobną, zwartą i sztywną pianą o białawej barwie. Piana jest dość trwała i długowieczna, niespiesznie opadając zostawia liczne zacieki na ściankach. No, takie coś to ja rozumiem. Aż mi ślina z gęby wyciekła... Wytarłem wary i działam dalej ;p
Tuż po zrzuceniu kapsla dostałem po łapach od mocarnej cytrusowo-tropikalnej bomby. Natomiast po przelaniu do pokala poczułem się jak obalony na ziemię, związany i porządnie wychłostany przez ww. duet! Gdy z pleneru wróciłem do domu, owoce jakby nieco przygasły i dały pole do popisu przyjemnej słodowości, podsyconej wyraźnym karmelem i delikatnie opiekanym pieczywem. Tuż za nimi kroczy nie mniej wyraźna żywica, która z kolei wywołuje subtelne konotacje ze świeżo ściętym drzewem, bodajże sosną lub świerkiem. Na szarym końcu tego pochodu z podniesioną głową maszerują europejskie owoce, powiedziałbym nawet, że polskie – jabłko, brzoskwinia, gruszka i morela. Bardzo przyjemny to zapaszek. Niby klasyka, ale w porządnym wydaniu. Daje łapkę w górę :)
W smaku również rządy sprawuję nieliche estry, czyli ponownie kolaż kwaskowych cytrusów i owoców tropikalnych. Pierwsze atakują niebiańsko rześkie cytrusy, które po chwili ustępują miejsca dojrzałej marakui, mango i  tym podobnym klimatom. Później do głosu dochodzi dosyć pokaźna dawka karmelu, ciasteczkowego słodu oraz średnio wypieczonych grzanek. Tło natomiast wypełniają niezbyt intensywne, acz obecne nuty lasu, igliwia i ściółki leśnej. Powiedziałbym, że jest też tu sporo chmielu, takiego tradycyjnego, trawiasto-ziołowego. Tak, czy siak mi on bynajmniej nie przeszkadza (wydaje mi się, że robi tutaj za czarnucha, niosącego ciężkie walizki jankeskich lupulin). Jest także goryczka – bardzo potężna, mocna i bezkompromisowa. Chwyta za gardło, tłamsi je i za cholerę nie zwalnia uścisku. Jej ziołowo-żywiczno-grejpfrutowy profil może i nie jest jakoś wybitnie szlachetny, ale przecież 19 ballingów trzeba było czymś ujarzmić. Lubię fest goryczkę, która robi miazgę z moich kubków smakowych, toteż umiarkowane zaleganie jest u mnie dopuszczalne. Ważne, że nie jest mdła, tępa, czy szorstka.
Nowość od Kingpina jest bardzo pełnym w smaku piwem. Jest lekki kwasek, delikatna słodowo-karmelowa słodycz oraz walcująca podniebienie goryczka na finiszu. Wszystko czego dusza zapragnie. Mimo wyraźnie przesuniętego w stronę wytrawności balansu, piwo nieźle wchodzi, zwłaszcza mając na uwadze spore parametry. Ostrzegam, bo szybko wypite grozi widoczną utratą koordynacji ruchowo-motorycznej ;p
Wielowątkowy smak i aromat z pewnością zapamiętam na długo, zwłaszcza ich wybitnie owocowy klimat.
Kolejny, świetnie skomponowany i wykonany trunek uwarzony przez Michała Kopika pod egidą Kingpina, który pokazuje, że nawet bez wymyślnych dodatków jest w stanie zrobić bardzo smaczne i zapadające w pamięć piwo.
OCENA: 8/10
CENA: ok. 10.50ZŁ
ALK.8,6%
TERMIN WAŻNOŚCI: 11.08.2016
BROWAR KINGPIN//BROWAR ZARZECZE

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

Mentor III Bourbon Oak & Cedar Wood Chips

  Piwo Mentor w bardzo charakterystycznym opakowaniu, to jedna z legend polskiego piwnego rzemiosła. Swego czasu, ten imperialny porter bałtycki był obiektem pożądania niejednego beergeeka . Kilka lat później pojawił się Mentor II, a pod koniec tej zimy Browar ReCraft uraczył nas Mentorem III. „Trójeczka” ukazała się, aż w trzech wersjach – podstawce i dwóch wersjach z dodatkami. Podstawki nie udało mi się zakupić, ale mam dwie pozostałe nowości ze Świętochłowic.   Na pierwszy ogień idzie wersja leżakowana z płatkami dębowymi z beczek po Bourbonie oraz z płatkami drewna cedrowego. Bourbon to już mega oklepana sprawa, ale nie mam pojęcia jak pachnie drewno cedrowe. Poza tym, nie kojarzę tego dodatku w piwie, więc trochę się jaram. Zobaczmy, co wyszło z tego eksperymentu.  Piwo jest przyjemnie gładkie i gęste, rozlewające się po podniebieniu. Dużo tu czekolady deserowej, wspomaganej przez praliny i akcenty kakao. Tuż za nimi na scenę wchodzi drewno – czuć klepkę dębową oraz coś, cz