Jedziemy z drugim piwem cyklu „Tydzień z...”. A gdzie jedziemy? Oczywiście do Łąkomina, który to jest bohaterem niniejszego tygodnia. Po drodze lasy, góry, jeziora, rzeki, pola i doliny, ale szczególnie to lasy. Właśnie pośród tych lasów z wdziękiem stoi sobie Pałacyk Łąkomin, który został wybudowany pod koniec XIX wieku przez berlińskiego przemysłowca, właściciela wytwórni kawy i sieci kawiarni w całych Niemczech. Gościu zapewne miał kasy więcej jak lodu, toteż w okolicznych lasach urządzał sobie polowania na dziką zwierzynę. Wieczorami zaś do suto zastawionego stołu zapraszał na libacje alkoholowe ówczesnych niemieckich oligarchów i arystokratów. Też bym tak chciał... Ale nie o tym, nie o tym.
Bohaterem dzisiejszego wpisu jest Czarny Zając – piwo w
rzadko u nas spotykanych stylu Schwarzbier. Jak wiecie nie jest to żadna
nowofalowa ipa-sripa, tylko niemieckie czarne piwo dolnej fermentacji o
delikatnie palonym profilu, ciemniejszej barwie i wytrawniejszym charakterze
niż zazwyczaj słodkawy Dunkel. Niektórym kojarzy się on z czeskim Tmave,
a innym z angielskim stoutem. Mi na przykład kojarzy się ze
Schwarzeneggerem i co z tego?
Otwieram i przelewam. Tym razem butelka się nie przewróciła,
więc obyło się bez niespodzianek. Piwo ma ciemny, w zasadzie to czarny kolor.
Może nie tak cholernie czarny jak sumienie komornika (bo pod światło widać
brązowe refleksy), ale prawie, że czarny.
Schwarzbier pieni się jakby go ktoś azotem
potraktował. Niezwykle drobna czapa o barwie ecru rośnie do bardzo
okazałych rozmiarów. Nie ma szans by za jednym zamachem nalać choćby pół piwa!
Piana redukuje się naprawdę wolno, odsłaniając powoli przepiękne i przeobfite
firany na szkle. Takie cuś to ja rozumiem :D
W smaku piwo nie jest jakoś szalenie złożone, ale przecież
nie jest to żaden ruski imperialny stout, czy jakiś inny mega wyrazisty
mocarz. Ekstrakt na poziomie 12,5Blg powinien tylko zapewnić jako takie ciało,
a nie oferować smakową bombę. Czarny Zając spełnia te wymogi bez najmniejszego
problemu (z gwoździem w dupie jak to się mówi). Pierwsze skrzypce gra tutaj
słodko-gorzka czekolada. Nie jakaś szczególnie gęsta i ulepkowata, po prostu
zwykła czekolada. Przy drugim akordzie do gry wchodzą ciemne, lekko prażone
słody, przy czym samej paloności jest tu naprawdę niewiele. Gdy orkiestra się
już trochę rozkręci to z tła dolatują do mnie nutki opiekanego pieczywa,
łagodnej kawy oraz bardzo subtelnego chmielu. Akompaniuje im lekka, zwiewna i
bardzo sympatyczna goryczka o niezwykle szlachetnym i łagodnym usposobieniu.
Choć nic tu nie urywa czterech liter, to naprawdę świetnie się to pije.
Aromat także wyraźnie nienarzucający się, spokojny i
opanowany, niczym sędzia Anna Maria Wesołowska. Lekko opiekane słody, sporo
czekolady deserowej i pralinek, nieco kawy zbożowej oraz przypieczonego spodu
od ciasta. W tle natomiast czają się bardzo subtelne suszone owoce i coś
jeszcze, jakby marcepan, czy jakieś migdały zatopione w karmelu. Coś w ten
dekiel. Tak czy siak zapach jest wyraźnie słodki, w przeciwieństwie do raczej
wytrawnego smaku. Fajnie i przyjemnie się to wącha.
Czarny Zając to dość wytrawne, bardzo kulturalne, ułożone i
grzeczne w smaku piwo. Koszulę ma w spodniach, na niej sweter w romby, każdy
guzik ma zapięty, a włos idealnie uczesany na lewą stronę (gdybym był złośliwy
powiedziałbym, że to nerd jakiś). Pełnia jest tutaj idealnie dobrana,
piwo jest dość lekkie, ale na pewno nie wodniste. Balans jest świetny, idealnie
dzieli zająca na pół, niczym wytrawny w swoim fachu rzeźnik. Z jednej strony
delikatnie słodki czekoladowy słód, z drugiej natomiast lekka i wyrafinowana
chmielowa goryczka. Dzięki temu właśnie piwo jest tak cholernie gładkie oraz
pijalne. Znika ze szkła w zastraszająco szybkim tempie.
Schwarzbier z poniemieckiego Łąkomina to mój drugi
wywar z tej warzelni i zarazem drugi, który mi bardzo smakuje. Oby tak dalej :D
OCENA: 8/10
CENA: nieznana
ALK.5,4%
TERMIN WAŻNOŚCI: 06.2016
TERMIN WAŻNOŚCI: 06.2016
BROWAR RZEMIEŚLNICZY PAŁACYK ŁĄKOMIN
Komentarze
Prześlij komentarz