Przejdź do głównej zawartości

CZĘSTOCHOWA TRIP - PIWIARNIA


Częstochowianie nie gęsi i też swój multitap mają.
Miasto Częstochowa, które jest znane chyba tylko z ‘pewnego klasztoru na pewnej górze’ od jakiegoś czasu nie jest już pustynią na piwnej mapie Polski. W marcu 2013 roku, czyli niewiele ponad rok temu w „świętym mieście” pojawiła się w końcu iskierka nadziei dla wszystkich miłośników i sympatyków tych droższych i lepsiejszych piw, określanych niekiedy mianem craft beer. Mieszkańcy Częstochowy spragnieni dobrego piwa, nie muszą już jeździć setek kilometrów i spędzać pół dnia w pociągu, by zasmakować beczkowych specjałów od naszych krajowych piwnych rzemieślników.
Tych, którzy nie wiedzą o jaki przybytek chodzi, zapraszam do niniejszej lektury.

Lokal nosi nazwę Piwiarnia. Może brakuje tu trochę ekstrawagancji i pomysłowości jaka występuje w pubach: Spiskowcy Rozkoszy, Po Drugiej Stronie Lustra, Cuda Na Kiju, Zakład Usług Piwnych, Ministerstwo Browaru, czy Piwoteka Narodowa, ale przynajmniej nikt nie będzie miał problemu z zapamiętaniem, czy przekręceniem takiej prostej nazwy. 


Piwiarnię założyło sześciu zapaleńców złocistego trunku, wszyscy są członkami Bractwa Piwnego. Z tego też powodu lokal jest oficjalną siedzibą Częstochowskiego Kręgu Lokalnego Bractwa Piwnego. Czworo z nich miało lub ma do czynienia z piwowarstwem domowym, więc jeśli chodzi o jakość obsługi klienta i doradztwo, to możemy być pewni ich fachowej wiedzy i kompetencji. To naprawdę są ludzie z pasją.
Na pewno wielkim plusem tego lokalu jest jego lokalizacja w ścisłym centrum miasta, przy głównej i reprezentacyjnej arterii, prowadzącej pielgrzymów na Jasną Górę – Alei Najświętszej Maryi Panny. Pub jednak nie znajduje się przy samej ulicy, lecz w podwórku. Trzeba przejść przez bramę nr 31, skierować się na lewo i już jesteśmy na miejscu. Samo oznakowanie miejsca jest dość dobre, przy bramie stoi nawet tzw. „potykacz”, o który można się dosłownie potknąć. 

 W środku naprzeciwko wejścia jest nieduży bar, a na nim 7 kranów, w tym jedna pompa. Może nie jest to oszałamiająca ilość, ale jak na częstochowskie warunki to i tak rekord. Na kranach zawsze są jakieś nowości, czasem zdarza się coś zza naszej południowej granicy. Jednak w zdecydowanej większości możemy się tu napić wytworów naszych polskich rzemieślników oraz czegoś z Fortuny, Kormorana, Browaru Na Jurze, czy Raciborza.
Poza beczkowymi specjałami jest spory wybór piw butelkowych z całej Polski oraz kilkanaście zagranicznych pozycji, głównie z Czech. Niekiedy możemy również spotkać perełki z Flying Doga, Emelisse, czy Revelation Cat


 Ceny piwa lanych wahają się przeważnie w granicach 6-9 zł, chyba że są to jakieś cholernie drogie RISy, czy inne cuda-maryny, to wtedy trzeba wydać 2-3 dukaty więcej. Niezdecydowany osobnik może sobie zamówić „deskę piw” za 9 zeta, w skład której wchodzą cztery próbki wybranych przez siebie trunków, każde po 125 ml. Tak więc za cenę jednego piwa, można skosztować aż czterech! Polskie piwa butelkowe kosztują zazwyczaj od 7 do 10 zł. Nie mniej jednak wydaje mi się, że nie są to jakieś zaporowe kwoty i porównując do innych miast, nie mamy powodów na narzekań.
Generalnie lokal nie posiada własnej kuchni, ale współpracuje z jedną z pizzerii, która bez problemu dowozi zamówienie. Na miejscu możemy nabyć tylko tzw. zakąski typu chipsy, chlebki i inne paczkowane pierdoły. Co ważne, można się tu napić również piw bezalkoholowych i innych napojów bez procentów typu Fritz-kola.


Tuż na prawo od wejścia mieści się sala główna, która nie jest jakoś szczególnie obszerna, ale ma swój urok. Na ścianach znajduje się sporo akcesoriów piwnych z kolekcją etykiet i szkła do piwa na czele. Pod sufitem stare butelki z krachlą, przerobione na elementy oświetlenia. Na ścianie mapa Polski z zaznaczonymi browarami w formie firmowych kapsli – pomysłowe, ale trochę już nieaktualne niestety. Na uwagę zasługuje jedna ze ścian z zamurowanymi butelkami denkiem do frontu, które oświetlane od środka tworzą niesamowity klimat dla siedzących obok klientów.
Do dyspozycji gości jest również wielki jak stodoła telewizor z podstawowymi kanałami z cyfrowej telewizji naziemnej. Tak więc, jeśli jest jakaś gala KSW na Polsacie, czy piłka nożna to śmiało do Piwiarni!


Wystrój to jedno, a imprezy, konkursy i eventy to drugie, bowiem w Piwiarni nie brakuje piwnych premier z browarów rzemieślniczych i kontraktowych oraz imprez tematycznych. Przez rok działalności świętowano tu m. in.: Międzynarodowy Dzień Stoutu, Octoberfest, Hallowen oraz Dzień Św. Patryka. Poza tym odbyły się tu spotkania z przedstawicielami Browaru Na Jurze, Browaru Fortuna i twórcami gry Piwne Imperium.
Piwiarnia ma rzecz jasna profil na FB, gdzie znajdziecie aktualny spis piw z kija wraz z cenami oraz możecie np. zamówić stolik lub wziąć udział w różnych konkursach i promocjach.




Może nie jest to wielki lokal, ale szeroka oferta piw, klimat i ludzie tu pracujący tworzą niezwykle barwną otoczką i zachęcają do poznawania nowych gatunków piw i poszerzania swojej wiedzy o piwnym świecie.
Czy ten lokal można nazwać multitapem? Chyba nie istnieje jedna i spójna definicja tego pojęcia, lecz bez wątpienia bar z co najmniej sześcioma kranami, oferującymi produkty piwowarstwa rzemieślniczego, które zmieniają się rotacyjnie, mieści się w granicach szeroko pojętej definicji multitapu.

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

Mentor III Bourbon Oak & Cedar Wood Chips

  Piwo Mentor w bardzo charakterystycznym opakowaniu, to jedna z legend polskiego piwnego rzemiosła. Swego czasu, ten imperialny porter bałtycki był obiektem pożądania niejednego beergeeka . Kilka lat później pojawił się Mentor II, a pod koniec tej zimy Browar ReCraft uraczył nas Mentorem III. „Trójeczka” ukazała się, aż w trzech wersjach – podstawce i dwóch wersjach z dodatkami. Podstawki nie udało mi się zakupić, ale mam dwie pozostałe nowości ze Świętochłowic.   Na pierwszy ogień idzie wersja leżakowana z płatkami dębowymi z beczek po Bourbonie oraz z płatkami drewna cedrowego. Bourbon to już mega oklepana sprawa, ale nie mam pojęcia jak pachnie drewno cedrowe. Poza tym, nie kojarzę tego dodatku w piwie, więc trochę się jaram. Zobaczmy, co wyszło z tego eksperymentu.  Piwo jest przyjemnie gładkie i gęste, rozlewające się po podniebieniu. Dużo tu czekolady deserowej, wspomaganej przez praliny i akcenty kakao. Tuż za nimi na scenę wchodzi drewno – czuć klepkę dębową oraz coś, cz