Przejdź do głównej zawartości

KOTWICZNE



Z reguły nie lubię poniedziałków, ale ostatni dzień października Anno Domini 2016 był dla mnie pięknym dniem. Kurier przywiózł mi paczkę. W środku piwo i kultowe szkło do piwa (Teku). Wiadomo – dary lasu każdy lubi i z chęcią przygarnie. Nadawcy, czyli Browarowi Spółdzielczemu z Pucka bardzo dziękuję za tą miłą niespodziankę. Agnieszko Dejna i Januszu Golisowicz niech Pan Bóg Wam to w dzieciach wynagrodzi, bo ja nie jestem w stanie ;)
Wróćmy jednak do zawartości rzeczonej butelki. Kotwiczne się zwie i jest dziełem współpracy słynnych ‘Doctorków’ i Browaru Spółdzielczego. Nie wiem kto kogo namówił do tej kooperacji, ale cudo wyszło z tego nieliche: alkohol 12%, ekstrakt 30°Blg!!! Mój mały, aż podskoczył z wrażenia. Święty Janie w śmietanie! Toż to prawdziwy potwór jest, nie piwo. Ponoć warzenie trwało aż 72 godziny! Biedny piwowar koczował przy kadzi w namiocie i spał na karimacie przez całe pieprzone trzy dni, a żywił się tylko zupkami chińskimi! Seriously ;p Chwała mu za to, bo gdyby nie jego samozaparcie nie byłoby tego piwa.
Nie znałem dotąd takiej bestii. Znałem tylko Barley Wine, a tu jest napisane Wheat Wine. Wheat, bo jest na słodzie pszenicznym. Wine, bo jest mocne jak wino, w sumie to nawet mocniejsze niż większość win. Na tą chwilę jest to jedno z trzech najmocniejszych polskich piw na rynku i wyłączając wymrażaną Buba Extreme (32°Blg) nie ma sobie równych pod względem zawartości ekstraktu! (Jopejskie z Olimpu jeszcze nie miało oficjalnej premiery). Na samą myśl „cenka opada” ;> 


Drżącą ręką przelewam ten wyjątkowy specjał. Beżowa piana jest drobna i niewysoka, ale kto by się przejmował pianą, przy takim piwie? Jego barwa jest za to niebywale urocza – miedziano-bursztynowa z cudnymi rubinowymi refleksami. Całość jest tylko nieznacznie mętna, wręcz opalizująca.
Czas na pierwszy kontakt. Piwo jest tylko delikatnie schłodzone, więc wpierw będzie wąchanko. Aromat jest umiarkowanie intensywny, ale za to bardzo bogaty. Jest słodko, syropowato i mega przyjemnie. Jest sporo karmelu, miodu, słodu, słodkich biszkoptów i spodu od ciasta, ale nie przypieczonego. Wszystko podszytą jest garścią chmielu i suszonych owoców, z których prym wiedzie rodzynka i wiśnia. Tłem suną łagodne cienie pszenicy, skórki od chleba i likieru owocowego, który to w gustowny i bardzo grzeczny sposób informuje nas o zabójczej dawce alkoholu w tym piwie. Po całkowitym ogrzaniu pojawiają się iluzoryczne nuty drewna i whisky! Matko Boska Częstochowska, tego to się tu nie spodziewałem. Całość jest bardzo zgrabna i ułożona. Może nie jakaś odkrywcza, ale z pewnością będzie się podobać.

Zapach był spoko, ale smak to dopiero jest mistrzostwo! Piwo jest totalnie gęste, pełne, gładkie, lepkie, oleiste i wyklejające. To wręcz kisiel, albo syrop na kaszel, a nie piwo! ;) Ciecz bardzo powoli spływa po szkle, a po moim podniebieniu sunie wolno niczym ślimak z „za dużym domkiem”. Kotwiczne oferuje typowo słodowe klimaty – miód, opiekany karmel, toffi, biszkopty, cukier kandyzowany, skórka od chleba. To jednak nie koniec, bo na języku tańczą jeszcze przyjemne niuanse brzoskwiń, rodzynek i suszonych śliwek, które to dodają piwu nieco świeżości i pozornej lekkości. Finisz jest długi, subtelnie dębowo-drewniany, delikatnie ziołowy, gładko przechodzący w dość wyraźną goryczkę o chmielowo-ziołowym rodowodzie. Goryczka nie jest jakoś strasznie mocna, ale umiejętnie kontruje olbrzymie słodowe ciało. Alkohol podobnie jak w aromacie, został mistrzowsko ukryty. Nic Cię tu nie drapie, nie drażni i nie piecze w paszczy. Gdyby nie lekkie grzanie w przełyku przysiągłbym, że jest tu nie więcej niż 8 voltów. Naprawdę jak na takie parametry, to piwko wchodzi jak złoto :D
Kooperacyjne Kotwiczne to totalnie gęste piwo o sakruckiej i wyklejającej pełni smaku. Nie zastąpi Ci kanapki, ale w pewnym sensie można się nim najeść. Tekstura oleju silnikowego i olbrzymia treściwość to jego znaki szczególne. W życiu nie piłem równie gęstego piwa! W końcu powalający ekstrakt nie wziął się z dupy. Mimo wyraźnej słodyczy, trunek nie jest mulący, czy męczący. Na straży stoi bowiem odpowiedniej mocy goryczka, która co prawa nie jest jakoś super przyjemna, ale robi co trzeba i chwała jej za to.
Piwo jest nawet nieźle pijalne, o ile przy takich parametrach można w ogóle mówić o pijalności. Faktem jest, że nie trzeba się zmuszać do kolejnego łyku, ale nie radzę go pić „na hejnał”. Kotwiczne to wybitnie degustacyjny napitek, którym trzeba się raczyć bardzo powoli, bowiem czas jest jego sprzymierzeńcem.
OCENA: 8/10
CENA: nieznana
ALK.12%
TERMIN WAŻNOŚCI: 30.11.2017
BROWAR SPÓŁDZIELCZY & DOCTOR BREW

Komentarze

  1. krążą pogłoski ze mialo wiecej niz 30plato i wiecej niz 12alk ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wg ustawy może mieć nawet 13% alko.
    Nie sądzę jednak, że miało inną wartość ekstraktu niż podaną, bo akcyzę płaci się od wielkości ekstraktu. Byłoby to niezgodne z prawem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. slyszalem nawet ze moglo miec wiecej niz 13...

      nie mniej piwo dobre, i chwała za to ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

Chimney - Sztos Alert!

  Czas na kolejny debiut na łamach Piwa Naszego Powszedniego – przed wami Browar Moon Lark (a raczej tylko jego piwo). Jest mi niezmiernie miło zapoznać się z nowym przybytkiem. Moon Lark (po naszemu: księżycowy skowronek) wystartował w 2022 roku i jest to browar stacjonarny, mieszczący się w miasteczku Poręba, rzut krowim plackiem od Zawiercia. Głównym piwowarem, a zarazem jednym z dwóch właścicieli jest znany w środowisku Paweł Masłowski. Tak, ten sam, który przez wiele lat warzył piwa dla Browaru Pinta. Między innymi jeszcze w Zawierciu, a później w Wieprzu. Jego wspólnikiem jest Michał Bartosik. Co ciekawe, Moon Lark to nie tylko browar, ale również miodosytnia i seltzerownia. Ich kolejnym wyróżnikiem jest to, że leją tylko w puchy. Piwem, które u mnie debiutuje jest Chimney – Smoked Baltic Porter wędzony dymem z drewna bukowego. Trunek ten został uwarzony specjalnie na tegoroczne Święto Porteru Bałtyckiego. No i super. Polska porterem bałtyckim stoi i już! Piwo w szkle wyg

Bojanowo Porter Pomarańczowy

  Przedstawiam wam pierwszy w Polsce porter bałtycki z pomarańczą! Piwo ukazało się tuż przed tegorocznym Baltic Porter Day, więc wciąż możemy uważać je na nowość. Być może gdzieś już o nim słyszeliście, ale poznajcie też moje zdanie. Przyznam się, że strach jest. Może nie bardzo duży, ale jednak. Wszak to Bojanowo, ale z drugiej strony klimaty pomarańczowe uwielbiam. Poza tym myślę, że z ciemnymi, porterowymi klimatami może to nieźle zagrać. Gwoli ścisłości - w składzie nowinki od Bojanowa znalazł się sok pomarańczowy, jak również skórki z pomarańczy. Bazą tego napitku jest oczywiście regularny Bojanowo Porter , który sam w sobie jest całkiem niezłym piwem. Zobaczmy co wyszło z tego eksperymentu. Piwo wygląda zwyczajnie – jest praktycznie czarne i nieprzejrzyste. Na wierzchu mieni się niewysoka, acz drobna i puszysta pianka koloru beżowego. Smak jest… na pewno niespotykany. Wyraźnie czuć skórkę pomarańczy (nieco mniej sam sok), ale są też nuty porterowe, tj. ciemne słody, pie

Miłosław & Makłowicz - ArcyLager

  Jak „płodny” jest Browar Fortuna każdy widzi. Co rusz jakieś nowe wymrażanki, a to współpraca z Makłowiczem, a to nowe wcielenie porteru bałtyckiego. Czasem jakaś nowa Fortuna też się pojawi. Naprawdę jest tego sporo. W tym tygodniu jednak „Ostajewski i spółka” przeszli samych siebie, serwując nam, aż trzy nowości. Praktycznie na raz! Jedną z nich jest kolejna kucharska kooperacja. Miłosław & Makłowicz – ArcyLager. Jak głosi dopisek „warzony z ryżem”. Cóż, zbytnio odkrywcze to to nie jest. Od razu ciśnie mi się na usta: nie lepiej było uwarzyć ArcyStouta, ArcyBocka lub ArcyWeizena? Jednakże po przeczytaniu składu wiemy o wiele więcej. Do piwa tak naprawdę dodano płatki ryżowe, a także zieloną herbatę Genmaicha z prażonym ryżem, sok z imbiru oraz sok z cytryny. Tak, skojarzenia z Dalekim Wschodem są jak najbardziej na miejscu.  ArcyLager pieni się jak oszalały. Bielutka pierzynka jest nader puszysta, średnio pęcherzykowa i dosyć trwała. Zostawia wyraźne zacieki na ściankach.