Przejdź do głównej zawartości

OKO W OKO - Black Boss vs Porter Witnicki


W kolejnym starciu „Oko w Oko” w szranki stają dwa portery bałtyckie z Browaru Witnica. Tak – ten niesławny producent ma w swoim portfolio, aż dwa ‘bałtyki’. Wieść gminna niesie, że są to te same piwa, choć nigdzie nie znalazłem oficjalnej informacji, gdzie browar potwierdzałby owe doniesienia. Piwa mają identyczne parametry oraz taki sam skład. Niestety to wcale nie oznacza, że zostały wyprodukowane na podstawie tej samej receptury. Czyli dowody na papierze to trochę za mało.
O ile dobrze rozumiem Black Boss to piwo powstałe z myślą o eksporcie. Porter Witnicki natomiast warzony jest typowo na polski rynek. Oczywiście obecnie nie ma żadnego problemu z kupnem jednego, jak i drugiego piwa. Załóżmy póki co czysto teoretycznie, że w środku mamy tą samą zawartość. Wówczas przychodzi mi na myśl pytanie - dlaczego obydwa piwa tak bardzo różnią się ceną? Blask Bossa można wyhaczyć za cenę powiedzmy Żywca, czyli za cztery w groszami. Porter Witnicki natomiast wiąże się wydatkiem rzędu co najmniej 6 złotych! Gdzie sens, gdzie logika? Gdzie darmowe wizy do Stanów? Gdzie pieniądze są za las?! ;)
Black Bossa piłem już nie raz, ale to piwo jakoś nigdy nie podbiło mojego serduszka. Uważam, że jest to jeden z najsłabszych krajowych przedstawicieli stylu, a wahania jego formy są naprawdę duże. Droższy brat (bliźniak) wbrew przedstawionej powyżej teorii, sprawiał trochę lepsze wrażenie, choć prawdopodobnie te 3-4 butelki, to trochę za mało by wyrobić sobie zdanie. Może po prostu miałem fart i trafiałem na lepsze partie.
Osobiście wierzę w „teorie spiskową” Browaru Witnica, ale żeby dodatkowo się upewnić przetestuję dla Was te portery :) Mam nadzieję, że degustacja porównawcza raz na zawsze wykluczy, bądź potwierdzi przypuszczenia piwoszy. Daty ważności nie są co prawda identyczne, ale bardziej zbliżonych już nie znalazłem. Wybaczcie.



Black Boss

Czarny Szef pieni się jak oszalały. Ciemnobrunatne (z rubinowymi refleksami) piwo błyskawicznie okryło się bardzo obfitą czapą beżowej piany, która posiada dość drobną i puszystą strukturę. Pierzynka jest średnio trwała, a lejsing bardzo mizerny. W tym aspekcie Witnica mogła się lepiej postarać.
Bałem się trochę, że piwo będzie przegazowane, ale nic takiego nie miało miejsca. Blask Boss jakoś tam smakuje i stwierdzam, że to jedna z tych lepszych warek (ufff!). Oczywiście jest cholernie słodko, dla niektórych może nawet ulepkowato. Dominuje karmel oraz prażone słody. Tuż za nimi podąża kawa zbożówka w asyście tanich pralinek, prażonego słonecznika i dużej ilości kakałka. Stawkę zamyka pieczywo razowe okraszone mleczną czekoladą oraz garstką suszonych owoców, głównie śliwek i rodzynek. Alkohol w zasadzie nieobecny. Piwo jest naprawdę bardzo dobrze ułożone, gładkie, treściwe i dość pełne w smaku. Nie ma mowy o wodnistości, choć to przecież zaledwie osiemnastka. Nieźle, ale wciąż bez szału.

Zapach jest dosyć mizerny jeśli chodzi o jego intensywność. Trzeba naprawdę mocno się sztachnąć, by poczuć porterowe nutki. Ponownie morze karmelu, a nawet lekkie akcenty toffi się tu pojawiają. Jest słodko do bólu, ale ma to swój urok. Dalej mamy akcenty mlecznej czekolady, kawy zbożowej i przypieczonej skórki chleba. W odwodzie czekają jeszcze na nas nieśmiałe niuanse opiekanego słodu, przypieczonego spodu od ciasta i suszonych owoców. Daleko w tle pobrzmiewają echa subtelnego alkoholu, nadające piwu pewnej dozy szlachetności i splendoru. Zapaszek naprawdę niczego sobie. Szkoda tylko, że smak nie idzie z nim w parze.
Black Boss sumarycznie wypada nawet nieźle jak na swoje możliwości. Nie spodziewałem się cudów i ich nie doświadczyłem. Słodki porter, wyzbyty wad, pachnie całkiem fajnie i na tym w zasadzie kończą się jego zalety. Można wypić, ale żeby się nim jarać, to nie…

OCENA: 6/10
CENA: ok 4.50ZŁ
ALK. 8,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 11.02.2019
BROWAR WITNICA


Porter Witnicki

Ameryki pewnie nie odkryłem, ale ten koleżka wygląda identycznie. Dokładnie ta sama barwa! Piana natomiast jest zgoła odmienna. To znaczy kolor ten sam, ale wielkość już nie. Tutaj rzeczona kołderka jest dużo skromniejsza i jeszcze bardziej nietrwała. Wielkość pęcherzy i takie tam pierdoły – bez zmian.
Niestety lub może raczej stety, na pianie kończą się tutaj wszelkie rozbieżności. Piwo smakuje identycznie jak Black Boss!!! Tak. To są te same piwa! Jestem tego pewien na 200%. Tu nie może być mowy o przypadku. Aromat tak samo – jest bardzo zbliżony. Niemal identyczny. Jeśli nawet zapachy różnią się minimalnie, to rozbieżność oceniam na jakieś pięć procent. Wynikać to może zarówno z różnicy wieku (w sumie nie dużej, ale jednak), jak i z różnicy pomiędzy poszczególnymi warkami. Nie ważne, bo i tak mam już pewność. Nie wiem, czy to źle, czy dobrze, ale Black Boss i Porter Witnicki to jedno i to samo piwo. Jeśli tak, to nie kupujcie nigdy tego drugiego. Jak mawia stare porzekadło: jeśli nie widać różnicy, to po co przepłacać?
I tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejszy wpis. Jeśli tekst Ci się spodobał daj łapkę w górę i podziel się nim ze znajomymi :)

OCENA: 6/10
CENA: ok 6ZŁ
ALK. 8,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 28.12.2018
BROWAR WITNICA


Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

SHORT TEST: Dojlidy Classic powraca

  Prolog: Kompania Piwowarska wskrzesiła markę Dojlidy. To fakt, a nie żaden ponury żart. Nie znam dokładnie historii tej marki (Dojlidy to nie było tylko jedno piwo), ale Kompania Piwowarska szybko się jej pozbyła, gdy stała się właścicielem browaru w Białymstoku. O co kaman: Dojlidy Classic, to oczywiście „jasne pełne”. To nie jest identyczne piwo, jak było kiedyś. Jest po prostu „inspirowane oryginalną recepturą” i powraca w odświeżonej formie jako hołd dla wielowiekowego dziedzictwa marki. Znaczy się – gówno z tego będzie. Wdzianko: Ładne, głęboko złociste, nie takie blade, jak typowy koncerniak. Piana średnio ziarnista, nader obfita, umiarkowanie trwała. Kichawa mówi: Dosyć ładny, świeży, głównie chlebowy zapaszek. Do tego dochodzą jakieś ciastka, słód oraz subtelny chmiel w oddali. Całość pachnie rześko i naprawdę solidnie. Jadaczka mówi: Dużo słodu, herbatników, chlebka i zboża. Ciała to tu nie brakuje. W tle biszkopty oraz delikatna chmielowość. Goryczka jakaś tam...

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw...

WIELKI TEST PIW NIEPASTERYZOWANYCH

Był wieczór. Była zima. Był luty i było zimno, ale nie było śniegu. Na kwadrat wjechało mi kilkoro znajomych z tortem, szampanem i „czymś mocniejszym”. Tak, dwa dni wcześniej miałem urodziny. Nie powiem które, bo i tak zabrakłoby Wam palców do liczenia. Podpowiem tylko, że „trójka” z przodu już jakiś czas temu wskoczyła ;) Przyjąłem gości z wielką uciechą, no ale przecież w gościach nie można siedzieć o suchym pysku. No to tak na rozgrzewkę żeśmy zrobili test – Wielki Test Piw Niepasteryzowanych! A co było dalej, to już pozostanie naszą słodką tajemnicą ;p Planowałem to już od bardzo dawna, ale Bóg mi świadkiem, naprawdę ciężko jest zebrać odpowiednią ekipę. Moja ekipa do Wielkich Testów oczywiście nie jest stała jak możecie zobaczyć po zdjęciach, ale można powiedzieć, że trzon „testerów” pozostaje raczej niezmienny. Cóż ciekawego jest w piwach niepasteryzowanych? W sumie to nic. Wydaje mi się, że boom na tego typu napitki już dawno minął. Obecnie chyba już mało kto daje się ...

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasne...

V.I.P. MOCNE Z BIEDRONKI - RÓŻNICE MIĘDZY PUSZKĄ A BUTELKĄ

Ludzie ratunku! „Bieda-piwo” z biedry wkracza na salony! Kto nigdy w życiu nie pił V.I.P.a z Biedronki niech pierwszy rzuci we mnie kamieniem. Żadnych chętnych? Tak myślałem.  V.I.P. Mocne to piwo kultowe . Jest bezczelnie tanie, mocne (nieźle dmucha w kaszkiet) i można je kupić w każdym z tysięcy sklepów największej sieci handlowej w tym kraju. Stosunek ceny do procentów jest w V.I.P.ie tak korzystny, że wywołuje spazmy i inne orgazmy wśród głodnej alkoholu klienteli. Zna je każdy, a kto nie zna, ten musi poznać . Mi też kilka razy zdarzyło się mieć z nim kontakt. W czasach liceum człowiek nie miał zbyt wiele hajsu, więc musiał sobie jakoś radzić… Ale nie o tym miało być, nie o tym. Odkąd pamiętam na biedronkowej półce zawsze dumnie stały puszki z V.I.P.em. Jednak ku mojemu zdziwieniu jakiś czas temu obok puszek pojawiły się także butelki! Biorę jedną do łapy i czytam: „Wyprodukowano przez – Zakłady Piwowarskie Głubczyce S.A.”. O żesz w mordę – pomyślałem. Przecież p...

Argus IPA z Lidla

Chyba pierwszy raz w historii moje zdjęcie wrzucone do sieci wywołało jakąś „gównoburzę”, a przynajmniej mikro „gównoburzę”. Chodzi o fotkę Argusa IPA sprzed sześciu tygodni. Na tym Argusie nie ma, ani słowa po polsku. W zamian są węgierskie napisy i adres siedziby Lidla z Węgier. No co sobie wówczas człowiek mógł pomyśleć? Że piwo wyprodukowano nad Dunajem, ale jakimś dziwnym przypadkiem trafiło do Polski. Otóż, okazało się raczej coś odwrotnego, bowiem uwarzono je w Browarze Jędrzejów, należącym do Van Pura. Wydaje mi się, że jest to wersja eksportowa, która miała właśnie trafić na Węgry, ale przez jakąś pomyłkę część partii trafiła do „polskich” Lidlów. Po pewnym czasie, do tego samego Lidla dotarło już właściwe opakowanie z polskimi oznaczeniami. Jednakże różniące się kolorem przewodnim. Ja dzisiaj degustuję ‘wersję węgierską’. Nie wiadomo jaki tu jest ekstrakt, ani właściwie jaki to rodzaj ipki. Na pewno session , a co więcej, to zaraz się okaże.   Piwo jest takie trochę ci...

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów,...

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst...