Browar Lotny Trzech Kumpli tak rzadko gości na
blogu, że nie dacie wiary, iż jest to dopiero ich druga recka. Ja sam nie daję
wiary. Wielka szkoda, bo to przecież jedna z tych jaśniej świecących gwiazd na
niebie polskiego piwnego rzemiosła.
American Beauty (wg receptury Andrzeja Milera!) w
jakiś dziwny sposób skusił mnie jednak do zakupu. Jest to American Blonde Ale, o którym tak naprawdę powiedzieć za wiele nie
mogę. Taki zwykły nowofalowy ‘górniak’ do picia na co dzień. Lekkie piwo
stołowe, bez doszukiwania się niuansów, bez głębszego analizowania smaczków.
Najlepiej obrazuje to sam opis na etykiecie: „Trzymasz w ręku nieskomplikowane
piwo, które nie postawi Ci żadnych wymagań. Jeśli spodziewasz się przeczytać
kolejny etykietowy opis słodowej podbudowy, wspaniałości chmielu, szlachetnej
goryczki, itp., to odłóż tę butelkę i weź następną z półki”.
Uczciwe podejście do sprawy muszę przyznać. I to
mnie właśnie przekonało do tego piwa. Sami nie namawiają do zakupu. Bardzo
oryginalna forma reklamy. Jak mawia klasyk: „złote, a skromne” ;)
A wiecie, co jest w tym najlepsze? Jak napisali, tak
zrobili. American Beauty to zupełnie niezobowiązujące piwo, a jednocześnie
niebanalnie smaczne i niebotycznie pijalne.
Z wyglądu klasyczne, blade i lekko zamglone złoto
(osad spoczął na dnie). Niestety pianka mogłaby być trochę bardziej żywotna.
Jest rzadka, niewysoka i opada zdecydowanie za szybko. Lacing nieduży, ale obecny.
Piwo jest tak zajebiście zbalansowane, że wchodzi
lepiej niż woda. Zresztą woda nie ma smaku, więc nie dziwota. Lekka i całkiem
sympatycznie skomponowana słodowość (herbatniki, biszkopty, chlebek) jest tak
apetyczna, że słów mi brakuje, by to opisać. Genialnie dogaduje się z jankesami
– soczystymi, lekko słodkawymi owocami tropikalnymi oraz garstką rześkich
cytrusów w formie skórek. Tło zapełniają akcenty kwiatów, subtelnych ziół oraz
łagodnego igliwia leśnego. Z owoców wyczuwam tu również nieśmiałe nuty
brzoskwiń, białych winogron oraz moreli. Czyżby to chmiel, o którym myślę? Nie
wiem, bo podany skład jest niepełny. Piwo jest dosyć lekkie, a pojawiająca się
od pierwszego łyku chmielowo-żywiczna goryczka jest idealnie dobrana –
umiarkowanie mocna, acz nietuzinkowo krótka i szlachetna. Robi co trzeba i
spierdziela, gdzie pieprz rośnie. W to mi graj! Takie piwa, to ja mogę pić
codziennie do obiadku :D
Pora obwąchać tą amerykańską piękność. Już na
wstępie mogę powiedzieć, że zapach idzie w parze ze smakiem. Nic tylko się
cieszyć w tym przypadku! Aromat silnie i zdecydowanie bucha ze szkła. Jest
przyjemnie owocowy, dosyć słodki, ale rozbudowany. Od groma tu białych/żółtych
owoców – morele, brzoskwinie, renklody, mirabelki, a nawet gruszki się tu
znalazły. Dalej jest nieco bardziej zagranicznie – papaja, ananas, mango oraz
melon. Na dokładkę dostajemy w nos odrobiną kwiatów (jaśmin jak nic) i akcentów
leśnych. Nad całością pieczę sprawuje lekka i zwiewna słodowa nuta o jakże
przemiłym chlebowo-ciasteczkowym rodowodzie. No ślicznie to pachnie. Jestem
zachwycony!
Piwo jest dosyć gładkie w odczuciu, przyjemnie
soczyste, lekkie, genialnie zbalansowane, półpełne w smaku. Sama goryczka to
już natomiast mistrzostwo świata! Dawno nie piłem tak wyważonego, a zarazem
lekkiego napitku. Pijalność również niszczy system – ciecz znika ze szkła w
czasie szybszym, niż Usain Bolt pokonuje setkę. Naprawdę świetnie się to pije.
Proste i raczej mało skomplikowane piwo, a ile daje
radości! Polecam wszystkim spijaczom koncernowych siuśków. To idealny trunek na
początek nowofalowej przygody.
OCENA: 8/10
CENA: 6ZŁ (Auchan)
ALK. 5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 03.02.2019
TRZECH KUMPLI BROWAR LOTNY//BROWAR ZAPANBRAT
Komentarze
Prześlij komentarz