Przejdź do głównej zawartości

MOJA PIWNICZKA: 4,5-LETNI ARGUS PORTER CZARNY

"Moja Piwniczka" to regularny cykl degustacji porządnie wyleżakowanych piw (minimum 4-letnich), które pojawiają się na blogu mniej więcej raz na miesiąc w okresie jesienno-zimowym.
 

Naprawdę sprawy sobie nie zdajecie, jak moja dusza się cieszy, gdy na zewnątrz mroźno i śnieżno (bez mała), a ja mogę sobie wyciągnąć z moich zbiorów kilkuletni egzemplarz jakiegoś mocnego piwa i napawać się tą wspaniałą i emocjonującą chwilą odkrywania jego uroków. Kurdę, zabrzmiało to trochę jak jakieś tanie romansidło ;) Ale poważnie uwielbiam ten moment. Ogólnie nie lubię zimy i tego całego chłodu, ale zaprawdę powiadam Wam, że gdy za oknami zimowa aura, to mocne i stare trunki wywołują u mnie największe poruszenie.
No właśnie. Startujemy z drugim w tym sezonie wpisem z cyklu Moja Piwniczka. Oczywiście na tapecie ląduje porter bałtycki (jakże by inaczej?). Ano inaczej też będzie i to jeszcze tej zimy. Zapewniam.
Dziś jednak zajmiemy się piwem Argus Porter Czarny. Pamiętacie, jaki szok wywołał w 2014 roku, pojawiając się w środku lata w Lidlu? Wydaje mi się, że była to jednorazowa akcja, gdyż dość szybko piwo to zniknęło z półek. Producent tego napitku nie podpisał się na opakowaniu, jednak z miejsca podejrzenia padły na Browar Amber, który zresztą od razu przyznał się do współpracy z tą niemiecką siecią handlową. Amber ma oczywiście w swojej ofercie słynnego Granda, ale jak twierdzą sami twórcy „piwa różnią się recepturą i składem surowcowym od naszych marek”. Tak więc, mamy tu typowo budżetowego portera bałtyckiego, który kosztował zaledwie trzy złocisze. Czy jest sens leżakowania takiego piwa? Jak zmienił się jego profil smakowo-zapachowy? W którą stronę poszło utlenienie? Odpowiedzi znajdziecie poniżej :)

Producent
Browar Amber
Termin ważności
22.12.2014
Wiek (miesiące)
53
Zawartość alkoholu (%)
7,9
Ekstrakt (°Blg)
18,1

Otwieram i przelewam. Cykam kilka mniej lub bardziej udanych fotek i oglądam. Piwo ma godną prezencję, adekwatną do swojego wieku. Praktycznie czarna ciecz została sowicie przystrojona puchową pierzynką w barwie intensywnego beżu. Drobna, puszysta, średnio trwała czapa całkiem ładnie wygląda w tym szkle. Lejsing również sprawuje się nieźle. 


Pijemy. Już kilka pierwszych łyczków przekonało mnie o tym, że piwo jest naprawdę bardzo dobre. Nie pamiętam już jak smakowała świeża wersja (zostały mi jedynie zapiski), ale mam pewność, że to smakuje znacznie lepiej. Tak więc już teraz możemy odetchnąć z ulgą – Argus Czarny Porter można było leżakować! Strasznie czekoladowy zrobił się ów napitek. Gorąca czekolada do picia (tylko, że zimna) – to jest adekwatne określenie. Wtóruje jej tabliczka mlecznej czekolady, podsycona wyraźnymi nutami kakao, dobrych gatunkowo pralinek i suszonych owoców (śliwek, rodzynek oraz daktyli). Słodko, ale przyjemnie. Do tego gładko, szlachetnie i szalenie intensywnie. Niby to tylko 18-stka, ale mam wrażenie, że piję portera o ekstrakcie 22º Blg! Wiem, że balling się nie zwiększył, ale wrażenie jest niesamowicie realne. W tle cichutko siedzą akcenty lekko palonych słodów, przyjemnej kawy zbożowej, przypieczonej skórki chleba oraz subtelnego karmelu i lukrecji. Pyszniutkie! O alkoholu możemy zupełnie zapomnieć. Ułożenie jest tu mistrzowskie :D Ależ to wchodzi. God damn!

Zapachowi także niczego nie brakuje. Można jedynie mieć małe zastrzeżenia, co do jego intensywności. Ze szkła nie bucha jakoś strasznie mocno, ale bez większego wysiłku wyczuwam wszystkie składowe. Pałeczkę ponownie dzierży płynna czekolada do spółki z belgijskimi pralinkami, karmelem, kakao oraz kawą zbożówką. Drugi plan to ciemne, prażone słody, przypieczona skórka chleba, toffi oraz brownie w asyście śladowych ilości lukrecji. Odbieram również delikatnie alkoholowe niuanse. Swoją drogą ułożone i szlachetne, dodające piwu splendoru i nieco likierowatego charakteru. Zwłaszcza mając na uwadze te przepiękne akcenty rodzynek, suszonych śliwek oraz fig. Utlenienie najwyższego sortu! Zupełnie w tle natomiast odnotowałem bardzo subtelne nuty sosu sojowego, co absolutnie nie jest żadną wadą i czymś niezwykłym przy takim wieku. Cudnie to wszystko pachnie. Niebywale zachęcająco, bogato i wielowątkowo. Jestem w szoku, że to piwo przybrało taki obrót sprawy.
Argus jest szalenie gładki na podniebieniu, wyraźnie słodkawy, treściwy, przez co nawet nieco likierowy w odczuciu. Pełnia smaku rozbija bank, podobnie jak genialne ułożenie, wybitnie degustacyjny charakter oraz wspaniała pijalność. Jak się człek zapomni, to można to wychylić w dziesięć minut, takie to smaczne!
Bez dwóch zdań napitek ten zmienił się w znacznym stopniu. Zrobił to niezwykle sprawnie i skutecznie. Jest o niebo lepszy niż świeżyzna. Normalnie cenka opada ;) Co ciekawe, przypomina mi to najlepsze warki Grand Imperial Porteru. Takie naprawdę rzadkie, top level. Może nie mam tu na myśli zupełnie świeżych egzemplarzy, ale takich dwuletnich i owszem. Granda pijam często i dosyć regularnie, więc jestem świadom tego co mówię. Tak więc – albo 4,5-letni Argus Porter Czarny, albo 2-letni Grand Imperial i to jeszcze z tych najlepszych warek. Dziękuje za uwagę i zapraszam do następnych wpisów z serii Moja Piwniczka :)

OCENA: 9/10

Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe artykuły na temat wyleżakowanych piw – już teraz zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

Mentor III Bourbon Oak & Cedar Wood Chips

  Piwo Mentor w bardzo charakterystycznym opakowaniu, to jedna z legend polskiego piwnego rzemiosła. Swego czasu, ten imperialny porter bałtycki był obiektem pożądania niejednego beergeeka . Kilka lat później pojawił się Mentor II, a pod koniec tej zimy Browar ReCraft uraczył nas Mentorem III. „Trójeczka” ukazała się, aż w trzech wersjach – podstawce i dwóch wersjach z dodatkami. Podstawki nie udało mi się zakupić, ale mam dwie pozostałe nowości ze Świętochłowic.   Na pierwszy ogień idzie wersja leżakowana z płatkami dębowymi z beczek po Bourbonie oraz z płatkami drewna cedrowego. Bourbon to już mega oklepana sprawa, ale nie mam pojęcia jak pachnie drewno cedrowe. Poza tym, nie kojarzę tego dodatku w piwie, więc trochę się jaram. Zobaczmy, co wyszło z tego eksperymentu.  Piwo jest przyjemnie gładkie i gęste, rozlewające się po podniebieniu. Dużo tu czekolady deserowej, wspomaganej przez praliny i akcenty kakao. Tuż za nimi na scenę wchodzi drewno – czuć klepkę dębową oraz coś, cz