Póki jeszcze nie zrobiło się prawdziwie zimno, to
mam dla Was coś lekkiego dla podniebienia. Bardzo lekkiego, w sumie to nawet
bezalkoholowego.
Wspominałem już kiedyś, że powoli otwieram się na
ten segment rynku i zaczynam bezalkusy faktycznie doceniać. Toż to szok, jak
dobrze może smakować piwo o tak niskim ekstrakcie!
Dziś do pojedynku „Oko w Oko” stają dwa piwa bez
procentów z Browaru Wąsosz - Weizen AIPA oraz Rye AIPA. Chociaż jak tak na nie
patrzę, to nie mogę pozbyć się wrażenia, że to czysta reklama dość
rozpoznawalnej przeglądarki internetowej ;) To, że piwa nie będą identyczne
wiadomo na pewno, ale tak naprawdę to jest tutaj więcej podobieństw niż różnic.
Obydwa mają takie same parametry, a składem różnią się tylko obecnością słodu
żytniego, bądź pszenicznego w zależności od stylu. Nawet chmiele są tu
identyczne. Zresztą obydwa trunki pojawiły się na rynku równocześnie, więc z
założenia tworzą jakąś tam serię. Etykiety są brzydkie jak dupa nietoperza bo
ostrej biegunce, ale na szczęście tego elementu nie biorę pod uwagę przy
ocenie. Naprawdę żal na to patrzeć…
Wąsosz
Weizen AIPA
W zasadzie można by to nazwać Wheat IPA i nikt nie miałby prawa się przyczepić. Piwo wygląda na
wyraźnie zamglone, choć jeszcze nie mętne (stało długo, nie mieszałem przed
nalaniem). Barwa słomkowo-złocista, piany nie brakuje. Na powierzchni
uformowała się rozsądnym rozmiarów biała czapa o puszystej i drobnej
strukturze. Opada w średnim tempie, w miarę dobrze znacząc szkło.
W pierwszym łyku można już stwierdzić, że to
cienkusz, ale cienkusz wykonany dosyć solidnie. Wątpię, by w ciemno ktoś odgadł
ekstrakt na poziomie zaledwie 6,5º Blg. Piwo smakuje naprawdę nieźle, jest
rześkie, dobrze zbalansowane i bardzo lekkie w odbiorze. Jankesi huczą aż miło
– mnóstwo tu cytrusów w formie skórek, całkiem sporo iglaków oraz ziół. Jest
także kapka żywicy, zbóż, słodowości i chmielu w czystej postaci. Goryczka
szybko włącza się do gry. Jest naprawdę solidna, może nawet nieco zalegająca,
ale sumarycznie sprawa szlachetne wrażenie. Dobrze uwydatnia wyraźnie wytrawny
i długi finisz. Ilość bąbelków na rozsądnym, czyli średnim poziomie. Jak na
piwo bez procentów smakuje to nawet dobrze, choć za bardzo tej pszenicy, to ja
tu nie czuję. No chyba, że objawia się to w stosunkowo nie dużej wodnistości.
Wąchamy. Z aromatem również nie ma żadnego problemu.
Bezalkoholowa AIPA z Wąsosza pachnie naprawdę ładnie i zachęcająco. Intensywnie
i w miarę bogato. Bardzo chmielowo i bardzo owocowo. Mamy tu prawdziwe morze
dojrzałych cytrusów (bardziej skórek), ale pojawiają się też bardziej słodsze
owoce tropikalne, a nawet powiedziałbym, że białe owoce europejskie takie jak
winogrono, agrest, czy morela. Tuż za nimi podąża odrobina kwiatów, ziół oraz
chmielu. Delikatna słodowość zamyka całą stawkę. W żadnym wypadku nie
odnotowałem tu jakiejkolwiek obecności nut weizenowych.
Nie mniej jednak pachnie to, jak pierwszorzędna APA. Jest naprawdę bardzo
dobrze :)
Co tu dużo mówić? Piwo smakuje naprawdę dobrze. Mamy
tu bardzo dobry balans, całkiem fajną i nie od parady goryczkę, świetną
pijalność, bardzo dobry aromat, a poziom wodnistości jest na pewno mniejszy niż
wynikałoby to z zawartości ekstraktu. Tylko ten słód pszeniczny jakby gdzieś
wyparował. Ale nawet mimo to, piwo wg mnie w zupełności spełnia wymagania
wykastrowanej z alkoholu amerykańskiej IPY.
OCENA:
7/10
CENA:
ok 4.20ZŁ
ALK.
< 0,5%
TERMIN
WAŻNOŚCI: 09.07.2019
BROWARY
REGIONALNE WĄSOSZ
Wąsosz
Rye AIPA
Żytnie IPA wygląda bardzo podobnie z tą różnicą, że
zamglenie jest trochę mniejsze, ale piana za to jest nieco lepiej zbudowana. Po
prostu odrobinę wyższa i ciut bardziej trwała. Lacing natomiast sprawuje się identycznie jak wyżej.
Te same chmiele oraz parametry zwiastowały bardzo
zbliżony profil smakowy i w rzeczy samej jest to prawda. Na pierwszy rzut oka
(czy też może języka) ciężko te piwa w ogóle od siebie odróżnić. Ta sama
lekkość, ta sama niska pełnia oraz rześkość. Te same cytrusy, te same zioła, iglaki.
Do tego bardzo subtelna słodowa nuta w tle w akompaniamencie tradycyjnego
chmielu i żywicznych akcentów. Ale porównanie face to face ma tą zaletę, że można wyłapać nawet najmniejsze
różnice. Pierwsza to odczucie w ustach: Rye AIPA jest nieco bardziej gładka,
śliska na podniebieniu, co oczywiście nikogo nie powinno dziwić. Druga bardzo
subtelna różnica to goryczka, która tutaj jest jakby ciut lepiej ułożona. Po
prostu szybciej znika z podniebienia. Ale jak mówię – to są naprawdę cholernie
nieznaczne niuanse.
Kurde, w zapachu jest identycznie, bo przecież
odróżnić słód pszeniczny od żytniego to po prostu byłoby mistrzostwo świata (w
sytuacji, gdy nie są to jedyne słody w zasypie). Nie będę ściemniał – dla mnie
te piwa pachną zupełnie tak samo. Chodzi mi zarówno o same składowe, jak i
intensywność, która rzecz jasna stoi na wysokim poziomie.
Naprawdę nie spodziewałem się, że sumarycznie te
piwa będą w zasadzie takie same. Jedyna dysproporcja organoleptyczna objawia
się w odczuciu w ustach (gładkość), choć znowu powtarzam, że nie jest to
kolosalny niuans. W takim razie ciśnie mi się na usta pytanie, po co robić dwa
niemal identyczne piwa?
Natomiast co do całego starcia, to muszę stwierdzić,
że tak mały detal jak dla mnie nie wpływa na ogólną ocenę obydwu piw. Żadne z
nich nie jest lepsze, ani gorsze. Ale obydwa z czystym sumieniem mogę Wam
polecić.
OCENA:
7/10
CENA:
ok 4.20ZŁ
ALK.
< 0,5%
TERMIN
WAŻNOŚCI: 09.07.2019
BROWARY
REGIONALNE WĄSOSZ
Komentarze
Prześlij komentarz