Przejdź do głównej zawartości

RYCZĄCA CZTERDZIESTKA z BROWARU NA JURZE



Browar Na Jurze lubi eksperymenty. Wiedzą o tym niemal wszyscy rodzimi birgicy. Może niezbyt często, ale w miarę regularnie z Zawiercia w Polskę wyrusza jakiś autorski projekt. Jego niecodzienność w głównej mierze polega na jakimś mniej lub bardziej nieznanym dodatku. Nie inaczej jest z Ryczącą Czterdziestką. O dodatkach będzie kilka linijek poniżej, ale wpierw musimy rozgryźć nazwę, która jak wiadomo  - z dupy się nie wzięła. Piwo bowiem powstało niejako „na cześć” Pani Moniki, córki założycieli Browaru Na Jurze. Monika w tym roku skończyła czterdziechę i to właśnie ona przede wszystkim specjalizuje się w wymyślaniu tych bardziej ekstrawaganckich napitków. Tak się składa, że poznałem tę kobietę osobiście podczas mojej grudniowej wizyty w browarze. Bardzo miła, rozgadana i pełna energii osoba. Czy ryczy, to nie wiem, ale potencjał na pewno jest ;)
Tytułowe piwo to belgijski mocarz w stylu Belgian Golden Strong Ale. Co ciekawe jeden z trzech w ofercie browaru! Wyróżnia go dodatek świeżo wyciśniętych soków z cytryny i melona. Nachmielono to po słoweńsku, amerykańsku oraz australijsku. Lecimy z koksem!


Zgodnie ze świecką, średniowieczną tradycją zaczniemy od wyglądu. Pani Monika… tfu! Rycząca Czterdziestka to bardziej pomarańczowe w barwie, aniżeli złociste piwo. Mamy tu lekkie zamglenie, bo mętnością bym tego nie nazwał. Trzeba jednak zaznaczyć, że piwo się już dobrze sklarowało – na dnie została się spora ilość osadów. Wieńczy je niezbyt wysoka kołderka białej, średnio ziarnistej piany, która niestety do wytrwałych nie należy.
Czas na konsumpcję. Ja pierdziu jak to dziwnie smakuje!! Strasznie owocowo, strasznie melonowo! Uprzedzam, że nie przepadam za tym owocem, choć słowo „nie lubię” byłoby tu pewnym wyolbrzymieniem. Melon zajmuje u mnie miejsce tuż obok arbuza, czyli ani mnie ziębi, ani grzeje. Kurczę, ale w życiu bym nie powiedział, że to ma 9,5% alko!!! Absolutnie i pod żadnym względem nie czuć tutaj tego woltażu. Nic nie grzeje, nic nie piecze, nic nie smyra. Zajebioza :) Ale ciało czuć. Nie wiadomo iloma Plato szczyci się ów napitek, ale pełnia jest naprawdę spora. Piwo jest dosyć gęstawe, a przy tym przyjemnie gładkie. Melon dzierży palmę pierwszeństwa, nie dając zbytnio wychylić się zza winkla subtelnym akcentom cytryny, grejpfruta i słodszych tropików typu mango, liczi, czy marakuja. Naprawdę cholernie owocowe piwo. Na tyle owocowe, że nut słodowych trzeba się doszukiwać ze świecą. W tle majaczą niewielkie, acz obecne cienie przyprawowe – w końcu to belgijskie piwo. Z odchmielowych niuansów na pewno można zauważyć niewielkie ziołowe echa oraz pokaźną goryczkę o wyraźnym grejpfrutowo-łodygowym charakterze. Goryczka jest solidna i wyrazista, a przy tym dość szlachetna. Świetnie radzi sobie z owocową słodyczą tego piwa, tylko nieznacznie zalegając na podniebieniu.
Wrażeń w gębie co niemiara, rzućmy okiem na aromat… znaczy się nosem rzućmy ;p Tu jest dosyć podobnie. Zapach jest miły dla nozdrzy, dość intensywny, choć do urywania czegokolwiek trochę brakuje. Melon, melon i jeszcze raz melon. Czy brzmię, jakbym się powtarzał? Bynajmniej, aczkolwiek mi ten melon jakoś tu nie przeszkadza. Fajnie komponuje się na tle innych białych owoców (brzoskwinia, papaja, morela, białe winogrono). Bardziej fikuśne frukty (tropikalne) jakby się wycofały, ale cały czas mam wrażenie, że są tuż za moimi plecami. Typowej słodowości tu raczej niewiele, podobnie jak było w smaku. Ponownie są za to przyprawy, co prawda ciężkie do sprecyzowania, ale dedykowane drożdże jak najbardziej zdały tutaj egzamin. Z tła można jeszcze wyłapać nieznaczne ślady kwiatów, kojarzących się z zakwitniętą łąką w pełni sezonu wiosennego. Alko zupełnie nieobecne. Wielki brawa! No naprawdę wybitnie to pachnie. Bardzo wyjątkowo, oryginalne i wielowątkowo.
W ogóle całe piwo jest niepowtarzalne i niespotykane. Co prawda sok z cytryn gdzieś się zapodział, ale melon naprawdę wymiata. Poza tym belgijskie drożdże też robią tutaj robotę. Na poczet sukcesów możemy jeszcze dołożyć dobrze skomponowaną i ułożoną goryczkę, świetny balans, odpowiednią dla stylu pełnię oraz przyjemną gładkość na finiszu.
Wszystkie te czynniki sprawiają, że Rycząca Czterdziestka to piwo na wskroś autorskie. Klasyczne podejście w nowoczesnym wydaniu chciałoby się rzec. Kupujcie, bo naprawdę warto!
OCENA: 8/10
CENA: ok 9ZŁ
ALK. 9,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 07.01.2018
BROWAR NA JURZE

Komentarze

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasne...

WIELKI TEST PIW NIEPASTERYZOWANYCH

Był wieczór. Była zima. Był luty i było zimno, ale nie było śniegu. Na kwadrat wjechało mi kilkoro znajomych z tortem, szampanem i „czymś mocniejszym”. Tak, dwa dni wcześniej miałem urodziny. Nie powiem które, bo i tak zabrakłoby Wam palców do liczenia. Podpowiem tylko, że „trójka” z przodu już jakiś czas temu wskoczyła ;) Przyjąłem gości z wielką uciechą, no ale przecież w gościach nie można siedzieć o suchym pysku. No to tak na rozgrzewkę żeśmy zrobili test – Wielki Test Piw Niepasteryzowanych! A co było dalej, to już pozostanie naszą słodką tajemnicą ;p Planowałem to już od bardzo dawna, ale Bóg mi świadkiem, naprawdę ciężko jest zebrać odpowiednią ekipę. Moja ekipa do Wielkich Testów oczywiście nie jest stała jak możecie zobaczyć po zdjęciach, ale można powiedzieć, że trzon „testerów” pozostaje raczej niezmienny. Cóż ciekawego jest w piwach niepasteryzowanych? W sumie to nic. Wydaje mi się, że boom na tego typu napitki już dawno minął. Obecnie chyba już mało kto daje się ...

SHORT TEST: Dojlidy Classic powraca

  Prolog: Kompania Piwowarska wskrzesiła markę Dojlidy. To fakt, a nie żaden ponury żart. Nie znam dokładnie historii tej marki (Dojlidy to nie było tylko jedno piwo), ale Kompania Piwowarska szybko się jej pozbyła, gdy stała się właścicielem browaru w Białymstoku. O co kaman: Dojlidy Classic, to oczywiście „jasne pełne”. To nie jest identyczne piwo, jak było kiedyś. Jest po prostu „inspirowane oryginalną recepturą” i powraca w odświeżonej formie jako hołd dla wielowiekowego dziedzictwa marki. Znaczy się – gówno z tego będzie. Wdzianko: Ładne, głęboko złociste, nie takie blade, jak typowy koncerniak. Piana średnio ziarnista, nader obfita, umiarkowanie trwała. Kichawa mówi: Dosyć ładny, świeży, głównie chlebowy zapaszek. Do tego dochodzą jakieś ciastka, słód oraz subtelny chmiel w oddali. Całość pachnie rześko i naprawdę solidnie. Jadaczka mówi: Dużo słodu, herbatników, chlebka i zboża. Ciała to tu nie brakuje. W tle biszkopty oraz delikatna chmielowość. Goryczka jakaś tam...

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów,...

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw...

OKO W OKO - Warka Classic vs Warka Złoty Pils

Zamarłem. Grupa Żywiec wypuściła pilsa! Ponoć prawdziwego pilsa, z goryczką i konkretną słodowością. Okazją jest pięćdziesięciolecie Browaru Warka. To najmłodszy i najnowocześniejszy browar w strukturach GŻ. Warka Złoty Pils się zowie ta nowość. Na razie do kupienia tylko w ‘biedrze’, ale później będzie wszędzie. Piwo ma 12,5° Blg i 5% alko. To bardzo dobre parametry, takie kraftowe wręcz. Nachmielono je Lubelskim, Marynką oraz Magnum. Do tego podano pełny skład! Czaicie to? Bo ja wciąż nie dowierzam. Oczywiście nie ma tu żadnych niesłodowanych dodatków. Można? Można. Żeby było trochę ciekawiej postanowiłem zestawić tą świeżynkę z Warką Classic, aby zobaczyć różnice. Lecimy z tym koksem.  Warka Classic Złociste piwo z obfitą, drobną i zwartą czapą białej piany, która opada w średnim tempie. Smak jest nieco wodnisty, typowo słodowy. Jest jakiś tam chlebek i trochę herbatników. Chmielu jak na lekarstwo. Goryczki dokładnie tyle samo. Nawet kot by więcej napłakał. No szału ni...

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst...

V.I.P. MOCNE Z BIEDRONKI - RÓŻNICE MIĘDZY PUSZKĄ A BUTELKĄ

Ludzie ratunku! „Bieda-piwo” z biedry wkracza na salony! Kto nigdy w życiu nie pił V.I.P.a z Biedronki niech pierwszy rzuci we mnie kamieniem. Żadnych chętnych? Tak myślałem.  V.I.P. Mocne to piwo kultowe . Jest bezczelnie tanie, mocne (nieźle dmucha w kaszkiet) i można je kupić w każdym z tysięcy sklepów największej sieci handlowej w tym kraju. Stosunek ceny do procentów jest w V.I.P.ie tak korzystny, że wywołuje spazmy i inne orgazmy wśród głodnej alkoholu klienteli. Zna je każdy, a kto nie zna, ten musi poznać . Mi też kilka razy zdarzyło się mieć z nim kontakt. W czasach liceum człowiek nie miał zbyt wiele hajsu, więc musiał sobie jakoś radzić… Ale nie o tym miało być, nie o tym. Odkąd pamiętam na biedronkowej półce zawsze dumnie stały puszki z V.I.P.em. Jednak ku mojemu zdziwieniu jakiś czas temu obok puszek pojawiły się także butelki! Biorę jedną do łapy i czytam: „Wyprodukowano przez – Zakłady Piwowarskie Głubczyce S.A.”. O żesz w mordę – pomyślałem. Przecież p...