Dziś ponownie Browar Hopkins na tapecie. Podobają mi
się strasznie ich etykiety. Są po prostu świetne. Ten śliski, gładki papier,
wyróżniające się i widoczne logo, piękne grafiki oraz sowita garść niezbędnych
dla beer geeka informacji. Jest tu
wszystko co powinieneś wiedzieć, brakuje chyba tylko daty ostatniej miesiączki
Twojej żony/dziewczyny ;)
Piwo zwie się Nutcase, co już nam wiele zdradza,
choć nie wszystko. Jest to Walnut Winter
Lager, czyli po naszemu orzechowy zimowy lager i to dość mocny. Czemu w
środku lata piję takie coś? A czemu kuźwa nie? Kto bogatemu zabroni? ;p
Dobra, a o co kaman z tym orzechem? Otóż do leżaka
(jak mniemam) dorzucono orzechy włoskie (respect)
oraz płatki drzewa tegoż orzecha. Z ciekawszych rzeczy mamy tu jeszcze słód
wędzony drewnem gruszy. Ho, ho zanosi się na całkiem nietuzinkowe piwko :D Zatem
kończę już to pierdu-pierdu i biorę się do dzieła.
Naprawdę nie wiedziałem czego się spodziewać.
Dodatki na papierze są ok, ale chmiele przecież są dość nudne (Magnat, Iunga,
Marynka), a poza tym jest to lager… Tymczasem okazuje się, że wyszło z tego
całkiem fajne piwo. Poważnie! Jak na 16 ballingów przystało czuć odpowiednie
ciało oraz sporą głębię smaku. Dominuje tu przyjemna słodowość, podbita orzechem
włoskim, a w sumie bardziej jego skórką. Dalej mamy szlachetne ziołowe nuty,
okraszone kapką tradycyjnego chmielu, żywicy i jakiegoś owoca, ale kurczę za
cholerę nie mogę skojarzyć jakiego. Tłem popierdziela niewielka doza biszkoptów
i ciastek domowej roboty, polanych tu i ówdzie karmelem. Jest słodkawo, ale bez
większej przesady. Wędzonki zupełny brak. Goryczka jest nieduża, lekko ziołowa,
ale przyjemnie rozchodzi się po podniebieniu. Wysycenie średnie, pasujące do
całości. Naprawdę smacznie się to pije.
Piwo jest przyjemnie mętne, nieprzejrzyste. Barwa
przypomina ciemne złoto zmieszane z bursztynem w proporcjach pół na pół. Piana
bardzo wysoka, obfita o średnich rozmiarów pęcherzach. Opada umiarkowanie
powoli, wystarczy jednak, by nacieszyć oko.
W zapachu też jest całkiem dobrze. Piwo pachnie
naprawdę słodko, wręcz deserowo. Biszkopcik i inne ciasteczka mieszają się tu z
olbrzymią dawką jasnego słodu i karmelu osadzonego na andrucie (ewentualnie
rożku do loda). Na drugim palnie koncert odwala delikatna nuta toffi, cukru
trzcinowego i miodu! Chmiel jest mocno wycofany, podobnie jak subtelna
ziołowość, którą mocno dawała o sobie znać w smaku. W tle jednak czuć przyjemne
echa orzecha włoskiego, wnoszące tutaj pewne urozmaicenie. Niemal na granicy
autosugestii natomiast majaczą subtelne drewniane nuty, ale naprawdę nie jestem
pewien, czy sobie tego nie wmawiam. Żadnej wędzonki jak nie było, tak nie ma.
Nutcase to solidne piwo oparte głównie na słodowości
i jej pochodnych. Orzechy owszem swoje zrobiły, ale wędzone słody są tylko na
etykiecie. Mimo 37 IBU jest dosyć słodko, karmelowo, choć jak pisałem – jeszcze
bez przeginki. Balans jak dla mnie nadaje się do niewielkich poprawek. Sama
goryczka jest szlachetna, ale właśnie niezbyt mocna. Pełnia natomiast świetnie
pasuje do lekko rozgrzewającego charakteru tego napitku. Co może się wydawać
dziwne – piwo pije się bardzo szybko. Wchodzi gładko i bez oporów jak dobrze
naoliwione dildo w wiadome miejsce… ;>
OCENA: 7/10
CENA: 6.90ZŁ (Lewiatan)
ALK. 7%
TERMIN WAŻNOŚCI: 15.08.2017
BROWAR HOPKINS//BROWAR REGIONALNE WĄSOSZ
Komentarze
Prześlij komentarz