Pora wrzucić na ruszt coś lekkiego, coś chmielowego,
coś sesyjnego. Apkę jakąś, w końcu
wiosna przyszła. Wiosna wiosną, ale ciężkich kalibrów też mi jeszcze sporo
zostało i nie zamierzam ich odkładać do zimy. Stopniowo będą i one pojawiać się
na blogu. Nie mam zboczenia odnośnie zależności aury do degustowanych napitków,
bo w życiu trza pić to, na ma się akurat ochotę! :)
Rzeczone piwko to jak już mówiłem APA chmielona
australijskimi lupulinami. Ciekawym jest to, że mamy tu serię piw (Around The
World Edition) różniących się tylko chmieleniem. Mnie trafiła się wersja
australijska. Etykieta jak to u Nepomucena szału nie robi, ale jest czytelna i
bardzo przejrzysta. Karny kutas natomiast należy się za brak pełnego składu!
Nie ma nawet podanych chmieli, które to przecież mają być wyróżnikiem całej
serii tych piw.
Piwko w szkle wygląda apetycznie. Jest ciemno złote
i bardzo klarowne, choć oczywiście osad z dna został w butelce. Pianka też
fajniutka – biała jak świeży śnieżek, bardzo obfita, średnio ziarnista, no i
trwała. Opada naprawdę wolno, cudownie brudząc przy tym szkło. No klasyka pełną
gębą.
Biorę łyczka i smakuję. Niskie wysycenie, niskie
ciało, gładka faktura. Jakoś wyjątkowo to, to nie smakuje. Powiedziałbym
raczej, że poprawnie. Podstawą jest biszkoptowo-ciasteczkowa słodowość. W
dalszej kolejności na scenę wjeżdżają owoce tropikalne (mango, marakuja,
odrobina liczi) i garść cytrusów, głównie skórki z limonki i grejpfruta. Całość
spięta jest lekko żywiczno-sosnowym muśnięciem i polana dla kontrastu kapką
słodkawego karmelu. Oczywiście piwo słodkawe nie jest ani przez chwilę, bo na
posterunku czuwa bardzo sympatyczna goryczka. Nie jest jakoś szalenie mocna,
ale i nie musi być, bo to przecież APA,
a nie żadna Ultra DIPA. Ziołowo-grejpfrutowa goryczka jest krótka, szlachetna i
gładka. Naprawdę robi co do niej należy. Nieźle to smakuje. Można wypić do
grilla, do kiełby, czy innej karkówy.
Pora wsadzić kinola do szkła i skupić się na
aromacie. A jest na czym! Piwko zdecydowanie lepiej pachnie niż smakuje. Tutaj
już nowa fala rządzi i dzieli, aż miło popatrzeć. Od zajebania słodkich owoców
tropikalnych – liczi i mango dosłownie wyłażą mi z pokala! Jest też granat,
marakuja, a nawet ananas i papaja. No ślicznie to pachnie. Cytrusów w sumie
jest niewiele, ale pal licho. W tle ponownie pojawiają nuty leśne, sosnowe i
żywiczne. Karmel także daje o sobie znać, ale to nawet dobrze. Daleko w głębi
natomiast czai się fajna kwiatowa woń, zupełnie jakbym wąchał rabatę świeżo
zakwitniętych kwiatów :) Ta owocowość jest tutaj tak silna, że
chwilami kojarzy mi się z jakimiś perfumami, albo nawet landrynkami.
Sumarycznie piwko wypada dobrze. Jest naprawdę
lekkie w odbiorze, sesyjne, świetnie zbalansowane, wytrawne na finiszu.
Chwilami nawet powiedziałbym, że zahacza o rejony wodnistości. Smak urywa się
szybko i znienacka, zostawiając dziwną pustkę na języku.
Co do zapachu, to już nie mam żadnych zastrzeżeń.
Piwo pachnie świeżo, naturalnie i strasznie intensywnie. Aromat uzależnia
lepiej niż dobra gandzia ;p
OCENA: 7/10
CENA: nieznana
ALK. 4,7%
TERMIN WAŻNOŚCI: 20.06.2017
BROWAR NEPOMUCEN
Komentarze
Prześlij komentarz