Nie, to nie jest deja
vu drodzy czytacze. Nigdy, przenigdy nie oceniam tego samego piwa dwa razy.
Mimo łudząco podobnej nazwy mój dzisiejszy gość nigdy nie figurował na łamach
blogu Piwa Naszego Powszedniego. O co kaman?
Otóż w maju 2015 roku Browar Gościszewo z okazji
24-lecia istnienia wydał na świat okolicznościowego porterka (55 Porter Bałtycki Wędzony 2015) w pięknym, kartonowym opakowaniu i cudnej „szampańskiej
butelce”. Piwo miało 24 ballingi (po jednym na każdy rok działalności) i było
horrendalnie drogie jak na „tamte czasy”. Ja piłem je dopiero całkiem niedawno,
dając mu sporo czasu na ułożenie, ale zabieg ten niestety chyba okazał się
niespecjalnie korzystny dla tegoż akurat napitku.
Natomiast tuż na początku tego roku Browar
Gościszewo szeroko otworzył mordki wszystkich birgikom, wypuszczając piwo o bliźniaczo brzmiącej nazwie – 55
Porter Bałtycki Wędzony. Jego nazwa różni się więc tylko brakiem rocznika.
Rzeczony trunek to już standardowa półlitrowa butelka idąca w parze z rozsądną
ceną. Aha, piwo ma 20°Blg, więc nie jest to już żadna wersja imperialna. Mamy
tu po prostu zwykły porter bałtycki, tyle że wędzony. Uwielbia wędzone piwa,
więc ślinka ochoczo zwisa mi z pyska ;)
Otwieram i przelewam. Do wyglądu zbytnio doczepić
się nie mogę. Piwko w tym szkle wydaje się być czarne, choć pod słońce można
doszukać się niewielkich burgundowych refleksów. Piana umiarkowanie wysoka,
puszysta, beżowa w barwie o mieszano ziarnistej strukturze. Opada w średnio
powolnym tempie. Lacing też niczego
sobie.
No, ale jak wiadomo, nie samym wyglądem człowiek
żyje. Czas zwilżyć w końcu usta. Oooo, jakiegoś szału to ja tu nie widzę. Mimo
to wszystkie podstawowe elementy wydają się być tutaj prawilne – wysycenie
niskie, pełnia odpowiednia, niezła gęstość. Dominantą jest czekolada w typie
deserowej. Ani nie jest to słodkie, ani jakoś wyraźnie gorzkie. Wspomniana
czekolada chwilami przypomina tanie pralinki, co oczywiście musimy wrzucić do
pudła z napisem „wady”. Dalej mamy prażone słody, gorzkie kakao, kawę zbożową,
nieco karmelu oraz nieśmiałe akcenty lukrecji. Dopiero daleko w tle, tuż nad
samym horyzontem majaczy niewyraźna wędzona nuta. Gdy się nie wie czego szukać,
to naprawdę można jej nie zauważyć. Nie ukrywam, że spodziewałem się większego powera w tym temacie. Przez cały ten
czas towarzyszy nam kawowo-palona goryczka o umiarkowanej mocy, ale nieco mdłym
usposobieniu. Nie najgorzej to smakuje, ale naprawdę jestem bardzo daleki od wszelakich
piwnych uniesień.
W aromacie jest bardzo podobnie. Niby wciąż bez
tragedii, ale zapach z pewnością nie należy do intensywnych. Mało się tu
dzieje, a wędzonki jak nie było (jakiejś wyraźnej) tak nie ma. Ponownie pojawia
się tu czekolada, ale tutaj w typowo mlecznej postaci. Jest też szczypta kakao,
opiekanych słodów, karmelu oraz lukrecji. Niestety na tym kończy się ta niezbyt
długa przecież lista. Strasznie monotonny ten zapach jest. Zaryzykuję chyba
nawet stwierdzenie, że nudny. Przydałby się tutaj jakiś owocowy sznyt, który
wniósłby pewien powiew świeżości.
Cóż, piwo do wybitnych nie należy. Mimo odpowiedniej
pełni cały czas ma się wrażenie, że czegoś tu brakuje. Balans całkiem dobrze
wywiązuje się ze swej roli, ale to jeden z nielicznych mocnych punktów tegoż
napitku. Goryczka też jest dobrze dobrana, choć jak wspomniałem męczy mnie jej
lekko mdły charakter.
Nowość z Gościszewa da się wypić, ale nie ukrywam,
że przyjemność z tego jest raczej niewielka. Piwo pije się dłużej niż ustawa
przewiduje. Nie skłamię, gdy powiem, że jest to jeden ze słabszych porterów
bałtyckich jakie piłem, choć nie najgorszy. Generalnie nie polecam.
OCENA: 6/10
CENA: ok 9ZŁ
ALK. 8%
TERMIN WAŻNOŚCI: 31.12.2017
BROWAR GOŚCISZEWO
Komentarze
Prześlij komentarz