Przejdź do głównej zawartości

PORTER ZE SZWESTKĄ JUBILEUSZOWY z CIESZYNA



Jest! Mamy to! Wielki finał „Tygodnia z Porterem Bałtyckim”, czyli Baltic Porter Day 2017. To właśnie dzisiaj koniecznie musisz napić się jakiegoś porteru. Inaczej nie możesz nazywać się piwoszem. Nie możesz nawet nazywać siebie Polakiem. Polska porterem bałtyckim stoi! Hip hip, hurra! :D
Kocham portery bałtyckie. Piję je regularnie i często. Nawet latem. Takie święto to dla mnie prawdziwy raj. Dzisiaj na pewno opróżnię kilka butelek na wieczornej posiadówce z kumplami. Świętowanie jednak zaczynam już teraz i to z grubej rury. Cały tydzień raczyłem się polskimi porterami, ale na dzień dzisiejszy przygotowałem cholernie wyjątkowe piwo. Jedno z najdroższych polskich piw, o ile nie najdroższe w dniu swojej premiery. Nie, nie jest to słynne ostatnio Imperium Srunum. To Porter ze Szwestką Jubileuszowy z Browaru Zamkowego Cieszyn. Piwo miało swoją premierę we wrześniu ubiegłego roku na Brackiej Jesieni. Byłem tam i tak się składa, że jako bloger piwny miałem do niego w zasadzie nielimitowany dostęp! (raz w życiu się blogerowi poszczęściło). Zarówno z butelki, jak i z beczki. Nie powiem, trochę tego wypiłem i naprawdę nie rozumiem tego całego hejtu na temat tegoż piwa. Nie mówię tu o cenie, która faktycznie była przegięta, ale o samym trunku. Gro osób zarzucało mu w dniu premiery, że nie jest tak powalające jak powinno być. Że jakość nie adekwatna do ceny i tego typu rozkminy. Mi tam jednak smakowało i to jeszcze jak! A wydaje mi się, że na czym jak na czym, ale na porterach bałtyckim, to się trochę znam ;p Zobaczmy zatem, czy w warunkach domowych piwo też zrobi na mnie takie wrażenie.


No dobra, a cóż to jest za piwo? Trunek ten został uwarzony z okazji 170-lecia istnienia browaru w Cieszynie. Szacun. Do piwa została dodana suszona śliwka węgierka (po śląsku szwestka) i wióry z dębowej beczki po Whisky. Podwójny szacun. Ale to jeszcze nic. Prawdziwą petardą jest fakt, że specjał ów leżakował i dojrzewał w tanku przez – uwaga – 18 miesięcy!!! Szacun do końca życia! To niewątpliwie krajowy rekord w tym temacie. Pojawiły się już u nas piwa leżakowane pół roku, dziewięć miesięcy, czy nawet rok, no ale Panie półtora roku to dopiero jest wynik! Klękajcie narody. Sam z chęcią przyklęknę.
Piwo zostało wlane do pięknej butelki zamykanej modną krachlą i zapakowane do wielkiej tuby. Do środka upchano także firmowy pokal. Oczywiście cudnie to wszystko wygląda. Bardzo elegancko i wytwornie. Wszystko to sprawia, że cena idzie w górę, ale płacić za to 60-70 patyli, to i tak jest przegięcie. Płacenie za Imperium Srunum więcej niż 40zł to też jest przegięcie. To mówię ja – Amator Piwa!
Piwo po przelaniu prezentuje się równie ślicznie co w opakowaniu. Ze szkła spogląda na mnie totalnie czarna i nieprzejrzysta ciecz (coraz więcej porterów jest zupełnie czarne, co jest?). Na jej powierzchni uformowała się bujna, puszysta, mieszano ziarnista piana o pięknej beżowej barwie. Wery najs. Piana jest bardzo dzielna. Utrzymuje się okrutne długo, do tego generuje wyraźny i miły dla oka lacing Klasa sama w sobie.
Czas na pierwszy kontakt. Pierwszy łyczek, drugi, trzeci. Niesamowita gładkość, głębia smaku. Piwo jest dosyć gęste (ale nie jakoś strasznie), cholernie aksamitne i bardzo pełne w smaku. To się dopiero nazywa ułożenie! Wszystko pracuje tu jak w szwajcarskim zegarku. Rozlewa się po podniebieniu i niespiesznie spływa do brzuszka. Lekko palone słody, mleczna czekolada, drogie praliny, łagodna kawa i te śliweczki. Ach, pięknie czuć suszoną węgierkę. Coś niesamowitego. W tle baraszkują subtelne rodzynki, figi, a także nuty porto oraz sherry, dodające nieco winnego charakteru. Czy jest bardzo słodko? Nie sądzę. Słodycz jest umiarkowanie zaznaczona, choć samej goryczki też jest w sumie niewiele. Dębina i jej pochodne występują tutaj na bardzo minimalnym poziomie. Jakieś tam niuanse drewna majaczą na horyzoncie, ale jak nie wiesz czego szukać, to nawet tego nie zauważysz (wióry drewniane to jednak nie to samo, co leżakowanie w beczce). Mimo to piwo smakuje wybornie. Światowy level. Top10 polskich porterów bałtyckich.

Aromat niestety wydaje mi się nieco uboższy od wrażeń, jakie dostarczają nam kubki smakowe. Oczywiście wciąż jest bardzo dobrze, ale skłamałbym mówiąc, że bucha mi tutaj z pokala. Zapach natomiast wygrywa jeśli chodzi o różnorodność. Dominuje w nim mix czekoladowo-kakaowy z niewielką domieszką prażonych słodów. Dalej mamy akcenty lukrecji i posłodzonej kawy ze śmietanką. Tuż za nimi podążają suszone owoce, oczywiście z dominantą śliwki węgierki. Niewątpliwym plusem są jednak dużo wyraźniejsze tony drewna. Pojawia się nawet lekkie muśnięcie wanilii, za co duże propsy :) W tle można też odnaleźć cukier kandyzowany, lekki karmel oraz nieznaczne, ale jednak nutki szlachetnych win, o których wcześniej wspominałem. Naprawdę wporzo aromacik. Wielowątkowy i niespotykanie ułożony. Alkohol zupełnie nieobecny. Zapomniałem już, że mam przed sobą ponad 10 voltów.
No, naprawdę genialne piwo. Można by się czepiać do nikłego wpływu płatków dębowych (zwłaszcza w smaku), ale nawet mimo to piwo urywa co trzeba. Świetna pełnia, niesamowita gładkość, fajna treściwość oraz dobry balans. Dla niektórych będzie pewnie za słodko, ale nie dla mnie. Ja zawsze podkreślam, że porter bałtycki to nie RIS i musi być trochę słodkawy. Ważne żeby nie był ulepkowaty, co oczywiście w tym przypadku nie może mieć miejsca. Świetnie się to pije. Mam wrażenie, że to piwo ma co najwyżej 8%, a tu Panie 10,5! Pijalność tego napitku jest wprost nieziemska. Wielki plus także za doskonale ukryty alkohol. Czas zrobił tutaj swoje – piwo jest ułożone jak ta lala. Fenomenalna robota. No i ta śliweczka. Normalnie miodzio. Wyraźna i sakrucko przyjemna. To lubię! Takie piwka to ja poproszę codziennie. Na śniadanie i podwieczorek. No, ale oczywiście nie za taką cenę…
OCENA: 9/10
CENA: 59,90ZŁ (Tesco)
ALK. 10,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 24.08.2018
BROWAR ZAMKOWY CIESZYN

Komentarze

  1. Niewielka część portera była rozlewana nie do numerowanych, lecz do imiennie dedykowanych butelek. Zamiast numeru jest imię i nazwisko. Mam takie piwo i nie wiem jak smakuje, bo nie mam sumienia go otworzyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam takie do sprzedania w 2022, pisać na mail, pozdr

    OdpowiedzUsuń
  3. Wypiłem ostatnio 6 letniego. Kupił w dobrej cenie 25 zł.
    Świeży zrobił na mnie dobre wrażenie, a może nawet bardzo dobre. Ten niestety według mojego zdania dużo stracił po tych 6 latach. Zero piany, gazu, zapach nikły, a w smaku? Gdybym miał określić w ciemno powiedziałbym jakiś koncerniak typu Okocim. Śliwki nie czuć wcale. Wodniste, Jak widać nie wszystkie dobrze się starzeją. Chyba że był przechowywany gdzieś w cieple.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

Mentor III Bourbon Oak & Cedar Wood Chips

  Piwo Mentor w bardzo charakterystycznym opakowaniu, to jedna z legend polskiego piwnego rzemiosła. Swego czasu, ten imperialny porter bałtycki był obiektem pożądania niejednego beergeeka . Kilka lat później pojawił się Mentor II, a pod koniec tej zimy Browar ReCraft uraczył nas Mentorem III. „Trójeczka” ukazała się, aż w trzech wersjach – podstawce i dwóch wersjach z dodatkami. Podstawki nie udało mi się zakupić, ale mam dwie pozostałe nowości ze Świętochłowic.   Na pierwszy ogień idzie wersja leżakowana z płatkami dębowymi z beczek po Bourbonie oraz z płatkami drewna cedrowego. Bourbon to już mega oklepana sprawa, ale nie mam pojęcia jak pachnie drewno cedrowe. Poza tym, nie kojarzę tego dodatku w piwie, więc trochę się jaram. Zobaczmy, co wyszło z tego eksperymentu.  Piwo jest przyjemnie gładkie i gęste, rozlewające się po podniebieniu. Dużo tu czekolady deserowej, wspomaganej przez praliny i akcenty kakao. Tuż za nimi na scenę wchodzi drewno – czuć klepkę dębową oraz coś, cz