Przejdź do głównej zawartości

Z WIZYTĄ NA BRACKIEJ JESIENI



Pierwszy łykend września to tradycyjnie już termin Brackiej Jesieni. W zeszłym roku nawet mi się tam spodobało, więc tym razem także postanowiłem swoje nogi skierować w stronę Cieszyna. Spokojnie – nie była to piesza pielgrzymka, lecz przejazd samochodem. Aż taki wysportowany to ja nie jestem ;)

Skoro już pojawiłem się w sobotę na Brackiej Jesieni, to podzielę się z Wami moimi spostrzeżeniami i wrażeniami. Wybaczcie mi jednak niemal zupełny brak zdjęć. Nie to było celem mojej podróży. Znacie mnie, więc wiecie, że nie pojechałem tam uganiać się za piwnymi celebrytami i robić sobie z nimi słit focie. Nie pojechałem także degustować tysięcy próbek piwa, gorączkowo ganiać z notesem od stoiska do stoiska i robić notatek. Ja na piwne festiwale jeżdżę, by trochę odpocząć, wyluzować się, pogadać z piwowarami, no i oczywiście napić się piwa. Celem moim jednak nie jest ich skrupulatne ocenianie pod względem sensorycznym. Wystarczy, że robię to w domu.

Tak więc tegoroczna edycja tej imprezy była wyjątkowa, bo oficjalnie obchodzono 170 rocznicę istnienie browaru. Największą z tej okazji atrakcją była rzecz jasna premiera Porteru, który przez równe 18 miesięcy leżakował i sobie dojrzewał w „piwnicach” browaru. Zacny to napitek, bo leżakowany z suszoną śliwką węgierką i wiórami dębowymi z beczki po whisky. Do sprzedaży piwo trafiło w specjalnej tubie, w której oprócz pięknej zamykanej krachlą butelki, był także firmowy pokal. No, ale niestety za piękne rzeczy trzeba srogo płacić. 60 dukatów za taki zestaw niejednego przyprawił o niekontrolowany ścisk dupy, a nawet ból zębów. Co ciekawe chętnych do jego zakupu nie brakowało mimo horrendalnej ceny. Kolejki do budki cieszyńskiego browaru jeszcze długo po rozpoczęciu sprzedaży sięgały 20-30 osób. Mniej zamożni mogli nabyć ów porterek z kija za „jedyne” 25 zeta. Czy to dużo? Jako zwolennik niskich cen piwa myślę, że tak. Mój portfel na szczęście tego nie odczuł, bo jako piwny bloger dostałem piwo za free :D Cały zestaw (tubę) znaczy się. 

W tym roku generalnie organizatorzy bardzo się postarali i docenili piwną niszę blogerską. Każdy, kto odpowiedział na zaproszenie i przyjechał do Cieszyna został obdarowany premierowym porterem i wejściówką do strefy VIP! Nie powiem, dostęp do całej serii piw cieszyńskich i żarło, to fajny gest ze strony browaru. Szanuję to i doceniam. Wielkie dzięki.
Co do rzeczonego Porteru to muszę przyznać, że robi robotę. Piwo jest niezwykle gładkie, ułożone i zbalansowane. Suszoną śliwkę czuć niewiele, ale wpływy dębowej beczki wywarły nader pozytywny wpływ na całokształt. Bez wątpienia jest to jeden z lepszych porterów bałtyckich na rynku, choć wg mnie do pierwszej trójki i tak by się nie załapał. Piłem też inne trunki. Najwięcej czasu na spożywaniu piwa i konwersacji spędziłem przy stoisku browaru Fabrica Rara, gdzie spróbowałem wszystkich czterech piw na kranach. Haiku oraz premierowe Egzotic wymiatały! Miło mi się też gawędziło np. z Profesją (gdzie smakowałem Listonosza) i Adrianem z Wrężela, który poczęstował mnie miętowym Misiem. Nie będę wymieniał tu wszystkich próbowanych napitków, bo nie o to chodzi. Zresztą kto by to spamiętał?
Cała impreza wciąż sprawia wysoce kameralne wrażenie. Stoisk z piwami było chyba ciut więcej niż rok temu, ale wciąż ich ilość raczej nie przekraczała liczby 10. W większości były to te same ekipy co rok temu. Ludzi też było więcej, zwłaszcza wieczorem. Nie można jednak tego porównać do ścisku i kolejek na wielkich piwnych imprezach we Wrocku, czy Wawie. Tu panuje typowo spokojna atmosfera. Jest czas by napić się piwa i spokojnie pogadać z właścicielami browarów/piwowarami. Piwnej blogerki nie było za dużo, ale tak jak mówię – lud ten woli pojawiać się na bardziej masowych i rozreklamowanych eventach. Oczywiście kilka blogerskich tuzów krążyło po dziedzińcu zamkowym – Kopyr, Michał Kopik, Tomek Gebel, Piwna Zwrotnica, Kuba Niemiec, Docent, Bartek Nowak. Może jeszcze ktoś, kogo nie widziałem albo nie znam…


Jak to zwykle bywa na piwnych festiwalach prócz piwa są także jakieś dodatkowe atrakcje typu wykłady, konkursy, szkolenia, panele degustacyjne, itepe. Mnie takie rzeczy średnio interesują, toteż lata mi koło tyłka, co się dzieje na scenie, czy obok niej. Jakieś grajki tam były, było też rozstrzygnięcie corocznego Konkursu Piw Pracowniczych Grupy Żywiec i konkursu na najlepszy porter bałtycki, czy jakoś tak. Moja obojętność w tym temacie jest spora. Nie mogłem jednak odmówić sobie wykładu mojego znajomego blogera Bartka Nowaka, który jakiś czas temu z piwowara domowego przeszedł na zawodowstwo i nawijał o tym, jak mu się to udało osiągnąć. Prelekcja była fajna, rzeczowa i konkretna. Podobało mi się.

Na koniec napiszę jeszcze o jednej atrakcji, która wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie – Silent Disco w komorze lodowej. W środku panuje dyskotekowa atmosfera, mimo że nie słychać muzyki. No, chyba że przy wejściu założysz bezprzewodowe słuchawki, z których leci fajna nuta. Co ważne, do wyboru masz aż trzy ścieżki dźwiękowe, przełączane przyciskiem na słuchawkach! Tak więc ty decydujesz czego słuchasz i przy czym się bawisz :) Bardzo fajna sprawa. Dla patrzącego z boku ciekawie, a zarazem komicznie wyglądają ludzie tańczący w ciszy i mający niekiedy bardzo zróżnicowane ruchy. Bo przecież słuchają innego rodzaju muzyki, mimo że stoją obok siebie. Polecam.

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw...

Okocim IPA z Mango i Pigwą

  Książęce IPA jest z nami od początku 2018 roku. Żywiec IPA dwa miesiące krócej. Okocim IPA natomiast dopiero od kilku dni. Jestem w ciężkim szoku, że to tak długo trwało. Z „wielkiej trójcy” koncernów to właśnie Carlsberg Polska miał i wciąż ma najsłabszą ofertę piwną. Przynajmniej dla beergeeka , tudzież szanującego się piwosza. W zasadzie oprócz niezłej pszenicy i dobrego portera, to wieje nudą jak cholera. Niby mieli kiedyś serię „Piwo Sezonowe”, czy „Kasztelan Specjały”, ale to trwało chwilę i poza koźlakiem i świątecznym nic bym nie polecił. No i mamy 2025 rok i oto w końcu - niemal na białym koniu - pojawia się IPA marki Okocim. Oczywiście z „wkładką” owocową, bo jakże to mieli zrobić uczciwą ipkę opartą tylko na chmielach? Przecież tego nikt by się chwycił ;> W składzie mamy sok z mango, z pigwy oraz z jabłek. Niestety na samym końcu składników znalazły się… aromaty! Jakże by inaczej. W sumie to nawet się nie zdziwiłem tym faktem. Z chmieli do kotła dali polską S...

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów,...

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasne...

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada...

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymaw...

WIELKI TEST PIW W ZIELONYCH BUTELKACH

Oj, dużo Harnasi musieli wyduldać osiedlowi żule przez czas, który minął od ostatniego Wielkiego Testu w gronie moich najlepszych znajomych. Prawie półtora roku trzeba było czekać na to, jakże fajne wydarzenie, ale jak to zwykle bywa nie zawsze każdemu pasowały terminy. No, ale jak już się spotkaliśmy to i się działo ;) Szesnaście różnych piw, ale o co najmniej jednym wspólnym mianowniku. Ilość bodajże rekordowa spośród naszych testów, ale przecież rynek pod tym względem nie zawodzi. Zielone butelki są wszędzie, bo przecież te piwa są takie chmielowe ;) Do sedna zatem. SPRAWY TECHNICZNE Tak jak było wcześniej, tak i teraz – anonimowe próbki, piwa odpowiednio schłodzone, dziesięciopunktowa skala i później średnia arytmetyczna naszych ocen. Pod uwagę braliśmy przede wszystkim poziom nachmielenia, jak również rześkość, pijalność oraz poziom i jakość goryczki. No i oczywiście wady, które niekiedy też miały miejsce. Przy okazji wyjaśniłem testerom czym jest ”zapach skunksa...

Łomża Jasne (zielona butelka) vs Łomża Jasne (brązowa butelka)

  Na blogu było już porównanie Perły Chmielowej i Namysłowa Pils w brązowych i zielonych butelkach. Pora więc uczynić to samo z piwem Łomża Jasne, które zrobiło się szalenie popularne w ostatnich latach. Mimo różnych flaszek, teoretycznie są to te same piwa, ale jak pokazała praktyka, rzeczywistość może być zgoła odmienna. Nie ma tu jakiejś wielkiej historii z tym związanej. Mniej więcej od pół roku w Żabce można nabyć Łomżunie Jasną w brązowej butelce zwrotnej. Dotychczas jak sądzę, była ona dostępna tylko wokół komina. Taka sytuacja ma miejsce także w przypadku Perły Chmielowej. Z jakiegoś powodu jednak Van Pur postanowił to zmienić. Dzięki czemu w całym naszym kraju cebulactwem płynącym, możesz kupić także brązową butlę. To koniec opowieści „Z mchu i paproci”. Degustację porównawczą czas zacząć. Łomża Jasne (zielona butelka) Złociste i klarowne piwo okryło się średnio obfitą pianą. Dość drobną, puszystą i umiarkowanie trwałą. Łomża z zielonej flaszki smakuje całkiem ...