Baltic
Porter Day zbliża się wielkimi krokami. Jako że jestem z deka
niecierpliwy (czyt. pierdolnięty) i nie mogę doczekać się soboty, to zrobiłem
sobie na blogu „Tydzień z Porterem Bałtyckim” :) Co dzień jeden
porterek i tak, aż do soboty! Mogłem też wybrać inną alternatywę – w sobotę
obalić wszystkie sześć sztuk, ale po primo
nie stać mnie na przeszczep wątroby, a po drugie primo obawiam się, że zmiotłoby mnie pod stół już po czwartym…
Tak więc wszystko przemawia za tym, aby to było
jedno piwo dziennie. Jako drugie na warsztat biorę Porter Bałtycki od Deer
Bear, powstały na bazie receptury piwowara domowego Mariusza Bystryka. Niezwykle
bystry ten Mariusz musi być, skoro nosi takie nazwisko ;) Mamy tu klasyczny
porter bałtycki, co jedynie okraszony płatkami owsianymi oraz cukrem Muscovado
– czyli brązową odmianą cukru trzcinowego.
Znowu musiałem iść przez śniegi i zaspy, by cyknąć
focie. Wybór padł na mój ulubiony pagórek do robienia zdjęć, znajdujący się tuż
za moim obejściem. Śniegu było więcej niż sądziłem, toteż wróciłem z częściowo
mokrymi skarpetkami. No, ale nie o skarpetkach miało być, tylko o piwie.
Ciecz
wygląda na czarną i bardzo mętną. Widać to już podczas nalewania. Bez problemu
udało mi się uformować całkiem okazałą czapę drobnej i puszystej piany o barwie
cappuccino. Piana jest niebywale zwarta i trwała. W tej materii przypomina bitą
śmietanę. Lejsing też niczego sobie.
Firany są liczne i okazałe. Jestem na tak :)
Od patrzenia na piwo nie poczuje się procentów, więc
w końcu trzeba zamoczyć dzioba. Piwo jest bardzo gładkie, puszyste i aksamitne.
Sprawia bardzo podobne uczucie jak porter z Podgórza. Tylko, że tutaj wiem, że
to zasługa płatków owsianych, a tam nie wiedziałem czyja. Piję i mlaskam, piję
i wywracam ozorem na lewo i prawo. Kurde, albo brakuje mi tu trochę pełni, albo
nie nazywam się Amator Piwa. Jak na 21 ballingów,
to chyba ciut za wodniste jest to piwo. Mamy tu spore pokłady mlecznej i
deserowej czekolady, ale niekoniecznie tej z najwyższej półki. Są też praliny,
akcenty kakao i melasy. Dosyć słodko, ale bez przesadyzmów. Palone słody
udzielają się tutaj w bardzo ograniczonym zakresie, raczej są to prażone słody
jeśli już. Czystej paloności jest tutaj tyle, co kot napłakał i to kot
twardziel, który nie płacze z byle powodu. Na finiszu przez moment pojawia się
lekka kawa i to by było na tyle. Goryczka jest niewielka, a całość jakaś taka
mdła i niewyraźna.
Smak nie powala swoją złożonością, ale zapach na szczęście jest nieco bardziej interesujący. Ze szkła wydobywa się głównie różnej maści
czekolada, podszyta silnym kakaowym zacięciem. Fajne to jest, ale pod
warunkiem, że nie dominuje tak jak
tutaj. Na drugim planie mamy wyraźne nuty słodkiej melasy i cukru trzcinowego
(to ten Muscovado na pewno). Ciemne, opiekane słody ponownie pełnią role tła,
co akurat wydaje się jak najbardziej na miejscu. Na szczęście w tym tle
odnalazłem także piękne niuanse suszonych owoców, które bardzo cenię i z
jęzorem na gębie zawsze szukam w porterach bałtyckich. Suszona śliwka, rodzynki
i figa wnoszą tu pewne pokłady świeżości, których tak brakuje w smaku. Daleko
na horyzoncie majaczy też subtelna nuta szlachetnego alkoholu, kojarząca się z
jakimś czekoladowo-owocowym likierem. Podoba mi się taki obrót sprawy.
Porter od ‘jelenio-niedźwiedzia’ to nawet niezły
napitek. Może nie powala głębią i jest trochę mdły i monotonny w smaku, ale
aromat jak najbardziej będzie się Wam podobać. Piwo jest przyjemnie gładkie i
aksamitne. Treściwe i dosyć słodkawe, ale na pewno nie ulepkowate. Pije się je
z umiarkowaną szybkością, co w przypadku tak mocnego napitku wydaje się być
rozsądnym posunięciem.
Cóż, piwo ma pewne plusy i pewne minusy. Nie jest to
mój ideał, ale jak najbardziej mogę jedno obalić.
OCENA: 7/10
CENA: 11ZŁ (Skład Piwa)
ALK. 9,4%
TERMIN WAŻNOŚCI: 21.04.2017
BROWAR DEER BEAR//BROWAR STAROMIEJSKI JAN OLBRACHT
Komentarze
Prześlij komentarz