Przejdź do głównej zawartości

MAWASHI GERI z PIWOTEKI




He, he „Tydzień z Browarem Piwoteka” czas zacząć. Dawno nie było już „Tygodnia z…”, a nazbierało mi się ostatnio kilka piw od Marka Puty, więc czemu by nie? Kto bogatemu zabroni? No właśnie. Nikt kuwa, Nikt!
Browar Piwoteka zna chyba każdy szanujący się w tym kraju birgik. Ekipa jako jedna z nielicznych w Polsce słynie z ekstremalnych dodatków do piwa. Skubańcy wrzucają do kadzi, co tylko się da. No i dobrze. Mają przynajmniej cojones ;)
Tydzień rozpoczynam od piwa Mawashi Geri, choć za cholerę nie wiem co te słowa znaczą. W ogóle mam problem z piwotekowymi nazwami, które wg mnie są jakieś takie…. dziwne. No, ale zostawmy to. Mawashi to Sushi IPA, czyli taka IPA po japońsku. Piwo oparto na tylko jednym chmielu o japońskich korzeniach - Sorachi Ace. Okraszono je płatkami ryżowymi oraz imbirem. A śmiałym składnikiem – jak byśmy powiedzieli w przypadku piwa z serii Miłosław – są tutaj wodorosty Nori, powszechnie używane do zawijania sushi właśnie. Polecieli chłopaki po bandzie, nie ma co. Żeby mi tu jakieś glony do piwa wtykać? A co ja, jakiś glonojad jestem kuwa mać?! ;p
No, ale spróbuje. Boję się, ale spróbuję. Przecież nie wyleję piwa za dziewięć ziko. Jak już kupiłem, to wypiję. Trzeba mieć cojones jak w Piwotece majom. 


Otwieram i przelewam. Piwo wygląda ładnie. Posiada przyjemną dla oka złocistą barwę. Jest lekko zamglone, ale jeszcze nie mętne. O pianę nie muszę się prosić. Czapa białej i drobnej piany jest bujna jak fryzura typowego Afroamerykanina w latach 70-tych XX wieku. Skubana, a jaka trwała! Prawie wcale nie opada, a jak już to zrobi, to i tak jej znaczna część zostaje na ściankach. Lejsing pierwsza klasa. Brawo.
Samym wyglądem się jednak nie użyje. Od patrzenia jeszcze się nikt nie najadł, czy w tym wypadku nie napił. No to siup, w ten głupi dziób. Są owoce, jest spora słodowość. Normalne piwo w zasadzie. Przez chwilę wydaje się nawet lekko słodkawe, czuć delikutaśny karmelek i słodkie białe owoce w typie ananasa, białych winogron i mango. Jednak po niedługim czasie zza winkla wyłazi chmiel oraz goryczka, które spuszczają nam łomot. Na szczęście jest to delikatny łomot. Goryczka jest dosyć przyjemna, choć troszkę zalega. Posiada łodygowo-pestkowy charakter, a jej moc wydaje się optymalna. W tle chowa się lekka żywiczna nuta z nieznacznym cytrusowym podbiciem oraz fajnym imbirowym zacięciem. Ogólnie bardzo mało tu tych cytrusów właśnie, a szkoda. Szukam teraz tych wodorostów, no ale ciężko mi tu je konkretnie wskazać. Coś tam w posmaku majaczy takiego „zielonego” i azjatyckiego. Może to właśnie to?

Pół piwa już opróżniłem. Ciecz porządnie się już ogrzała, zatem czas na wąchanko. Aromat nie jest jakiś mocno wyraźny. Nic mi tu nie bucha, nie chucha. Jak to mówią, nosa nie urywa, chociaż jakoś źle też nie jest. Piwo pachnie przyjemnie, głównie owocowo. Podobnie jak w smaku są to raczej te słodsze owoce, tropikalne. Kwaskowych cytrusów jest tutaj tyle, co kot napłakał. Mango, marakuja, ananas oraz liczi. To one rozdają tu karty. Dalej mamy spore pokłady słodu, podbite słodkawym karmelem i subtelnym muśnięciem kokosu (kokosa?). Nie wiórek kokosowych, tylko świeżego kokosu (Sorachi Ace się kłania). W tle pojawia się lekko landrynkowy aromat oraz ździebko imbiru, trawy oraz chmielu. Jest w ogóle takie słowo „ździebko”? Moja babcia tak mawia.
Ogólnie piwo jest całkiem w porządku. Optymalne, czyli średnie wysycenie dobrze podbija jego pijalność. Mawashi Geri pije się dość żwawo, za co duży plusik. Pełnia też jest niezła, podobnie jak idealnie dobrany balans. Goryczka co prawda minimalnie zalega, ale da się z tym żyć. Całość została sprytnie umieszczona pomiędzy treściwością, a wytrawnością. Nie jest ani zbyt gorzko, ani zbyt słodko. Mimo to daleki jestem od piwnych uniesień, czy innych orgazmów. Wbrew temu co piszą na etykiecie piwu brakuje kopa. Takiego ciosu karate właśnie, który powaliłby mnie znienacka na glebę, założył kajdanki i dobrał do tyłka… No dobra, z tym tyłkiem to przesadziłem ;p
OCENA: 7/10
CENA: ok 9ZŁ
ALK. 6%
TERMIN WAŻNOŚCI: 21.05.2017
BROWAR PIWOTEKA

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasne...

WIELKI TEST PIW NIEPASTERYZOWANYCH

Był wieczór. Była zima. Był luty i było zimno, ale nie było śniegu. Na kwadrat wjechało mi kilkoro znajomych z tortem, szampanem i „czymś mocniejszym”. Tak, dwa dni wcześniej miałem urodziny. Nie powiem które, bo i tak zabrakłoby Wam palców do liczenia. Podpowiem tylko, że „trójka” z przodu już jakiś czas temu wskoczyła ;) Przyjąłem gości z wielką uciechą, no ale przecież w gościach nie można siedzieć o suchym pysku. No to tak na rozgrzewkę żeśmy zrobili test – Wielki Test Piw Niepasteryzowanych! A co było dalej, to już pozostanie naszą słodką tajemnicą ;p Planowałem to już od bardzo dawna, ale Bóg mi świadkiem, naprawdę ciężko jest zebrać odpowiednią ekipę. Moja ekipa do Wielkich Testów oczywiście nie jest stała jak możecie zobaczyć po zdjęciach, ale można powiedzieć, że trzon „testerów” pozostaje raczej niezmienny. Cóż ciekawego jest w piwach niepasteryzowanych? W sumie to nic. Wydaje mi się, że boom na tego typu napitki już dawno minął. Obecnie chyba już mało kto daje się ...

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów,...

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw...

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst...

OKO W OKO - Warka Classic vs Warka Złoty Pils

Zamarłem. Grupa Żywiec wypuściła pilsa! Ponoć prawdziwego pilsa, z goryczką i konkretną słodowością. Okazją jest pięćdziesięciolecie Browaru Warka. To najmłodszy i najnowocześniejszy browar w strukturach GŻ. Warka Złoty Pils się zowie ta nowość. Na razie do kupienia tylko w ‘biedrze’, ale później będzie wszędzie. Piwo ma 12,5° Blg i 5% alko. To bardzo dobre parametry, takie kraftowe wręcz. Nachmielono je Lubelskim, Marynką oraz Magnum. Do tego podano pełny skład! Czaicie to? Bo ja wciąż nie dowierzam. Oczywiście nie ma tu żadnych niesłodowanych dodatków. Można? Można. Żeby było trochę ciekawiej postanowiłem zestawić tą świeżynkę z Warką Classic, aby zobaczyć różnice. Lecimy z tym koksem.  Warka Classic Złociste piwo z obfitą, drobną i zwartą czapą białej piany, która opada w średnim tempie. Smak jest nieco wodnisty, typowo słodowy. Jest jakiś tam chlebek i trochę herbatników. Chmielu jak na lekarstwo. Goryczki dokładnie tyle samo. Nawet kot by więcej napłakał. No szału ni...

V.I.P. MOCNE Z BIEDRONKI - RÓŻNICE MIĘDZY PUSZKĄ A BUTELKĄ

Ludzie ratunku! „Bieda-piwo” z biedry wkracza na salony! Kto nigdy w życiu nie pił V.I.P.a z Biedronki niech pierwszy rzuci we mnie kamieniem. Żadnych chętnych? Tak myślałem.  V.I.P. Mocne to piwo kultowe . Jest bezczelnie tanie, mocne (nieźle dmucha w kaszkiet) i można je kupić w każdym z tysięcy sklepów największej sieci handlowej w tym kraju. Stosunek ceny do procentów jest w V.I.P.ie tak korzystny, że wywołuje spazmy i inne orgazmy wśród głodnej alkoholu klienteli. Zna je każdy, a kto nie zna, ten musi poznać . Mi też kilka razy zdarzyło się mieć z nim kontakt. W czasach liceum człowiek nie miał zbyt wiele hajsu, więc musiał sobie jakoś radzić… Ale nie o tym miało być, nie o tym. Odkąd pamiętam na biedronkowej półce zawsze dumnie stały puszki z V.I.P.em. Jednak ku mojemu zdziwieniu jakiś czas temu obok puszek pojawiły się także butelki! Biorę jedną do łapy i czytam: „Wyprodukowano przez – Zakłady Piwowarskie Głubczyce S.A.”. O żesz w mordę – pomyślałem. Przecież p...

WIELKI TEST PIW W ZIELONYCH BUTELKACH

Oj, dużo Harnasi musieli wyduldać osiedlowi żule przez czas, który minął od ostatniego Wielkiego Testu w gronie moich najlepszych znajomych. Prawie półtora roku trzeba było czekać na to, jakże fajne wydarzenie, ale jak to zwykle bywa nie zawsze każdemu pasowały terminy. No, ale jak już się spotkaliśmy to i się działo ;) Szesnaście różnych piw, ale o co najmniej jednym wspólnym mianowniku. Ilość bodajże rekordowa spośród naszych testów, ale przecież rynek pod tym względem nie zawodzi. Zielone butelki są wszędzie, bo przecież te piwa są takie chmielowe ;) Do sedna zatem. SPRAWY TECHNICZNE Tak jak było wcześniej, tak i teraz – anonimowe próbki, piwa odpowiednio schłodzone, dziesięciopunktowa skala i później średnia arytmetyczna naszych ocen. Pod uwagę braliśmy przede wszystkim poziom nachmielenia, jak również rześkość, pijalność oraz poziom i jakość goryczki. No i oczywiście wady, które niekiedy też miały miejsce. Przy okazji wyjaśniłem testerom czym jest ”zapach skunksa...