Hopus Jumbo to drugi trunek spożywany w
ramach „Tygodnia z Browarem Pinta”. Ciekawy jestem, czy tylko mnie nazwa ta
kojarzy się z latem 96 i nieśmiertelnym hitem Mistera Presidenta. Każdy kto żyw nucił wówczas ‘jaja je koko dżambo, jaja je’. Kurde tyle lat minęło, a ja wciąż
nie wiem po jaką cholerę koko dżambo jadł te jaja? ;>
Dobra, żarty na bok, bo mam tu przecież piwo do
wypicia i to nie byle jakie. Hopus Jumbo to mocniejsza (imperialna) wersja
popularnego i okrutnie smacznego Black IPA
od Pinty, co się zowie Hopus Pokus. Może nie jest to najlepszy napój chłodzący na
obecne temperatury, ale szczerze – mam to gdzieś. Uwielbiam czarne ipy, a
podwójne/imperialne czarne ipy uwielbiam podwójnie (o ile nie są spartaczone). Zdublowana dawka szczęścia.
Dwupak endorfin w płynie. Jaja je koko
dżambo, jaja je :D
Młodszy brat Hopusa Pokusa wygląda zacnie i
schludnie. Ze szkła łypie na mnie czarna ciecz okryta obfitą czapą drobnej,
beżowej i puszystej piany, która praktycznie nie opada. Stoi w miejscu jak zaczarowana,
a w miarę picia zostawia liczne zacieki na ściankach. Piwo w szkle wygląda i zachowują
się naprawdę wzorowo.
W smaku też jest dobrze. Trochę martwi mnie bardzo
niskie wysycenie, ale dalej jest już tylko lepiej. Piwo doskonale łączy w sobie
wpływy nowofalowych chmieli i ciemnych słodów. Nie brakuje tu owoców
tropikalnych, odpowiedniej dawki żywicy i ziołowo-cytrusowego podtekstu. Z drugiej
strony barykady atakuje nas niebotycznie przyjemna czekolada (taka gorzka,
prawdziwa), wspierana przez lekko palone słody, łagodną kawę i nader urodziwe
nuty kakao. Jakby się uparł to i orzechy laskowe by tu znalazł, a nawet chleb
razowy. Po każdym łyku gardziołko smaga bardzo sympatyczna i krótka goryczka o
fajnym ziołowo-kawowym zacięciu. Nie jest ona jakaś bardzo mocna. Sugerowane 83
IBU można sobie włożyć w wiadome miejsce. Oczywiście 19% ekstraktu robi swoje,
ale mimo to nie dałbym jej więcej niż 60 jednostek aj-bi-ju. Generalnie smaczne to jak mamusi schabowe. Obie łapki w
górę :)
W aromacie też jest fajnie, z tymże tutaj przeważają
ciemne klimaty – ponownie sporo czekolady, kakao, opiekane słody, orzechy i
delikatny karmel. Jankesi jakby się trochę wystraszyli i pochowali się po
kątach. W jednym kącie majaczy odrobina żywicy, w drugim pobrzmiewają cienie
owoców tropikalnych, w trzecim baraszkują zwiewne cytrusy, a w czwartym zwykły
europejski chmiel oraz jakieś zioła. Sumarycznie jednak w zapachu rządzi czerń
i nie za bardzo daje pole do popisu „zielonym aspektom”. Trochę szkoda, ale
jakoś to przeżyje.
Hopus Jumbo to naprawdę niezłe piwko. Posiada sporą
pełnią, gładką fakturę, niezłą złożoność i odpowiednią treściwość. Chwilami
jest trochę słodko, ale bez przesadyzmu. Słodkim ulepkiem bym tego nie nazwał,
chociaż dalej twierdzę, że goryczka to się tutaj nie popisała. Balans jest
raczej przeciętny. Mimo to pijalność jest bez zarzutu. Piwo pije się szybko i w
miarę przyjemnie.
Cóż, piwo ma potencjał, ale chyba nie do końca
został on wykorzystany. Kilka drobnych mankamentów nieco zniżyło loty tego
napitku. Jednak wciąż jestem rad, że spróbowałem imperialnej wersji Hopus
Pokus. Z przykrością jednak twierdzę, iż pierwotna wersja jest/była dużo
lepsza.
OCENA: 7/10
CENA: ok 8.50ZŁ
ALK.7,9%
TERMIN WAŻNOŚCI: 04.01.2017
TERMIN WAŻNOŚCI: 04.01.2017
BROWAR PINTA// BROWAR ZARZECZE
Komentarze
Prześlij komentarz