Przejdź do głównej zawartości

HOPUS POKUS


ALK.6,3%. Czary mary, hokus pokus...tfu, tfu – Hopus Pokus! Tak właśnie brzmi nazwa najnowszego piwa z pierwszego (który odniósł sukces) polskiego browaru kontraktowego, czyli z Pinty. Jakaś tam prapremiera była niby już w grudniu, jednak piwo tak naprawdę na salony wdarło się dopiero w styczniu.
Aż dziw bierze, że nasza kochana Pinta (skądinąd znana z zakusów do śmiałych eksperymentów) do tej pory nie miała w swojej ofercie żadnego Black IPA, przez niektóre kręgi nazywane Cascadian Dark Ale, albo nawet India Black Ale. Mniejsza o nomenklaturę, ważne jest to, że jest to jedno z moich najulubieńszych piw obok AIPA, Double AIPA, bocka, doppelbocka, weizena, dunkel weizena, weizenbocka, witbiera, rauchbiera, roggenbiera, dubbla, quardupla, RISa, portera bałtyckiego, barley wine i pozostałych dziewięćdziesięciu procent piwnych stylów jakie są na świecie!
Ostatnio sporo nam się namnożyło w Polsce tych ‘blek ipów’. Może nie jestem tak dokładny jak GUS, ale na oko będzie co najmniej ze 3 lub 4 w ostatnich kilku miesiącach, co z pewnością napawa mnie radością i niepohamowanym optymizmem. 


Hopus Pokus generuje całe morze obfitej i puszystej piany. Mieszano ziarnista czapa o barwie cappuccino jest diabelnie trwała, gęsta i zbita. Skubana prawie w ogóle nie chce opadać i cudownie oblepia szkło, tworząc w ten sposób bardzo ładny spektakl.
Piwo sprawia wrażenie niemal czarnego, jednak pod światło nawet Stępień z „13-go Posterunku” dojrzałby w nim wyraźne brunatne refleksy.
Aromat jest silny niczym Pudzian za swoich najlepszych czasów. Mamy tu niemal idealny kolaż czekoladowego słodu z cytrusowo-żywicznymi akcentami ‘hamerykańskich’ chmieli, przy czym mam wrażenie, że żadne z nich nie chce być liderem tego swoistego wyścigu szczurów. Zostawmy to jednak, bowiem drugoplanową rolę z niemałym powodzeniem dzierżą kwiaty oraz przyjemnie rześkie owoce tropikalne z pod znaku mango, liczi i marakui. W tle swój biedny żywot wiedzie stonowana kawa zbożowa, podszyta z lekka palonymi, ciemnymi słodami. Sumarycznie przez nos wciągam w kółko to samo: czekolada, cytrusy, tropiki, żywica i ciemne słody. I tak do porzygu... Żartowałem – zapach naprawdę bardzo mi się podoba.

W smaku piwo jest nad wyraz gładkie i aksamitne, jakbym pił jakiegoś oatmeal stouta. Z początku atakuje nas spora dawka przyjemnej czekolady, lekkiej kawy i umiarkowanie palonych słodów (tzw. ciemna strona mocy). Jednak po dłuższej chwili mikrofon przejmują ‘zielone’ klimaty, gdzie główne role grają owoce tropikalne, chmiel, iglaki, lekka żywica i garść kwaskowych cytrusów, dająca chwilową rześkość. W posmaku pałęta się nieco popiołowych niuansów, które jednak z żaden sposób mi nie przeszkadzają. Finisz został okraszony dość mocną i wyraźną, ale nie przesadzoną goryczką, która jest krótka, nie zalega i wykazuje się sporą szlachetnością. Kurczę... dobre to jest!
Nowość od Pinty smakuje jak rasowe Black IPA. Nie brakuje tu ani ciemnych, ani tych jasnych (zielonych) klimatów, które uzupełniają się niczym syjamscy bliźniacy. Pełnia jest wprost powalająca, zaś treściwość podzieliła się obowiązkami z wytrawnością – piwo nie jest  zbyt słodkie, a jednocześnie nie do końca urzeka swoim wytrawno-gorzkim finiszem. Jeśli do tych laudacji dorzucimy jeszcze nadspodziewanie wysoka pijalność, to już normalnie czapki z głów Ladies and Gentelmen!
No, no, Pinta po raz kolejny wzniosła się na wyżyny swojej doskonałości (z czym ostatnio miewała pewne problemy).
OCENA: 9/10
CENA: ok. 7.50ZŁ
BROWAR PINTA

Komentarze

  1. gdybyś do recenzji dodawał datę przydatności/nr warki, to nic złego by się nie stało

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

WIELKI TEST PIW TYPU DESPERADOS

Wielki Test Piw Typu Desperados, Wielki Test Piw Aromatyzowanych Tequilą, Wielki Test Piw o Smaku Tequili. To chyba wystarczające zajawki, by każdy piwny Janusz się pokapował o co mi chodzi. Wspólną ich cechą jest dodany aromat tequili, a przy okazji cały szereg różnych substancji chemicznych. Bazą jak sądzę jest tu zwykły jasny lager, który i tak finalnie nie odgrywa praktycznie żadnej roli. Tequila to słynna meksykańska wódka produkowana ze sfermentowanego soku agawy niebieskiej. Istnieje wiele jej odmian, a niektóre z nich są nawet przez kilka lat leżakowane w dębowych beczkach po bourbonie, whisky, sherry , czy koniaku. Przymierzałem się do tego tematu jak pies do jeża, czy saper do bomby. Plan był prosty, ale z wykonaniem jak zwykle spore problemy. Główny problem jak zwykle tkwił w zapewnieniu sobie odpowiedniego materiału do testu. Zebranie wszystkich tego typu piw jakie przyszły mi do głowy, okazało się oczywiście niewykonalne z bardzo prostego powodu – niektóre po pros