ALK.4,9%. Wiem, wiem, ostatnio pojawiło się na rynku nowe
piwo z Wąsosza – Freddie, ale jeszcze nie zdążyłem go kupić (obiecuję szybką
rehabilitację). Tymczasem okazało się, że jakimś cudem umknął mi w między
czasie Albert, który jest z nami już od kilku miesięcy.
Wąsaty Albert przynajmniej jak dla mnie okazał się być
najłatwiejszą do odgadnięcia zagadką, jeśli chodzi o właściciela prezentowanego
zarostu. No sorry, ale postać Einsteina jest co najmniej tak charakterystyczna
jak śp. Michaela Jacksona, Matki Teresy z Kalkuty, czy Charliego Chaplina.
Przyznam się Wam bez bicia, że nie jestem wielkim
orędownikiem krzyżówek weizena z czymś tam. W przypadku Alberta jest to
niezbyt odkrywcze połączenie bawarskiej tradycji z jankeskim chmieleniem w
postaci lupulin chmielu Mosaic. Dla mnie piwo pszeniczne to świętość, swego
rodzaju sacrum, którego nie powinno się kalać żadnymi obcymi wtrętami!
Dobra, dosyć gadania, czas na konkrety.
Mimo moich usilnych starań piwo nalało się z niezbyt bujną
jak na weizena pianą. Puszysty kożuszek zbudowany jest z drobnych
pęcherzy, a jego kolor jest białawy z lekką domieszką szarości. Niestety wysoka
żywotność nie jest cechą dominującą tejże piany, która znika niemal do zera w
przeciągu kilku minut. Lacing obecny, ale także niczego nie urywa.
Piwo zostało odziane w klasyczną, weizenową szatę – w
żaden nie sposób nie można się przyczepić do jego mleczno-pomarańczowej barwy z
ciemnozłotymi refleksami.
Wysycenie Alberta również jest bardzo stylowe – wysokie,
drobne, lekko szczypiące i orzeźwiające zarazem.
W smaku wąsaty jegomość jest całkiem przyjemnym napitkiem.
Chlebowa słodowość wydaje się dominować nad wątłym (acz obecnym) cytrusowym
muśnięciem i dość wyraźną dozą drożdży. Nie mniej jednak od niemieckiej klasyki
to piwo jest dalekie – nie czuję tu w ogóle bananów, a tym bardziej żadnych
goździkowych fenoli, które sądząc po rodzaju użytych drożdży powinny się tu
jednak objawiać. Jest za to bardzo niewielka, wręcz symboliczna pikantność,
garść chmielowo-trawiastych niuansów oraz krótka i niezalegająca goryczka od
nich pochodząca, która jak na pszeniczne standardy jest dość wyraźna.
Pamiętając jednak o obecności Mosaicu, efekt ten wydaje się być zamierzony i
pożądany wręcz.
Co ciekawe w aromacie pojawiły się, tak oczekiwane przeze mnie
estry bananowe. Być może daleko z tyłu majaczy nawet jakiś niewyraźny goździk,
ale jeśli nawet, to jest on nieomal na granicy mojej percepcji. Na drugim
planie dość wyraźnie objawia się przyjemna słodowa nuta o nieco
chlebowo-zbożowym profilu, pokropiona z lekka niewielkim niuansami drożdżowymi.
Tło zostało wypełnione przez średnio natarczywe akcenty chmielowe, które wbrew
moim obawom całkiem nieźle komponują się z całą resztą.
Jeśli miałbym rozliczyć Szanownego Pana Alberta z umownego
stylu American Weizen to wyglądałoby to następująco: zapach może i
faktycznie stanowi dość udany miks niemieckiego piwa pszenicznego z
amerykańskim (lecz delikatnym) chmieleniem. Natomiast w smaku nie widzę tu
praktycznie w ogóle efektu pracy drożdży do piw pszenicznych, a nawet jeśli
takowe występują, to zostały całkowicie przykryte przez chmielowe tony (a może
tony chmielu?). Jak dla mnie piwo to smakuje w zasadzie jak chmielony po
amerykańsku lager na słodzie pszenicznym.
Albert posiada całkiem niezłą pełnię smaku, a dzięki
wysokiemu wysyceniu jest bardzo rześki i nader pijalny w odbiorze. Sumarycznie
jest to nie najgorsze piwko, jednakże wg mnie za bardzo przechylone na nowofalową modłę.
OCENA: 6/10
CENA: ok. 6.50ZŁ
BROWARY REGIONALNE WĄSOSZ
Komentarze
Prześlij komentarz