Książęce IPA jest z nami od początku 2018 roku. Żywiec IPA dwa miesiące krócej. Okocim IPA natomiast dopiero od kilku dni. Jestem w ciężkim szoku, że to tak długo trwało.
Z „wielkiej trójcy” koncernów to właśnie Carlsberg Polska miał i wciąż ma najsłabszą ofertę piwną. Przynajmniej dla beergeeka, tudzież szanującego się piwosza. W zasadzie oprócz niezłej pszenicy i dobrego portera, to wieje nudą jak cholera. Niby mieli kiedyś serię „Piwo Sezonowe”, czy „Kasztelan Specjały”, ale to trwało chwilę i poza koźlakiem i świątecznym nic bym nie polecił.
No i mamy 2025 rok i oto w końcu - niemal na białym koniu - pojawia się IPA marki Okocim. Oczywiście z „wkładką” owocową, bo jakże to mieli zrobić uczciwą ipkę opartą tylko na chmielach? Przecież tego nikt by się chwycił ;> W składzie mamy sok z mango, z pigwy oraz z jabłek. Niestety na samym końcu składników znalazły się… aromaty! Jakże by inaczej. W sumie to nawet się nie zdziwiłem tym faktem. Z chmieli do kotła dali polską Sybillę, a do chmielenia na zimno użyto Citry i Cascade. Fajnie, ale IPA, która ma zaledwie 4,8% alko wygląda co najmniej śmiesznie. Fakt. Na szczęście z tyłu jest dopisek session IPA, czyli to coś na kształt ipki od Żywca. Oczywiście wysokość ekstraktu pozostaje tajemnicą.
Piwo jest całkowicie klarowne, złociste w barwie. Piana jest bardzo obfita, drobna, dość zwarta i porządnie trwała. Lacing jest jednak znikomy.
Smak jest mocno owocowy z wyraźnie zarysowanym mango, pomelo oraz papają. Później pojawia się delikatna pigwa, pomarańcza, dojrzały agrest oraz brzoskwinia. Z tła wyłuskałem jeszcze kapkę żywicy, kwiatów, laktozy (?) oraz landrynek. Całość podszyta jest dosyć przyjemną i zwiewną słodowością. Finisz natomiast został zwieńczony subtelną goryczką o wypadkowej cytrusów oraz chmielu. Naprawdę smaczny to napitek. Dosyć lekki, słodkawy, minimalnie kwaskowy, a zarazem delikatnie goryczkowy. Co ważne, smakuje całkiem naturalnie. Nie czuć aromatów, a tego najbardziej się obawiałem.
W zapachu też jest dobrze. Mamy tu fajną intensywność, sporą złożoność i ani krzty sztuczności. Piwo pachnie mega owocowo, tropikalnie, soczyście, lekko cytrusowo. Pojawiają się tutaj te same owoce, co w smaku (może w nieco zmienionych proporcjach). Słodowość kojarzy mi się tutaj z piwem pszenicznym. W tle majaczy cichutko zwiewna żywica w asyście landrynek, kwiatów, laktozy i kokosa. Słodki to aromat, ale przyjemny.
Niespodziewanie gładki jest to trunek. Taki aksamitny, wręcz kremowy i nieco śliski. Pełnia jest średnia i to mi pasuje. Czuć, że piwo jest dosyć lekkie, ale na pewno nie wodniste, czy puste w smaku. Balans też jest niezły. Oczywiście przeważa słodycz, ale jest też lekka kwaskowość i symboliczna goryczka. Dzięki czemu całość jest naprawdę dobrze pijalna. Najlepszą robotę robi tu oczywiście owocowość. Fakt – trochę czuć, że nie pochodzi ona tylko z chmieli, ale na serio dobrze to wszystko razem smakuje. Jestem więcej niż zadowolony. W zasadzie to jestem mocno zaskoczony. Nie spodziewałem się tylu fajnych doznań po Okocimiu. Dałbym się nabrać, że to piwo od rzemieślnika.
Jeśli chodzi o przynależność gatunkową, to chyba najbliżej temu piwu do Hazy/Vermont Session IPA. Tyle, że nie ma tu mętności.
OCENA: 7/10
CENA: 4.99ZŁ (Lidl)
ALK. 4,8%
TERMIN WAŻNOŚCI: 13.01.2026
CARLSBERG POLSKA
Komentarze
Prześlij komentarz