Lubię jak browary się kumają ze sobą. Spotykają się, radzą, myślą, debatują, rozprawiają. Wszystko po to, by uwarzyć razem jakieś ekstra piwo. W kooperacji znaczy się. Wiadomo – co dwie głowy, to nie jedna. Razem zawsze raźniej, łatwiej i przyjemniej. Jakby ludzie nie kumali się ze sobą, to zapewne ludzkość przestała by istnieć, ale ja nie o tym miałem, lecz o piwku przecież.
John Smoker to jest właśnie taki kooperacyjny
trunek, co się narodził w Zawierciu w Browarze Jana, we współpracy z Wojtkiem
Frączykiem z Browaru Widawa. Efektem tego współdziałania jest rzeczony Smoked Stout. Nie ma w nim żadnych
dziwnych i sprowadzanych z Saturna przypraw, czy dodatków, ale chodzą słuchy,
że jest to jedno z najlepszych piw dymionych na rynku. Jak wiecie kocham
wszelkie piwa wędzone, więc obok takiego piwa nie mogłem przejść obojętnie. Podobnie
jak nie przechodzę obojętnie obok monopolki, czy półki z piwami w supermarkecie
;)
Fajną etykietę ma ten Dżon Smołker. Nie chodzi mi tylko
o świetny jakościowo papier i masę potrzebnych informacji, ale głównie o
szczegóły graficzne ww. postaci. Od razu widać, że John to fajny facet i na
bank lubi Stouty. No, ale etykietą to
ja nie wyżyję, czas na pierwszy kontakt.
Piwo w smaku jest zajebiście kremowe i gładkie.
Uczucie bardzo podobne do picia Guinessa z azotem (Draught). Nie mam pojęcia jak oni to zrobili, ale już na wstępie
mają u mnie sporego plusa. Jedźmy dalej. Jest łagodna kawa z mlekiem/śmietanką,
dużo mlecznej czekolady, słodkich pralinek i lekko palonych słodów. Znajdzie
się też nieco karmelu, opiekanego pieczywa i prażonego ziarna. Czystej
wędzonki, czy też dymu jest naprawdę niewiele, a szkoda, bo liczyłem na
solidnego buta na twarz. W tle majaczy za to ociupinka cykorii oraz suszonych
owoców (rodzynki, śliwki), które nieźle rekompensują nikłą wędzonkę. Goryczka
jest słaba i posiada lekki palono-chmielowy profil. Sumarycznie piwo smakuje
trochę za słodko, ale może taki był koncept kooperantów. Ciężko mi ocenić.
Do samego wyglądu piwa nie sposób się przyczepić.
Ciecz jak czarna jak smoła. Generuje bardzo bujną, drobną i puszystą pianę,
która długo cieszy oko. Zupełnie jak nowe BMW M5 ;D
Aromat jest dość podobny, co wcale jednak nie
znaczy, że nudny. Tu również dominują klimaty łagodnej kawy, deserowej
czekolady, pralin i delikatnie palonych słodów. Dalej mamy nieco karmelu, cukru
kandyzowanego i alkoholu, którego się tu jednak nie spodziewałem. Na szczęście
odrobina likierowych naleciałości w ciemnym piwie, to żadna dla mnie tragedia.
Wręcz pożądam takich klimatów w mocnych trunkach. Kto liczył na wytrawnego Dry Stouta, będzie srogo zawiedzony.
Zdecydowanie bardziej mi to przypomina FESa o czym świadczą także nuty
suszonych śliwek, rodzynek i wiśni. Naprawdę fajnie to pachnie. I like it! Choć wciąż mam na uwadze, że
miał być to dymiony Stout. Samego
dymu jednak w zapachu nie uświadczysz.
John Smoker ma swoje wady i zalety. Do tych
pierwszych z pewnością można zaliczyć słabiutką goryczką/nikły balans oraz niemal
zupełny brak cech wędzonych. Z plusów mogę wymienić niezłą złożoność, super
kremową fakturę, a także przyjemne klimaty suszonych owoców i całkiem niezłą
pijalność. Pełnia o dziwo nie jest jakaś bardzo wysoka. Piwo sprawia wrażenie
raczej lekkiego, a przecież 16,5°Blg to wcale nie tak mało. Fakt, całość
smakuje dosyć słodko, ale na szczęście ciecz nie zamula jakoś strasznie.
Nie wiem, na ile jest to efekt przypadku, a zamysłu
piwowarów. W każdym bądź razie jest to niezłe piwo. Niezłe, choć do wybitności
mu daleko.
OCENA: 7/10
CENA: ok 7.50ZŁ
ALK.6,2%
TERMIN WAŻNOŚCI: 30.08.2016
TERMIN WAŻNOŚCI: 30.08.2016
RZEMIEŚLNICZY BROWAR
JANA & BROWAR WIDAWA
Komentarze
Prześlij komentarz