„Tydzień z Browarem Pinta” czas zacząć. Na
szczęście ekipy tej nie trzeba nikomu przedstawiać, więc nie muszę na darmo
strzępić klawiatury. Pinta warzy od pierwszego dnia piwnej rewolucji w Polsce i
niech nam to stwierdzenie wystarczy.
Dziś na wokandzie ich najnowszy kwach – Epsilon się
zwie. Do tej pory wszystkie Soury od
Pinty były lekkimi, sesyjnymi piwami. Tym razem jest inaczej o czym świadczą
dość spore parametry. Piwo zostało zaszczepione blendem, aż trzech szczepów
bakterii Lactobacillus. A całość nachmielono oczywiście po amerykańsku. Na
zimno też. To tyle teorii, czas na praktykę, czyli konsumpcję :)
I to jest właśnie najlepsze w tym fachu!
Kwas Epsilon przywitał mnie ładnym,
bursztynowo-pomarańczowym kolorem. Kwachy kojarzą się z raczej z jasną słomkową
barwą, a tu proszę jaka niespodzianka. Piana niestety nie jest mocną stroną
tego piwa. Mimo agresywnego nalewania nie udało się wymusić więcej niż dwa
centymetry białego puchu, który i tak zniknął po kilku minutach, więc moje
starania można o dupę potłuc.
Najnowszy pintowski kwasior jest moim zdaniem
umiarkowanie kwaśny. Nie wykręca mordy jak niektóre jego poprzedniki. Piwo jest
przyjemnie rześkie, cytrusowe, chmielowe zresztą też. Kwaśność także mi się
podoba. Jest wyraźnie cytrynowa, może też lekko kefirowa. Słód jest tu tylko
dodatkiem, który wnosi trochę ciała, choć piwo wciąż sprawia wrażenie stosunkowo
lekkiego. W życiu bym nie powiedział, że jest tu aż 18° Plato. W posmaku
przewijają się cienie ziół i niedojrzałych owoców agrestu. Na finiszu natomiast
pojawia się niezbyt mocna, ale wyraźna goryczka o fajnym cytrusowym zacięciu.
Niezwykle smaczne to napitek, ale czas w końcu
trochę poniuchać. Tu również kwaskowe klimaty wysuwają się na pierwszy plan. Cytryna,
limonka i odrobina zielonego grejpfruta dominują nad słodszymi owocami
tropikalnymi i pszeniczną słodowością. W tle siedzi nieco kwiatów i chmielu.
Takiego wiecie, zwykłego, tradycyjnego chmielu w czystej postaci. Generalnie
prosty i nieskomplikowany to aromat. Przyznam jednak, że mógłby być bardziej
intensywny.
Double
India Sour od Pinty to dość smaczne i przeciętnie kwaśne piwo.
Nie brakuje mu świeżości, cytrusów oraz akcentów chmielowych. Pełnię ma średnią,
balans znakomity, a pijalność urywa nogi przy samej dupie. Ciecz wchodzi jak
złoto. Można pić wiadrami, a i tak się nie znudzi. No, ale podejrzewam, że
woltaż zrobiłby nam porządek na poddaszu. Bez wątpienia nie jest to trunek
sesyjny. Oj nie.
Sumarycznie dobry to napitek. Taki nieskomplikowany,
prosty jak budowa taczki. Szału żadnego nie robi, ale wad też nie ma.
OCENA: 7/10
CENA: ok 8.50ZŁ
ALK.6%
TERMIN WAŻNOŚCI: 30.09.2016
TERMIN WAŻNOŚCI: 30.09.2016
BROWAR PINTA//BROWAR NA JURZE
Komentarze
Prześlij komentarz