Wojtek Frączyk z Browaru Widawa lubi kombinować. Naprawdę. Facet potrafi zrobić pierdyliard wersji tego samego piwa, ani chwili się przy tym nie nudząc. Po prostu bawi się swoją pracą.
Przykładem takiego kombinowania jest właśnie FES Black
Kiss, od którego wszystko się zaczęło. Dziś w me ręce, a także gardło trafia
jego dzika i imperialna odmiana leżakowana pół roku w beczce po whisky (stąd literka W). Na rynek
trafiły też leżaczki po burbonie (B)
i rumie (R). W międzyczasie widawski browar opuścił także Wild Black Kiss oraz Imperial
Black Kiss w wersji bez leżakowania w drewnie i z leżakowaniem, ale już bez
dzikich naleciałości. Być może jeszcze coś umknęło mojej uwadze, nie jestem
pewien.
Dzisiaj tak jak wspomniałem mam okazję spróbować
jednej z najbardziej wypaśnych wersji tego piwa. Imperial Wild Black Kiss z
literką W na etykiecie. Dziki RIS leżakowany w beczce po whisky – przyznacie, że sounds
good :D
Piwo ładnie wygląda w szkle. Jest czarne jak zad
konia. Spowija je dość obszerna piana o pięknej beżowej barwie. Piana jest
drobna, ale z czasem trochę się rozrzedza i dziurawi. Sumarycznie jednak dość długo
się utrzymuje przy życiu. Do tego tworzy niezły lacing.
No, ale przecie ja nie miałem ślinić się na temat wyglądu
piwa, tylko jego smaku, a smak jest naprawdę cudowny. Bardzo pełny, lekko
kwaskowy, delikatnie dziki. W pierwszym akordzie rządzi cholernie przyjemna
czekolada, podrasowana lekkim muśnięciem kakao i pralinek. Takich naprawdę
drogich, rasowych. W drugim rzucie na wierzch wypływają owoce (rodzynki,
śliwki, wiśnie), palone słody, akcenty drewna i szczątki łagodnej kawy. Tłem sunie
wyraźny kwasek, cienie whisky oraz
nuty likieru owocowego, delikatnie piekącego w gardziołku. W zasadzie jest to
jedyny objaw alkoholu w tym piwie. Palona goryczka nie jest wysoka, ale obecna.
Super sprawa! Świetny i złożony trunek. Szczena opada, a papa sama z dachu
spada.
Smak jest dojebany, ale aromat rzecz jasna wcale nie
pozostaje mu dłużny. Jest doszczętnie wielowątkowy i okrutnie wyrazisty. Coś jak
moja żona podczas kłótni ze mną ;) Wącham i czuję na maksa przyjemny mariaż owoców w czekoladzie, likieru i whisky. W to wszystko próbują wmieszać
się palone słody, wespół z łagodną kawą, cukrem kandyzowanym i karmelem. Na horyzoncie
natomiast pojawia się delikatna sugestia popiołu oraz pralin z wyższej półki. Kwasek
jest niewielki, ale coś tam majaczy w oddali. Wcale mi to jednak nie
przeszkadza, bo piwo i tak pachnie obłędnie! Uwaga spoiler: po całkowitym
ogrzaniu się wyłapałem z tła bardzo subtelne dzikie klimaty typu funky – stajnia, siano, spocony ogier!
No dobra, może to jest klacz ;p Tak, czy siak myślałem, że przydomek Wild
odnosi się tylko do lekko kwaskowych naleciałości, tymczasem są tu też typowe
nuty funky, które zazwyczaj są domeną
dzikich brettów.
Imperial Wild Black Kiss W z Browaru Widawa to
naprawdę zacne i ekstremalne w doznania piwo. Pełnia pochłonie Cię już przy
pierwszym łyku. Balans nie stanowi tu mistrzostwa świata, ale i nie musi
stanowić. Ciecz jest dość treściwa, chwilami wręcz słodkawa, a niewielka
goryczka jest tu tylko sympatycznym dodatkiem. Całość jest nad wyraz czekoladowa,
owocowa, a przy tym lekko kwaskowa i palona. Alko świetnie ukryte, co jedynie
delikatnie grzeje w przełyku, co przy takim woltażu jest rzeczą normalną. Piwo
mimo 22°Plato pije się niezwykle szybko. Ciężko jest zapanować nad ręką. Może
to dzięki przyjemnie gładkiej i aksamitnej fakturze?
Dawno nie piłem już tak bogatego w doznania i
smacznego napitku. Chwała Bogu za takich ludzi jak Wojtek Frączyk! :D
OCENA: 9/10
CENA: ok 14ZŁ
ALK.8,2%
TERMIN WAŻNOŚCI: 07.10.2016
TERMIN WAŻNOŚCI: 07.10.2016
BROWAR WIDAWA
Komentarze
Prześlij komentarz