Ło Jezu znowu Russian
Imperial Stout! No kurde znowu, co zrobić? Mam zboczenie na tym punkcie i
nic nie poradzę. Jedni uwielbiają Żubry, inni Weizeny, inni czystą z gwinta, a jeszcze inni RISy. Każdy ma jakieś
odchyły…
Dziś RAISA Espresso z Browaru Maryensztadt ze
Zwolenia (miałem kumpla na studiach ze Zwolenia. Paweł pozdrawiam). Jest to
młodszy brat zwykłej RAISY, którą opisywałem jakiś czas temu. Tamto piwo mnie jakoś
szczególnie nie urzekło. To dzisiejsze jest z dodatkiem kawy espresso. Nie jestem
tego pewien, ale sądzę, że baza tych obydwu piw jest taka sama.
W sumie nie ma co więcej ględzić tytułem wstępu.
Piwo ma 22% ekstraktu, więc taki risowy standard można rzec. Przejdźmy zatem do
meritum, bo czas nie jest z gumy. Może nie każdy ma ochotę czytać o pierdołach.
Piwo w szkle jest całkowicie, totalnie czarne.
Najczarniejsze z czarnych bym nawet powiedział. Wieńczy je sympatyczna i
kusząca pianka o ładnej, jasno brązowej barwie. Pierzynka jest nieprzyzwoicie
puszysta, drobna i nader trwała. Opada wolno zostawiając obfite firany na
szkle. No pięknie to wygląda muszę przyznać.
Czas zmoczyć dzioba. Noooo jest kawa, jest espresso.
Może nie jakoś szalenie dominująco, ale mocną i wyrazistą kawę z ekspresu
wyczuwam z dziecinną łatwością. Piwo jest dość gładkie, takie aksamitne jakby
po płatkach owsianych. Mamy tu sporo nut palonych. Jest popiół i całe zastępy
palonych słodów. Mocno palonych trzeba dodać. W to wszystko swoje trzy grosze
wtrąca gorzka czekolada. W sumie to co ja pierdzielę? Jakie trzy grosze?!
Pięćdziesiąt groszy, albo nawet cała złotówka! Czekolady jest tu co niemiara.
Palone słody, kawa i prawdziwa gorzka czekolada – tak właśnie smakuje RAISA
Espresso. W tle można odnaleźć nieśmiałe akcenty przypalonego karmelu oraz
pumperniklu, ale to już są naprawdę totalne obrzeża. Nad całością pieczę
sprawuje solidna kawowa goryczka. Jest wyraźna, dość tęga, ale też dobrze
ułożona. Nie zalega jakoś specjalnie długo. Piwo jest niezłe, ale jak dla mnie
trochę zbyt monotonne. Wszystko jest tu takie podobne do siebie.
Wąchamy. Gdybym zamknął oczy, to z czystym sercem
powiedziałbym, że to kawa, a nie piwo. Nie znam się za bardzo na rodzajach
kawy, ale stawiałbym na bardzo mocną klasycznie parzoną, albo właśnie na
espresso. Tak, czy siak zgadłbym o co kaman. Piwo pachnie dosyć intensywnie,
nie trzeba się zbytnio skupiać na poszczególnych składowych. Choć od razu
powiem, że nie ma ich tu jakoś szczególnie dużo. Jest oczywiście fest kawusia,
są mocno palone słody, jest ponownie gorzka czekolada, a daleko w głębi
przypalony spód od ciasta oraz popiół. Alkohol został tutaj wyśmienicie ukryty.
Podobnie zresztą jak w smaku. Całkowicie zapominamy, że jest tutaj ponad 9 voltów. Fajnie, ale jednak zapach żadnej
euforii u mnie nie wywołuje.
Pełnia smaku jest tutaj na całkiem rozsądnym poziomie.
Treściwość jest raczej niewielka, bo całość wyraźnie aspiruje do miana trunku
wytrawnego, a zwłaszcza na finiszu, gdzie atakuje nas sporym rozmiarów
goryczka. Balans jest genialny – jak na RISa przystało piwo jest wyraźnie
gorzkie. Pijalność oceniam jako bardzo przeciętną. Nie ze względu na solidne
ciało, czy woltaż. Po prostu z biegiem czasu kawowa RAISA staje się nieco
mulącym napitkiem. Mulącym, monotonnym, jednostajnym, po prostu nudnym. Coś mi
nie gra. Może dlatego, że nie pijam kawy? Ale przecież piłem wiele piw z kawą
na pokładzie, które ewidentnie mi podeszły… Chapałem je jak Reksio szynkę, a tu
nie ma tego efektu.
Podstawowa RAISA była dla mnie trochę lepsza.
Podstawowa RAISA była dla mnie trochę lepsza.
OCENA: 6/10
CENA: ok 10ZŁ
ALK. 9,4%
TERMIN WAŻNOŚCI: 31.12.2018
BROWAR MARYENSZTADT
Komentarze
Prześlij komentarz