1423 – to rok szczególnie ważny w dziejach
historycznych państwa polskiego. W tym właśnie roku Władysław Jagiełło lokował
miasto Łódź. Obecnie jest to jedno z największych polskich miast, a w czasach
swojej świetności Łódź była bodajże największym ośrodkiem przemysłu
włókienniczego, tkackiego i sukienniczego w naszym kraju. Miasto moloch, miasto
wielkich zakładów przemysłowych, miasto szeroko pojętego industrializmu. No
dobra, ale wróćmy może do piwa…
1423 od Piwoteki to Braggot – połączenie miodu pitnego oraz piwa. Przy czym trzeba
tutaj zaznaczyć, że udział samego miodu ma być dość znaczny. Nie może on jednak
przekroczyć 50% zasypu, gdyż wg polskiego prawa taki napitek nie mógłby się już
nazywać piwem. Tak więc Braggoty to
po prawdzie ani typowe piwa, ani typowe miody pitne (piłem kilka, polecam jako
ciekawostkę. Cholernie słodkie). Historycznie trunki te powstawały albo w
wyniku procesu browarniczego, albo miodosytniczego lub po prostu przez
zmieszanie piwa i miodu pitnego tuż przed podaniem klientowi. Co jeszcze trzeba
wiedzieć o tym wynalazku? Na pewno to, że podstawą Braggota może być niemalże każde piwo. W tym konkretnym przypadku
jest to Foreign Extra Stout, czyli
popularny FES. Prócz tego z Piwoteki na rynku pojawił się już Braggot od Peruna oraz Browaru Twigg,
więc może rodzi się na naszych oczach
jakaś chwilowa moda?
Do sporządzenia tego napitku zużyto, aż 775kg miodu
wielokwiatowego! To naprawdę olbrzymia ilość. Piwo leżakowało w browarze cztery
miesiące, a jego obecne parametry (26°Blg, 11% alko) bez wątpienia zaliczają go
do typowych mocarzy.
Najważniejsze pytanie jakie od początku chodziło mi
po głowie brzmi: jak bardzo będzie słodko? Po kilku łykach już wiem, że nie
jest bardzo słodko. Słodycz jest bardzo umiarkowana. Powiedziałbym nawet, że
miód wyraźnie ustępuje tutaj miejsca podstawie piwnej, jaką jest wspomniany
FES. Mamy tu spore pokłady umiarkowanie mocnej kawy, sporo palonych słodów,
gorzkiej czekolady oraz lekkiej spalenizny w posmaku. Alkohol trochę grzeje w
przełyk, może nawet nieco piecze, ale idzie się do tego przyzwyczaić.
Przypomina mi to jakiś ciemny likier kawowy/czekoladowy. Jest też szlachetna
goryczka o kawowo-palonym zacięciu – niezbyt mocna, ale obecna. Dobrze kontruje
słodową bazę, jak również sam miód. Smaczne to jest, choć szału żadnego nie
robi.
Czarne w barwie piwo pachnie dość intensywnie i
przyjemnie. Mam wrażenie, że akcenty miodowe w tym aspekcie są nieco bardziej
uwypuklone. Pod płaszczem fajnego miodku kryją się czarne klimaty – gorzka
czekolada, kawa z mlekiem, lekko palone słody, pumpernikiel oraz subtelne echa
spalonych grzanek i popiołu. No czuć tutaj tego FESa. Bez dwóch zdań. Alkohol
został znakomicie ukryty. W zasadzie zapomniałem już, że to jedenastoprocentowy
„potworek”. Całkiem fajnie się to wącha.
1423 jest bardzo pełnym w smaku piwem o wybitnie
treściwym usposobieniu. Nie brakuje w nim ciała, mocy i charakteru. Balans oraz
goryczka sprawują się bez zarzutu. Piwo jest słodkawe, ale uwierzcie mi, że
piłem niejedno piwo miodowe o bardziej słodkim smaku. Tutaj słodycz miodu jest
natychmiast unicestwiana przez sympatyczną goryczkę oraz samą słodową podbudowę
o wyraźnie palonym profilu. Pije się to niezbyt szybko, ale w tym przypadku to
zupełnie normalne. Nie jest to piwo do picia „na hejnał”…
Fajny eksperyment. Wyszedł z tego całkiem niezły
napitek, choć się sądzę, żebym w najbliższym czasie został wielkim fanem Braggotów. Zawsze jednak przyda się
kolejne doświadczenie w moim piwnym CV ;)
OCENA: 7/10
CENA: ok 12ZŁ
ALK. 11%
TERMIN WAŻNOŚCI: 29.03.2018
BROWAR PIWOTEKA
Komentarze
Prześlij komentarz