Wiele osób z piwnego środowiska twierdzi, że
sztosowość (kreatywne słowotwórstwo) porterów bałtyckich oraz RISów polega między innymi
na obecności cukierków kukułek w smaku i/lub w aromacie. Czaicie może z
dzieciństwa takie tanie twarde cukierki? To właśnie kukułki. Ja nigdy za nimi
nie przepadałem. Swoim dzieciom też nie kupuję tego badziewia.
Ale co mają one wspólnego z piwem? Otóż niektórzy
twierdzą, że dobrze ułożony, wyleżakowany ‘bałtyk’ zalatuje nieco tymi
kukułkami. Wręcz powinien nimi zalatywać! Że to niby pożądana cecha. Przyznam
się bez bicia, że ja chyba nigdy jeszcze nie wyczułem w żadnym piwie takich
klimatów, a jeśli nawet to po prostu ich nie skojarzyłem z rzeczonymi
ciuciakami.
Dzisiaj mam przed sobą porterka od Hopkinsa. Jest to
porter bałtycki właśnie z dodatkiem tychże cukierków! Po co mamy sobie wmawiać
lub sobie wyobrażać te kukułki, jak po prostu można je fizycznie dodać do piwa.
Sprytne, nie? Poza tym piwo niczym specjalnym się nie wyróżnia. No może jeszcze
wzbogaceniem go o prażony jęczmień, co raczej jest domeną imperialnych stoutów.
Black Jack – bo tak nazywa się to piwo – posiada
bardzo prawilne parametry (21Blg, 9% alc). Biorąc kilka pierwszych łyków
stwierdzam jednak, że ciało jest tu stosunkowo lekkie jak na ten styl. Nie może
tu oczywiście być mowy o wodnistości, no ale gęby to to nie oblepia. Piwo jest
strasznie nisko wysycone. Jak dla mnie chyba nawet trochę zbyt nisko, dzięki
czemu smak wydaje się nieco płaski. Moje receptory wyczuwają sporo słodyczy.
Stawce przewodzi karmel oraz coś jakby cukier brązowy, czy może kandyzowany.
Jest naprawdę słodko, choć jeszcze bez przegięcia w tej materii. Opiekana
słodowość to następne w kolejce smaczki. Tuż za nią stoją czekoladowe niuanse, odrobina
kakao oraz nuty chlebka razowego. Kukułki majaczą dopiero na samym końcu, ale
bez wątpienia coś jest na rzeczy. Brakuje mi tu odrobiny suszonych owoców, ale
rzecz jasna nie każdy porter bałtycki jest w nie wyposażony, a szkoda. Goryczka
jest raczej niewysoka, szlachetna, miękka i gładka, lekko opiekana. Sprawia
miłe wrażenie, ale niespecjalnie radzi sobie z solidną słodową bazą. Ogólnie
smak jest na plus, ale z drugiej strony niczym specjalnym się nie wyróżnia. Te
kukułki jak dla mnie żadnej roboty tu nie robią.
Piwo nosi typowe dla porteru bałtyckiego ciemno
brązowe wdzianko. Nalewa się z obfitą czapą beżowej piany, jednak bąbelki
bardzo szybko stają się duże i rzadkie. Skutkuje to oczywiście szybkim ubytkiem
rzeczonej piany. Po kilku minutach jest już po zawodach. Ani słychu, ani widu
jak to mówią…
Rzućmy teraz nosem na to piwo. Zapach jest dość
wyraźny, intensywny. Tu również nie brakuje słodyczy! Black Jack mocno zalatuje
karmelem, takim mlecznym karmelem kojarzącym się nieco z cukierkami typu
krówka. Ale spokojnie – kukułki też się tu znajdą i to w dużo większej dawce
niż w smaku. Dalej mamy już tylko przyjemne nuty słodkiego rozpuszczalnego
kakao, mlecznej czekolady, cukru trzcinowego i typowej dla porteru bałtyckiego
słodowości. Kuźwa słodko to pachnie jak cholera! Amatorzy #teamslodyczka będę
zadowoleni. W ciemno niekoniecznie powiedziałbym, że jest to ‘bałtyk’. No bo w
sumie nie jest to typowy przedstawiciel ‘piwowarskiego skarbu Polski’. Sam nie
wiem, czy tą mega słodycz w aromacie mam zaliczyć na poczet plusów, czy
minusów, ale dobrze ukryty alkohol to niewątpliwa superlatywa tegoż napitku.
Jest to dość specyficzny porter bałtycki. Kukułki
dają o sobie mocno znać w zapachu, w smaku natomiast trzeba się ich mocno
naszukać. Pełnia jest średnia, treściwość zaś wydaje się trochę nazbyt
przegięta. Goryczka, a tym samym balans do poprawy jak dla mnie. Pijalność na
bardzo przeciętnym poziomie. Niby się to pije, ale przyjemność z tego
umiarkowana jak na moje gusta. Chyba wolę porterki w bardziej tradycyjnym
wydaniu po prostu, ale jak ktoś lubi konkretną słodyczkę to będzie w siódmym
niebie. Ja byłem w co najwyżej trzecim ;)
OCENA: 6/10
CENA: ok 9ZŁ
ALK. 9%
TERMIN WAŻNOŚCI: 12.04.2018
BROWAR HOPKINS//BROWARY REGIONALNE WĄSOSZ
Komentarze
Prześlij komentarz