Dziś na tapecie Phantom od Kingpina. Sympatyczna świnka przybrała twarz upiora, zjawy, co to się śni po nocach. Bardzo lubię te kingpinowskie etykiety. Niby schematyczne, ale zarazem bardzo spójne, dowcipne i w sumie też oryginalne. Przykuwają wzrok i mocno wyróżniają się półce sklepowej, a o to przecież chodzi. Nieświadomy Janusz kupi z ciekawości, bo fajnie wygląda ;>
Na ecie fantom, a w środku czai White IPA, czasem nazywana też Wit
IPA – hybryda belgijskiego Witbiera
oraz kultowego IPA. Mamy tu więc zarówno kolendrę, skórkę gorzkiej pomarańczy,
jak i słód pszeniczny w zasypie. Wiadomo, że Michał Kopik do każdego piwa daje
coś od siebie, jakiś ciekawy i mało spotykany/znany składnik. Do Phantoma dodał
liście limonki kaffir. Nie znam, nie jadłem, ale niech będzie. Michał na pewno
się zna na rzeczy. Całość oczywiście została doprawiona hamerykańskimi
chmielami. Parametry też raczej zwrócone ku nowofalowej ipie. Powinno być zatem nieźle. Musi być nieźle, jak to u Kingpina.
Jeszcze nie piłem od nich słabego piwa. Respect.
Phantom pieni się jak szalony. Generuje olbrzymich
rozmiarów białą pianę o mieszanej wielkości pęcherzy. Początkowo pierzynka jest
dość zwarta, lecz szybko zaczyna się rozrzedzać i dziurawić. Jej żywotność
jednak jest wystarczająco długa. Piana opadając tworzy bardzo ładnie
wyglądający lejsing.
Kolor piwa też niczego sobie. Ze szkła spogląda na
mnie piękna złocista barwa, która jest lekko zamglona, co przy słodzie
pszenicznym jest rzeczą jak najbardziej normalną.
Kingpinowska White
IPA smakuje wybornie i zdumiewająco rześko. Wysokie i drobne nasycenie to jest
to, czego oczekuję od tego typu piw. Uwielbiam miziające podniebienie bąbelki! Dominuje
tu bardzo konkretna i wyrazista nuta cytrusów, głównie limonki ma się rozumieć.
Choć z głębi można też wyłapać niuanse cytryn, pomarańczy oraz zielonych
grejpfrutów. Jak dobrze poszukasz, to odnajdziesz też lekkie muśnięcie owoców tropikalnych, świeżej
trawy, tytoniu, ziół, igliwia (głównie sosny) i łagodnego słodu. Słód dopiero
na szarym końcu tej listy. Finisz został okraszony wyraźną, a zarazem lekką,
zwiewną i bardzo szlachetną goryczką o grejpfrutowym charakterze (jakże mogło
być inaczej?). Takie właśnie jest to piwo – świeże do bólu, wybitnie cytrusowe,
rześkie i lekko cierpkie! Super się to pije :D
Aromat jest równie porywający co smak. Mamy tu
prawdziwe morze kwaskowych cytrusów. Kwaskowych, okrutnie wyrazistych i
cholernie świeżych, jakby dopiero co zerwanych w krzaka! Przede wszystkim
limonka, ale też niezbyt dojrzała kwaśna pomarańcza, grejpfrut, mandarynka oraz
liczi i mango. W zasadzie nie pachnie to jak piwo, tylko wyciśnięty sok
owocowy. Dalej mamy niewielką domieszkę tytoniu, kolendry i igieł sosnowych. Słód
podobnie jak w smaku wycofany głęboko w tył, niemalże nieobecny. Genialny
aromat! Jestem pod wielkim wrażeniem. Kłaniam się nisko i całuję rączki ekipie
Kingpina. Jeden z najbardziej owocowych wywarów jakie piłem! Ever.
Powiedzieć, że to piwo jest udane, to tak jakby
powiedzieć, że maluch był wygodnym autem. Bardziej prawdziwe będzie stwierdzenie
– majstersztyk, mistrzostwo świata, cudo, rarytas, cymes. Phantom to naprawdę
rzadki i wybitnie dopracowany okaz.
Piwo ma odpowiednią pełnię, pół wytrawny finisz,
świetny balans, dużą złożoność i niebywałą pijalność. Znika ze szkła w oka mgnieniu.
Piłbym hektolitrami, gdybym tylko miał możliwość, czas i pieniądze. Okropnie
orzeźwiające, świeże, delikatnie cierpkie i lekko kwaskowe piwo! W sam raz na
lato, na upały, na skwar. Lepsze niż woda. Dużo lepsze. No i kopie ;)
OCENA: 9/10
CENA: ok 9ZŁ
ALK.6,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 02.08.2016
TERMIN WAŻNOŚCI: 02.08.2016
BROWAR KINGPIN//BROWAR ZARZECZE
Komentarze
Prześlij komentarz