Niestety przyszła już pora na ostatni,
szósty trunek z cyklu „Tydzień z Browarem Raduga”. Łezka się w oku kręci, żal
dupę ściska, ale czas biegnie nieubłagalnie i nie można go zatrzymać. Przede
mną jeszcze pierdyliardy piw do wypicia, nie mogę przeto do końca życia pić
tylko Radugi.
Na zakończenie zostawiłem sobie piwo, z którym wiąże
spore nadzieje. Jest nim Big Sleep w stylu American
Barley Wine. Skrót ABW kojarzy się niektórym zapewne z czymś innym, ale to
tylko i wyłącznie niezamierzona zbieżność. Bardzo lubię ABW. To znaczy takie
piwa, a nie słynną agencję ;) Mocne, tęgie i wyraziste piwo nachmielone zgodnie
z najnowszymi trendami, to jest właśnie to, czym zachwyca się każdy kumający
bazę beer geek.
Nazwę zaczerpnięto oczywiście od filmu o tym samym
tytule. Ja nie gustuję w, aż tak starym kinie, toteż jak dotychczas nie
oglądałem żadnego dzieła kinematorgrafii, którym zainspirowali się włodarze
Radugi. Ale z jęzorem na wierzchu czekam na piwo o nazwie na przykład
Terminator, czy Elizjum ;>
Po przelaniu piwo nie wygląda zbyt apetycznie. Piana
jest w sumie ok – bujna, średnio ziarnista, puszysta i umiarkowanie trwała. Jednak
totalnie mętny i brązowy kolor nie szczególnie mocno wzmaga pracę ślinianek.
No, ale nie po to przecież kupiłem piwo, żeby mu się
przyglądać, tylko żeby go wypić. Tak więc biorę pierwszy łyk, drugi, a nawet
trzeci. Słodko panie, słodko. Słodowo-karmelowa pełnia solidnie wykleja mi
gębę, powodując niechciany grymas na twarzy. Na sąsiednim torze egzystują owoce
tropikalne, też słodkie. Z tła natomiast powoli wyłania się przyjemna
kwiatowość, całkiem fajna żywica i akcenty lasy w formie igliwia. Na
zakończenie każdego haustu zostajemy poczęstowani krótką, żywiczną goryczką – w
sumie dość sympatyczną, tyle że za słabą. Goryczka wyraźnie nie radzi sobie z
opasłym słodowym cielskiem tegoż napitku. Alkohol został tutaj doskonale
zamaskowany. Dopiero po całkowitym ogrzaniu się piwa coś zaczyna nas lekko smyrać
w przełyku.
Aromat też mocno sugeruje nam, że piwo jest
nadmiernie słodkie. Mamy tu sporo kwiatowo-owocowych nut, głównie spod znaku
słodkich i dojrzałych tropików. Mango, marakuja, liczi i ananas nieźle sobie tu
poczynają ;) Żywica w zapachu nieco osłabła, ale nadal jej obecność jest
bezsprzeczna. Dalej prym wiedzie ta sama słodka słodowość, tyle że okraszona
lekkim opiekanym cieniem, no i całkiem sporą dozą karmelu ma się rozumieć. Daleko
w głębi majaczą niewyraźne suszone owoce, podbite subtelnym chmielem i
akcentami igieł sosnowych. Przez chwilę w tle pojawia się bardzo symboliczna
perfumowość, ale jest to do zaakceptowania. Alkohol na naprawdę niskim i prawie
niezauważalnym poziomie. Sumarycznie bardzo ładny, złożony i bogaty to aromat.
Podoba mi się.
Big Sleep to wyraźnie gęsty i bardzo pełny w smaku trunek.
Jego treściwość dosłownie i w przenośni zakleja usta. Jego wadą nie jest
obszerna słodowość, lecz raczej słaby balans objawiający się stosunkowo
niewysoką goryczką, która po prostu sobie nie radzi. Nie ogarnia tematu i
kropka! Dzięki temu mamy słodki i słabo zbilansowany ulepek, który pije się
naprawdę wolno. Zdecydowanie wolniej niż ustawa przewiduje. Ustawa o wychowaniu
w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi ma się rozumieć ;p
Podsumowując American
Barley Wine od Radugi to dość solidne i wyraziste w swojej wymowie piwo. Może
niczego nie urywa, ale stanowi dobry przykład synergii nowofalowych chmieli i
tradycyjnego piwowarstwa. Niezłe, ale zdecydowanie za słodkie. Albo 100 IBU
zostało wyssane z palca, albo jest zakamuflowane przez potężny balling - 24°.
OCENA: 7/10
CENA: ok 11.50ZŁ
ALK.10,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 15.04.2017
TERMIN WAŻNOŚCI: 15.04.2017
BROWAR RADUGA//BROWAR ZODIAK
Komentarze
Prześlij komentarz