Tygodnia z Browarem Raduga ciąg dalszy. Po
pierwszym i niezwykle udanym piwie (Lost Weekend) przyszła pora na dużo nowsze
piwerko, a jest nim Night Fever.
Tak zupełnie nowe, to ono nie jest. Premierę miało
już ładnych kilka miesięcy temu i od tego czasu spokojnie leżało sobie w mojej
prywatnej, osobistej i pilnie strzeżonej piwnicy. Pięć kłódek, dwie Gerdy, szyfr,
alarm, czujniki ruchu, Solid Security i pies cerber skutecznie odstraszają
potencjalnych włamywaczy. No, ale miało być o piwie, a nie o zabezpieczeniach
mojego bejsmentu.
Otóż Nocna Gorączka to pierwszy RIS Radugi (drugiego
też już się dorobili). Parametry nie zwalają z nóg, u co niektórych wywołując
pewne podśmiechujki. Ja owszem,
zwracam uwagę na ekstrakt, ale nigdy nie ganię, dopóki nie spróbuję. 20°Blg to
niby nie jest bardzo dużo, ale czasem wystarczy, by solidnie skopać dupsko. Piwo
to leżakowane było z kostkami dębu francuskiego zatopionymi w bourbonie! Wiem,
co to dąb. Wiem, co to bourbon, więc może być ciekawie. Zatem szklanki w dłoń i
do boju! ;p
Dyskotekowy Night Fever to zupełnie czarne i
nieprzejrzyste piwo. Kompletnie nic przez nie nie widać. Nie zobaczyłbyś nawet
gołej panienki, gdyby za nim stała (za pokalem znaczy się). Piana jak to w
RISach nie jest mocną stroną. Beżowa kołderka jest niewysoka, ale ładnie zbita,
drobna i puszysta. Opada dość szybko bardzo delikatnie znacząc szkło.
Piwo jest bardzo nisko wysycone, gładkie, aksamitne
i posiada umiarkowanie gęstą fakturę. Smak jest wystarczająco wyrazisty, ale
jak na ten styl stosunkowo mało urozmaicony. Dominuje w nim wyraźna kawa,
palone słody, prażony jęczmień i gorzka czekolada – wszystko to w jakby
podwójnej dawce. Z tła wyłaniają się delikatne cienie bourbonu i dębu. Niestety
daje o sobie też znać alkohol, który wyraźnie piecze w przełyku. Da się z tym
żyć, ale wolałbym lepiej ukryty etanol. Finisz został naznaczoną mocną, tęgą
goryczką o kawowo-palonym i niestety również alkoholowym charakterze. Goryczka
długo siedzi na podniebieniu, jest ostra i piekąca. Całość smakuje średnio, a
piwo sprawia wrażenie chaotycznego i nieułożonego.
W aromacie alkoholu nie czuć prawie wcale, więc jest
pierwszy pozytyw. Po szybkim wąchanku stwierdzam, że pozytywów jest więcej, a
zapach jest sporo lepszy niż smak. Mamy tu bogactwo doznań – prawdziwa gorzka
czekolada, wyraźna kawa, palone słody, pumpernikiel, dębina. A w tle cichutko
pobrzmiewa odrobinka bourbonu, melasy, pralinek i lukrecji. Całość pachnie
intensywnie i przyjemnie. O wiele bardziej przyjemnie się to wącha niż pije.
Night Fever to dosyć pełne w smaku piwo, poprawnie
wytrawne, gładkie i gęstawe w swojej fakturze. Balans jest bardzo dobrze
rozłożony, goryczka jest mocna i konkretna. Doskonale równoważy słodowe ciało. Pijalność
niestety nie jest najmocniejszą stroną tego napitku. Dzięki nadmiernie uwydatnionemu
alkoholowi i zalegającej goryczce piwo pije się dosyć wolno, a już pod koniec
do każdego łyku trzeba się w zasadzie zmuszać. Ja rozumiem, że RIS to wybitnie
degustacyjne piwo, ale aż tak długiej degustacji to naprawdę się nie
spodziewałem.
Aromat jest całkiem fajny, ale smak pozostawia wiele
do życzenia. Piwo jest wyraźnie nieułożone (a świeże oczywiście nie jest),
chaotyczne i niepoukładane. Wpływ kostek dębu może i jest obecny, ale jakoś nie
wybił tego trunku na jakiś wysoki level.
OCENA: 6/10
CENA: ok 10ZŁ
ALK.8,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 10.10.2016
TERMIN WAŻNOŚCI: 10.10.2016
BROWAR RADUGA//BROWAR ZODIAK
Komentarze
Prześlij komentarz