Dziś kontynuuję przygodę z kontraktową Fabryką Piwa. Na tapecie ląduje bowiem kolejna nowość z FP i zarazem kolejny single hop . Kilka dni temu opisywałem Rakau in Krakau , które było pejl ejlem na nowozelandzkim chmielu Rakau. Mój dzisiejszy ziomal natomiast to, tak jakby jego starszy/większy brat, który został już ochrzczony kultowym mianem IPA, jednakże bez przedrostku American . Jest to bowiem New Zealand IPA, gdzie całą robotę wziął na barki chmiel odmiany Waimea. Obydwa piwa mają takie same parametry i najprawdopodobniej również identyczny zasyp, a różnią się tylko odmianą użytego chmielu i zapewne jego ilością, bo Maori Kiss wg etykiety ma wyraźnie więcej goryczki – 60 IBU. No, ale dosyć już ględzenia, bo przecież mam tu piwo do wypicia ;) Zrzucam kapsel (widelcem), przelewam i cykam kilka mniej lub bardziej beznadziejnych fotek. W szkle ląduje wyraźnie mętny, bursztynowy trunek. Wieńczy go przeciętnie urodzajna piana, która ma białą barwę, bardzo drobną struktur...