Przejdź do głównej zawartości

V.I.P. MOCNE Z BIEDRONKI - RÓŻNICE MIĘDZY PUSZKĄ A BUTELKĄ



Ludzie ratunku! „Bieda-piwo” z biedry wkracza na salony!
Kto nigdy w życiu nie pił V.I.P.a z Biedronki niech pierwszy rzuci we mnie kamieniem. Żadnych chętnych? Tak myślałem. 

V.I.P. Mocne to piwo kultowe. Jest bezczelnie tanie, mocne (nieźle dmucha w kaszkiet) i można je kupić w każdym z tysięcy sklepów największej sieci handlowej w tym kraju. Stosunek ceny do procentów jest w V.I.P.ie tak korzystny, że wywołuje spazmy i inne orgazmy wśród głodnej alkoholu klienteli. Zna je każdy, a kto nie zna, ten musi poznać. Mi też kilka razy zdarzyło się mieć z nim kontakt. W czasach liceum człowiek nie miał zbyt wiele hajsu, więc musiał sobie jakoś radzić…
Ale nie o tym miało być, nie o tym. Odkąd pamiętam na biedronkowej półce zawsze dumnie stały puszki z V.I.P.em. Jednak ku mojemu zdziwieniu jakiś czas temu obok puszek pojawiły się także butelki! Biorę jedną do łapy i czytam: „Wyprodukowano przez – Zakłady Piwowarskie Głubczyce S.A.”. O żesz w mordę – pomyślałem. Przecież pucha jest od Van Pura! To samo piwo w zależności od opakowania robią dwa różne browary. Zupełnie ze sobą nie powiązane.
Ciekawe jak zrobiła to Biedronka? Domyślam się, że nie mają na etacie żadnego piwowara, który robi dla nich piwa (chyba). Dlatego zapewne zadzwonili do Głubczyc z ofertą: „Słuchajcie, kupimy od Was pół miliona hekto piwa. Płacimy w gotówce 99groszy za pół litra. Piwo ma być w miarę dobre w smaku i nie może zbytnio walić spirytem. Generalnie ma to być to samo piwo, co nasz słynny V.I.P. Original Mocne w puszce. Tyle, że Wy nalejecie je do butelek. Piwo ma mieć 7,2% alko i 15,1% ekstraktu. Reszta nas nie interesuje. Macie na to tylko trzy tygodnie, więc się spieszcie”.

 
A więc tak. Mam w rękach teoretycznie to samo piwo. Jedno w butelce, a drugie w puszce. Piwa mają identyczne parametry, ale pochodzą z dwóch różnych browarów. Nasuwającym się pytaniem nie jest zatem „czy piwa będę się różnić?”, tylko „jak bardzo będę się różnić?” Nawet, gdyby były robione na podstawie tej samej receptury (w co bardzo wątpię), to i tak raczej nie będą identyczne. Sprzęt użyty do produkcji także ma wpływa na smak oraz zapach. Co prawda jest możliwość, że jeden browar przekazał recepturę drugiemu, ale myślę, że jest to w praktyce bardzo rzadko spotykany obrazek. Nawet w sytuacji, gdy dane piwo jest robione na zlecenie jakiejś sieci handlowej. No chyba, że się mylę… Jedynym sposobem, aby to stwierdzić jest test porównawczy obydwu piw! Let’s go!


V.I.P MOCNE (puszka)

Piwo pieni się bardzo dobrze. Bialutka piana jest drobna, puszysta i okazała. Opada dość wolno i ładnie zdobi szkło. Ciecz posiada bardzo ładny ciemnozłoty kolor i jest totalnie klarowna.
W smaku dominuje słodowa pełnia o herbatnikowo-ciasteczkowym profilu. W tle majaczy delikatny karmel oraz subtelnie opiekana zbożowość. Piwo jest dosyć słodkawe, ale nie ma w tym jakiejś przesady. Alkohol został nawet nieźle ukryty, choć i tak czuć, że jest to mocne piwo. Na finiszu pojawia się niewielka, ale zauważalna goryczka o lekko chmielowych naleciałościach. Niestety z biegiem czasu goryczka coraz bardziej zalega i staje się coraz bardziej szorstka. Wysycenie jest średnie, poprawne.

Czas na wąchanko. Zapach jest intensywny, o dziwo dość znośny. Przeważa lekko opiekana słodowość, podszyta subtelnym muśnięciem karmelu, miodu i chleba. Z oddali dobiega do mnie także niewielka doza alkoholu, jakiegoś cukru (może trzcinowego) oraz mokrego kartonu. Nie jest to wybitny aromat, ale nosa nie wykręca.
Piwo bez obawień można wypić. Zachwytu u mnie nie wywołało, ale nie jest źle. Alkohol jest nawet skrzętnie ukryty, a to już dużo znaczy.
OCENA: 6/10
CENA: 1.75ZŁ
ALK.7,2%
TERMIN WAŻNOŚCI: 11.08.2017
BROWAR VAN PUR

 V.I.P. MOCNE (butelka)

Piana jest w zasadzie taka sama, nie widzę żadnej różnicy. Barwa natomiast jest jakby o jeden ton jaśniejsza, poza tym piwo jest wyraźnie zamglone, opalizujące! A to już spora różnica.
Z początku myślałem, że oba piwa smakują totalnie identycznie. Doznałem szoku i byłem mocno zbity z tropu. Zupełnie jak pies myśliwski, gdy wchodzi do wody. Ale pomlaskałem trochę, powywracałem ozorem w lewo i w prawo, zrobiłem kilkanaście głupich min i stwierdziłem wówczas, że jednak nie. Piwa nie smakują identycznie, choć różnica jest naprawdę minimalna! W wywarze z Głubczyc znajdują się wszystkie te same składowe, co w piwie od Van Pura, z tą różnicą, że jest ono minimalnie słodsze i chyba odrobinę bardziej miękkie w smaku - takie jakieś zaokrąglone, podczas gdy V.I.P z puchy wydaje się jakiś taki szorstki i ordynarny.
W aromacie dzieje się podobnie. Na pierwszy rzut oka (czy też nosa) piwa pachną tak samo. Jednak po kilkunastu sztachnięciach pojawiają się drobne różnice. Naprawdę drobne! Trunek z Głubczyc w zasadzie pachnie tym samym, z tą różnicą, że zapach jest ociupinkę mniej słodki i odrobinkę bardziej rześki, może nawet chmielowy. Chyba też mniej wali etanolem, chociaż w puszce też nie było żadnej tragedii. Pewny tych różnic jednak nie jestem. Ręki, czy nogi nie dam se uciąć, o przyrodzeniu nawet nie wspomnę ;p
OCENA: 6/10
CENA: 1.79ZŁ
ALK.7,2%
TERMIN WAŻNOŚCI: 20.02.2017
BROWAR GŁUBCZYCE

                                                           WNIOSKI     
        
Przyznam, że włos zjeżył mi się na głowie, a może i nawet na jajach. Obydwa piwa są naprawdę cholernie do siebie podobnie, niemalże identyczne! Co chwila mam nawet wrażenie, że nie ma między nimi różnicy, zwłaszcza po ogrzaniu. A nawet jeśli jest, to wynosi ona nie więcej niż 2-3%. Ciężko mi w tej sytuacji być jednoznaczny.
Spodziewałem się dość znaczącego dysonansu, ale tak nie jest. Czyżby moja teoria o różnych recepturach wzięła w łeb? Może faktycznie recepturę dała Biedronka? A jeśli nawet, to jakim cudem udało się osiągnąć tak zbliżony charakter? Ciężko stwierdzić jednoznacznie. Gdyby ktoś dał mi te piwa skosztować w ciemno, to bez dwóch zdań powiedziałbym, że są to te same trunki. A różnica jaka między nimi występuje (dla większości osób zapewne niewyczuwalna) teoretycznie może jedynie wynikać z różnicy poszczególnych warek, które jak wiadomo rzadko kiedy są identyczne.
Może Wy macie jakieś sugestie rozwiązania tego tematu? Może ktoś pracuje w jednym, albo drugim browarze? Może ktoś zna jakieś przecieki? Jestem otwarty na pytania, teorie spiskowe, lądowanie ludzi na Księżycu i inne rozkminy…

Komentarze

  1. Życie nieraz uratowało w przypadku ostrej niewydolności portfela.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wg mnie VIP ostatnio bardzo się poprawił, wolę go niż Okocim mocne, bo ten się pogorszył

    OdpowiedzUsuń
  3. Kto coś takiego pije?? Jak nisko trzeba upaść??:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lepsze to niż tesco value?

    OdpowiedzUsuń
  5. Tego piwa o tej nazwie dawno już NIE MA. Teraz w biedronce mamy je o nazwie kustosz mocne. I to w zasadzie to samo mocne piwo. Tak samo można spotkać je zarówno z van pur, jak i z głubczyc. Zależnie jak trafimy, i od regionu Polski. Według mnie od van pura jest lepsze. Dostępne obecnie chyba tylko w puszce. Obecna cena 2,39zł.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

Mentor III Bourbon Oak & Cedar Wood Chips

  Piwo Mentor w bardzo charakterystycznym opakowaniu, to jedna z legend polskiego piwnego rzemiosła. Swego czasu, ten imperialny porter bałtycki był obiektem pożądania niejednego beergeeka . Kilka lat później pojawił się Mentor II, a pod koniec tej zimy Browar ReCraft uraczył nas Mentorem III. „Trójeczka” ukazała się, aż w trzech wersjach – podstawce i dwóch wersjach z dodatkami. Podstawki nie udało mi się zakupić, ale mam dwie pozostałe nowości ze Świętochłowic.   Na pierwszy ogień idzie wersja leżakowana z płatkami dębowymi z beczek po Bourbonie oraz z płatkami drewna cedrowego. Bourbon to już mega oklepana sprawa, ale nie mam pojęcia jak pachnie drewno cedrowe. Poza tym, nie kojarzę tego dodatku w piwie, więc trochę się jaram. Zobaczmy, co wyszło z tego eksperymentu.  Piwo jest przyjemnie gładkie i gęste, rozlewające się po podniebieniu. Dużo tu czekolady deserowej, wspomaganej przez praliny i akcenty kakao. Tuż za nimi na scenę wchodzi drewno – czuć klepkę dębową oraz coś, cz