ALK.8%. Dzisiaj postanowiłem sobie zrobić małe „święto
dziękczynienia” i wypić jakieś specjalne piwo (indyka oczywiście sobie daruję).
Dlaczego? Okazje są dwie. Po pierwsze pękło 400 lajków na fan pejdżu, a po
drugie dzisiaj degustuję piwo nr....... tak, tak, również 400! Cóż za
niesamowity zbieg okoliczności - sam bym tego lepie nie zaplanował!
Wiem, że Triple Blond z Corneliusa nie jest szczytem sztuki
piwowarskiej, wymagającym jakiegoś szczególnego traktowania, ale w chwili
obecnej po prostu nie mam nic lepszego pod ręką (niestety RISy u mnie w piwnicy
jakoś nie chcą się rozmnażać...).
Belgijski mocny, jasny ejl, zwany triplem, nie jest
popularnym stylem na świecie, a tym bardziej w naszym rodzimym kraju. Jak do
tej pory tylko trzy browary, uwarzyły coś na kształt tripla, ale tak naprawdę
żaden z nich nie jest wierny belgijskim oryginałom. Sulimarowy wyrób również,
głównie za sprawą polskiego i amerykańskiego chmielu (!).
Pierwszy raz z tym piwem zetknąłem się na Krakowskim Festiwalu Piwa i pamiętam, że bardzo, ale to bardzo mi smakowało. Może dlatego,
że był to pierwszy trunek, który tam wypiłem, a nie ukrywam, że byłem bardzo
spragniony po prawie trzech godzinach podróży autem bez klimy w
trzydziestostopniowym upale. A może dlatego, że to naprawdę jest bardzo dobre
piwo? Zaraz się przekonam.
Triple Blond posiada jasno bursztynowy odcień i dość
kiepską, białą pianę, która znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Wysycenie dwutlenkiem węgla jest wysokie i drobne, przy czym
wyraźnie piekące, zwłaszcza w przełyku.
W aromacie pierwsze skrzypce gra wyraźna belgijska
przyprawowość oraz estry owocowe, głównie suszone śliwki, dojrzałe morele,
banany i czerwone pomarańcze. Nieco bardziej w głębi egzystuje subtelna słodowa
nuta, drożdże oraz delikatna, acz wyczuwalna kolendra. Alkohol również wtrąca
swoje trzy grosze, ale w końcu 8 voltów, to nie czeski pils... Przyznam, że
jestem mile zaskoczony. Zapach jest typowo belgijski, słodkawy, bogaty i
złożony.
Smak również został zdominowany przez korzenno-przyprawowe
klimaty, osadzone na lekkiej słodowości i mocnej owocowej nucie, znanej z
aromatu. Na drugim planie mamy dość wyraźne akcenty drożdżowe i bogatą,
karmelową słodycz. W to wszystko ingeruje lekko drażniąca i piekąca alkoholowa
przygrywka, która troszkę przeszkadza, jednak mimo to nie przekracza granic
przyzwoitości. Aczkolwiek nie powiem, że nie pozostaje bez wpływu choćby na
pijalność.
Piwo jest wysoce treściwe i pełne w smaku. Jednak woltaż i
alkohol robią swoje – nie wypiłbym więcej niż dwie małe buteleczki.
Nie zmienia to jednak faktu, że Triple Blond to dość udane i
smaczne piwo. Może nie wchodzi tak gładko jak w Zabierzowie, ale i tak jest
dobrze.
Na uwagę zasługuje jeszcze komiksowa etykieta, która bardzo
mi się podoba. Ładny niebieski klimat, oryginalność i pomysłowość, a przy tym
gra słowna w nazwie piwa. Na kontrze trochę marketingowego bełkotu, który mimo
wszystko nie przekracza granic absurdalności i śmieszności. Lepsze to niż
fanaberie o oryginalnej recepturze sprzed 400 lat, znalezionej w kraterze po
ciemnej stronie księżyca.
OCENA: 8/10
CENA: 3.99ZŁ (Tesco)
BROWAR CORNELIUS/SULIMAR
Komentarze
Prześlij komentarz