Przejdź do głównej zawartości

I KRAKOWSKI FESTIWAL PIWA


Piwna rewolucja trwa w najlepsze. Powstają nowe browary, przybywa konkursów piw domowych i rzemieślniczych, rośnie także liczba imprez o iście piwnym charakterze.
Festiwal Birofilia zna niemal każdy, kto się interesuje piwem na poważnie – Żywiecki Festiwal to już niemalże „mekka” polskich piwoszy. Z roku na rok na znaczeniu zyskuje także Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa, który w tym roku swoim rozmachem i ofertą chyba już przegonił nawet Birofilię.
Jedną z nowych tegorocznych inicjatyw jest natomiast Krakowski Festiwal Piwa, który poniekąd jest na nich wzorowany.
Pierwsza edycja tej imprezy odbyła się w dniach 23-25 maja, z czego moja osoba była obecna tylko w sobotę. Co ciekawe, wbrew nazwie, Krakowski Festiwal Piwa wcale nie odbył się w Krakowie lecz w pobliskim Zabierzowie. Dwa rzuty kamieniem od lotniska Balice i jeden rzut od Modlniczki, gdzie mieści się Pracownia Piwa.
Organizatorami tego eventu są: Stowarzyszenie Integracji, Ochrony Przyrody i Dziedzictwa Kultury Dolina Rudawy w Zabierzowie, firma consultingowo-szkoleniowa Revsolution, gospodarstwo agroturystyczne Rogate Ranczo oraz Doran Alkohole Regionalne – krakowski sklep z alkoholami. Partnerami natomiast takie znane marki jak: Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych, Magazyn Piwowar, Browar.biz, Bractwo Piwne oraz portal Piwo.org.

Przyznam otwarcie, że jak na pierwszą edycję – impreza imponuje rozmachem. Bardzo dużo stoisk zagranicznych browarów, głównie z Czech i Słowacji, ale nie zabrakło również przedstawicieli z Francji, Niemiec, czy Belgii. Ponadto piwa lane i butelkowe od polskich rzemieślników: Ursa Maior, Browar Reden, Haust, Ninkasi, Browar Bednary, Doctor Brew, Artezan, Faktoria, AleBrowar, Birbant, Browar Podgórz, Pracownia Piwa oraz inne, takie jak Grybów, Cornelius i Browar Na Jurze. Lista jest długa, ale w praktyce z danego browaru było dostępnych przeważnie 2-3 piwa, chociaż niekiedy oferta była bardziej szeroka (Na Jurze, Cornelius, Grybów, Doctor Brew). Niestety trochę martwił mnie brak obecności Pinty i SzałuPiw, którzy pojechali na festiwal do Kopenhagi razem z ekipą Pracowni Piwa.
Piwne nowości mieli do zaoferowania Ninkasi N°6A (Cream Ale), Ursa Maior (Rosa z Kremenarosa) oraz Doctor Brew (American Weizen i American Witbier). Po raz pierwszy pojawiło się też AIPA z Grybowa - Wujek Sam w wersji butelkowej

Jedna z wielu moich degustacji

Jasne, czy ciemne? Które lepsze?

Oprócz hektolitrów piwa, festiwalowicze mogli zakupić np. szkło lub inne akcesoria piwne na prowizorycznej giełdzie birofiliów. Prowizorycznej, bowiem wystawców było dosłownie kilku, z czego żaden nie mógł się pochwalić jakimiś obfitymi zbiorami swojej kolekcji.
Do innych atrakcji należałoby zaliczyć bicie rekordu Guinessa na najdłuższy szaszłyk (oczywiście rekord został pobity, a ów szaszłyk mierzył aż 112 metrów długości!!!), pokazy warzenia piwa, Bieg po Smocze Jajo, pokazy kulinarne, plebiscyt na najlepsze piwo Festiwalu, koncerty oraz masa atrakcji dla dzieci. Jak więc widać program był długi i obfitujący w wydarzenia. W zasadzie był to bardziej taki piknik rodzinny, aniżeli impreza typowo piwna. 

Najdłuższy szaszłyk świata

Ramowym punktem Festiwalu był bez wątpienia Konkurs Piw Domowych z szefem komisji w osobie Łukasza Jajecznicy z Browaru Podgórz oraz Konkurs Piw z Browarów Rzemieślniczych, gdzie przewodniczącym komisji był Jacek Materski z Artezana.
Zdobywcami tytułu CRAFT MASTERA Krakowskiego Festiwalu Piwa, czyli nagrody za najlepsze piwo konkursu piw domowych (bez względu na kategorię) są: Mateusz Wachowicz i Cyprian Plewa! Poniżej pełna lista zwycięzców w poszczególnych kategoriach.
KATEGORIA - AMERICAN AMBER ALE
1. Mateusz Wachowicz/Cyprian Plewa
2. Jakub Piesio
3. Marek Zajdel/Maciej Brzana
KATEGORIA - ROGGENBIER
1. Konrad Kurek
2. Łukasz Kubicki
3. Michał Lutowski
KATEGORIA - GERMAN PILSNER
1. Waldemar Pitala
2. Mariusz Kwiatkowski
3. Jan Krysiak
KATEGORIA - SUMMER ALE
1. Konrad Kurek
2. Marek Zajdel/Maciej Brzana
3. Alan Woyke/Sebastian Woyke
Tytuł CRAFT PRIX dla najlepszego piwa konkursu piw rzemieślniczych trafił do browaru Doctor Brew za ich Sunny Ale. Oprócz tego Marcin Olszewski i spółka zajęli dwa pierwsze miejsca w kategorii AIPA, pierwsze za American IPA, drugie za Cascade IPA. W pełni zgadzam się z tymi wynikami i nie są one dla mnie żadnym zaskoczeniem. Naprawdę każde ich piwo jest świetne.

Doctor Brew wraz z ekipą
Niestety, jak to bywa na imprezach masowych były też minusy, na szczęście dało się je ścierpieć. Na początek bilety wstępu, niby symboliczne 5 zł, ale to dodatkowy koszt (do godz.12 w sobotę i niedzielę wstęp był bezpłatny), natomiast w niedzielę od godz. 15 cena była już dwukrotnie wyższa!
Wejście było chyba lepiej strzeżone niż koncerty Madonny, czy innej Dody. Oczywiście alkoholu nie było można wnosić, no chyba, że w żołądkach ;> Ku rozpaczy większości uczestników nie można było również mieć przy sobie żadnych napojów i jedzenia. Nawet butelki z sokiem dla dzieci. Sam byłem świadkiem, jak pewien zrozpaczony tatuś po krótkich negocjacjach z panem ochroniarzem musiał wyrzucić do kosza picie dla swojej pociechy. Uważam to za lekkie przegięcie ze strony organizatorów. Wiem, że chodzi o to, żeby jak najwięcej kupić na miejscu po cenach kilkukrotnie większych, ale bez przesady – istnieje przecież granica przyzwoitości.
Co mi również przeszkadzało, to niemożność wyjścia z imprezy bez konieczności kupowania drugi raz biletu wstępu. Skoro kupiłem wejściówkę, to uważam, że powinna ona obowiązywać przez cały dzień!
Kolejna rzecz to żetony. Tak, były żetony podobnie jak we Wrocławiu i Żywcu. Jeden żeton to 3 złote, można je było kupić tylko w jednym miejscu, a teren Festiwalu nie był wcale taki mały. Za piwa płaciło się wyłącznie żetonami, w strefie gastro obowiązywały pospolite złotówki. Za zdecydowaną większość piw płaciło się 3 żetoniki (9zł), co nie jest jakąś wielką zbrodnią. Zdarzały się nawet wyjątki za 2 żetony, głównie u naszych południowych sąsiadów i niektórych polskich browarów. Niestety widziałem również specjały za 4 żetony, co jest już lekką przesadą. Piwa lane i butelkowe nie różniły się ceną, a przynajmniej ja nigdzie nie odnotowałem różnicy. Większość stoisk (choć nie wszystkie) oferowały również mniejsze pojemności niż 0,5 litra, tzn. 200ml za 1 żeton i 330ml za 2 żetony. Jest to fajne rozwiązanie, które pozwalało za odpowiednio mniejsze pieniądze spróbować więcej rodzajów piwa.
Z piw, które tam wypiłem warto odnotować Triple Blonda z Corneliusa, Cascade IPA i American Weizen od Doctora Brew, Wujka Sama AIPA, Amber Lagera i Miodowe z Grybowa oraz Łowickie Oatmeal Ale z Browaru Bednary. Na pewno też piłem jakieś niewielkie próbki z innych browarów, ale nie jestem w stanie ich teraz przytoczyć. Niektóre piwa były naprawdę dobre, inne wręcz przeciwnie, ale myślę, że nie ma sensu teraz się nad tym rozpisywać.

Ziomki i przyjaciele

Ziomki i przyjaciele c.d.

Na Festiwalu był też specjalnie wydzielony teren opisany jak „strefa złotówek” (czy jakoś tak), gdzie żetony nie obowiązywały. Był tam sklepik festiwalowy, a w nim cały ogrom piw belgijskich i specjałów z innych krajów Europy. Z polskich akcentów zauważyłem tam Birbanta i Faktorię po cenach zbliżonych do sklepowych. Poza tym był też tam spory wybór ciekawego szkła do piwa. Niestety piwo było dostępne wyłącznie w butelkach, a na zewnątrz ze 30 stopni....więc wolałem nie ryzykować. Ceny niektórych trunków porażały równie skutecznie, co temperatura – widziałem kilka pozycji powyżej 50 PeeLeNów.
Aha, organizatorzy postarali się o szkło festiwalowe, które można było tam właśnie kupić. W sumie to były, aż trzy rodzaje tego szkładwa kufle półlitrowe i jeden pokal 0,33 litra, wszystko w cenie 12 zł. Przy moim dość skromnym budżecie wolałem ulokować swoje fundusze w piwo, aniżeli w szkło, więc jako takiej pamiątki z Festiwalu niestety nie mam.

Moim osobistym celem natomiast było przeprowadzenie wywiadu z kimś z organizatorów, w celu późniejszego opublikowania go na blogu. Z racji pierwszej edycji imprezy chciałem zasięgnąć informacji u źródła. Koniec końców udało mi się porozmawiać z Wojciechem Niedzielskim (Revsolution) i Andrzejem Kuryło (Doran Alkohole). Już teraz powiem, że dowiedziałem się kilku ciekawych i ważnych informacji. Rozmowę zarejestrowałem dyktafonem i mam nadzieję, że w ciągu paru dni na blogu pojawi się owy wywiad, w formie pisemnej rzecz jasna.

Rafał Łopusiński z Browaru Bednary
 Ogólne wrażenia z pobytu na I Krakowskim Festiwalu Piwa uważam za jak najbardziej pozytywne. Pogoda dopisała (mimo przelotnego deszczu), miejsce ładne, dookoła jakieś górki i lasy, w miarę dobra lokalizacji tuż przy obwodnicy Krakowa. Było sporo ciekawych browarów i piw, dużo ludzi, ale nie było ścisku, bo teren jest naprawdę wielki. Ceny jak wiadomo, muszą być festiwalowe, ale jakby się zastanowić to były one tylko troszkę wyższe niż w sklepach.
Porozmawiałem chwilkę z Marcinem Olszewskim (Doctor Brew) i Jackiem Materskim (Artezan), dość długą pogawędkę uciąłem sobie z Rafałem Łopusińskim z Browaru Bednary, no ale przede wszystkim przeprowadziłem swój pierwszy profesjonalny wywiad w historii bloga!
Chyba wybiorę się za rok :D

Komentarze

  1. Trochę za mocno posłodziłeś, a nie było tak wcale super. Podano listę browarów co wprowadzało w błąd, ponieważ wiele z nich się nie wystawiło, a było oferowane przez sklep w butelkach lub 1, 2 krany. Tak więc organizator powinien podać info o dostępności piw, a nie wystawiających się browarów. Druga sprawa ceny, za 0,2l 3 żetony (9zł) gdzie piwo w butelce 0,5 kosztuje 10 zł to delikatnie mówiąc nieporozumienie, niestety zdarzały się takie kwiatki. Kolejna rzecz brak mapki z informacjami gdzie jakiego piwa można się napić, oprócz oczywiście widocznych browarów. Miejmy nadzieję, że poprawia się za rok. Tom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę???? Przepraszam, ale ta relacja wygląda jakby była sponsorowana:) To był koszmarny festiwal, a raczej discopolowy zlot przy grillu. Ilość błędów które popełnili organizatorzy była tak wielka że nie wynagrodziła by tego nawet darmowa beczka od Pinty. Drogo, mało toalet, tylko kilka ciekawych piw, hałas, i koszmarna lokalizacja. Dużo hałasu o nic...Jakby za rok festiwal sie nie odbył, nic złego by się nie stało...jest Wrocław:)

      Usuń
    2. Z takim nastawieniem lepiej nie jeździj na żaden festiwal, nie jesteś tam potrzebny. Lokalizacja była gorsza niż we Wrocławiu? Masz może gorączkę? Jedzenie było bardzo dobre, toalet mało? Nigdy nie musiałem czekać nawet minuty. Ciekawych piw w sklepiku było ze sto, lanych na pewno kilkanaście. Hałas? A miała być cisza?

      Usuń
    3. "Prezentujemy listę browarów których piwa będzie można degustować na naszym festiwalu! " - to jest cytat z ich fejsa i nie ma tu mowy o wprowadzaniu w błąd, trzeba tylko uważnie czytać. Przecież nie napisano tutaj, że będą przedstawiciele tych browarów, tylko piwa od nich.
      Ps. nie widziałem cen 0,2 litra za 3 żetony, choć to wcale nie znaczy, że gdzieś nie było takiej ceny, ale to z pewnością wyjątek.

      Usuń
    4. "szlakiem piwa"- masz rację, nie pójdę na ten festiwal jeżeli będzie w takiej formie. Nie jestem tam potrzebny. Za to Ty jak najbardziej. Wszak pracowałeś w sklepiku festiwalowym :) więc Twoja opinia jest jak najbardziej niestronnicza :) trochę luzu Panowie i mniej pierdzącej żyłki :)

      Usuń
  2. Było 30 stopni ale piwa leżały w cieniu. Spokojnie mogłeś kupować, nic im nie było. Już nie przesadzajmy. A drogie piwa po prostu takie są, ceny nie były zawyżone. Czasem warto kupić coś, co zapamiętamy na długo niż 5 przeciętnych piw. Pozdrawiam, Michał ze sklepiku festiwalowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...tak też zrobiłem...poszedłem do sklepu z piwami. Kupiłem coś co zapamiętam ..bo o festiwalu chce zapomnieć....

      Usuń
    2. Po pierwsze nic co mnie dotyczy nie było sponsorowane!
      poza tym należy pamiętać, że to pierwsza edycja, gdzie zawsze zdarzają się błędy i niedociągnięcia. Ciekawe jak wyglądała pierwsza impreza we Wrocławiu, który tak chwalisz?
      Toalet faktycznie mogłoby być trochę więcej, ceny może i nie najniższe, ale tak jest na każdej tego typu imprezie.
      Koncerty to tylko dodatkowa atrakcja, na którą w ogóle nie zwracałem uwagi. Mogło ich wcale nie być, ale jak były to i tak mi wcale nie przeszkadzały.

      Usuń
  3. Rzeczywiscie koszmarny festiwal i jeszcze jedno raz zakupionych żetonów już zwrócić się nie dało nie skreslam pomysłu ale dużo do poprawy

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż anonimowy może wiele, ale czy dał by radę jako konkretna osoba. Pozdrawiam Anonimowego

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak na 1 Raz to całkiem OK tu i tam do poprawy, piw się Próbuje na takich imprezach więc 0.2l 0.3l jest całkiem dobrym pomysłem ( można więcej spróbować i nie paść ). i nie wydać fortuny, ja można zostawić w sklepiku:D


    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada

PO GODZINACH - India Pale Lager

  Podczas, gdy wszyscy recenzują bezalkoholowego portera bałtyckiego od Ambera, czy urodzinowe Herbal Barley Wine, ja na pełnym luzie odgrzewam sobie „starego kotleta”, jakim jest Po Godzinach – India Pale Lager. Tak, to nie jest żadna nowość, a jedynie reaktywacja piwa, które na rynek wskoczyło… 9 lat temu. Mam na blogu opisane bodajże wszystkie piwa z serii Po Godzinach, prócz właśnie tego. Dlatego jego reaktywacja ucieszyła mnie dosyć znacząco. Ale co to właściwie jest India Pale Lager ? Otóż to piwo dolnej fermentacji, ale chmielone jak ipka , czyli nową falą. W przypadku Ambera jest tutaj chmiel Chinook, Citra, Cascade oraz polska Marynka i Sybilla. Nie brzmi to jakoś odkrywczo, ale chętnie spróbuje, bo Browar Amber to ja bardzo szanuję. Złocisto-żółte piwo pieni się dosyć obficie. Piana posiada mieszanej wielkości pęcherzyki, ale jest puszysta i trwała. Sowicie oblepia ścianki. W smaku czuć lekkość tego napitku, a także sporą świeżość. Chmiele poszły głównie w cytrusy, jak

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki