ALK.6%. Dzisiaj piję piwo, które trzy miesiące temu narobiło
sporo szumu w naszym piwnym półświatku. Okazało się wówczas, że Browar Grybów,
tudzież Pilsweiser wypuścił na rynek ikonę piwnej rewolucji – AIPA. Stawiam
kamienie przeciw orzechom, że taki scenariusz nie przyśnił się nawet
największym na świecie wizjonerom. To tak jakby reprezentacja Polski zdobyła
Mistrzostwo Świata w piłce nożnej! Wyczynem tym Grybów zapewnił sobie
miejscówkę w elitarnym gronie ‘browarów regionalnych’, które mają w swojej ofercie
IPA na „hamerykańskich” chmielach (Kormoran, Ciechan i Witnica).
Zdziwienie trochę mija, gdy okazuje się, że tak naprawdę nie
jest to inicjatywa Browaru Grybów, lecz Andrzeja Kuryło (Doran Alkohole),
Mateusza Górskiego (prezes Małopolskiego Oddziału Terenowego PSPD) oraz Michała
Zębika. Zatem wiadomo już skąd dopisek „i przyjaciele”.
Przyznam otwarcie, że nie jest to moje pierwsze starcie z
Wujkiem Samem. Piłem je podczas Krakowskiego Festiwalu Piwa, gdzie Browarów
Grybów był jednym głównym partnerów tej imprezy. Pamiętam, że dupy nie urywało,
ale spokojnie dało się wypić. Chociaż w sumie, co jak tam mogę wiedzieć po
kilku godzinach nieustannego sączenia piwa...
Wujek Sam jest klarownym, bursztynowym trunkiem, który
niestety nie może się pochwalić porządną pianą. Piwo lałem jak z kranu, a mimo
to piana była strasznie mizerna i bardzo nietrwała. No cóż, z pustego i Salomon
nie naleje.
Tuż po przelaniu czułem dość wyraźnie amerykańskie chmiele
(owoce tropikalne), jednak po kilku minutach ich natężenie było bardzo znikome,
zerowe wręcz. Wówczas na pierwszy plan wysunął się mocny diacetyl, który w tym
stylu jest porażającą wadą. Na dalszym planie można było spotkać całkiem sporo
słodowych klimatów oraz trochę słodkiego karmelu, toffi i kwiatów. Niezbyt przyjemnie
to wszystko pachnie.
W smaku dominuje silna słodowa podbudowa, okraszona
gdzieniegdzie niuansami chmielu i subtelnego karmelu. Nieco w głębi ponownie
spotykamy kwiaty, pojawia się też symboliczna owocowość, która jednak ma mało
wspólnego z Ameryką. Diacetyl w smaku jest obecny, ale na szczęście nie jest to
500 gram świeżutkiej Margaryny Śniadaniowej, jak było w aromacie. W tle i na
finiszu objawia się naprawdę mocna, ziołowo-chmielowa goryczka. Niestety jest
ona ponadprzeciętnie tępa, zalegająca i wybitnie męcząca.
Grybowsko-amerykański Wujek Sam okazuje się mieć mało
wspólnego ze stylem, który próbuje udawać/naśladować. Mimo średniej pełni, piwo
jest mdłe i stosunkowo słabo pijalne, głównie dzięki obrzydliwej goryczce i
masełku w aromacie. Wyraźnie brakuje tu cytrusów, żywicy i owoców, które wnoszą
przecież dużo świeżości i rześkości do AIPA. Zamiast tego mamy mdłe, ciężkie i
toporne piwo, którego goryczka skutecznie odwleka każdy następny łyk. A miało
być tak pięknie...
OCENA: 3/10
CENA: 7.50ZŁ (Skład Piwa)
BROWAR GRYBÓW/PILSWEISER
Ps. Cena wyższa niż Atak Chmielu i Rowing Jack to czysta
kpina!!!
Komentarze
Prześlij komentarz