Przejdź do głównej zawartości

FEST BUBA


Wiosna zaskoczyła Amatora Piwa, tak jak zima co roku zaskakuje drogowców. Na dworze coraz cieplej i cieplej. Już dawno przyleciały bociany, a grille poszły w ruch. W mojej piwnicy jednak zapasy nie topnieją. Nie śniegu rzecz jasna, tylko zapasy tęgich, mocarnych i treściwych piw. Wciąż pod nogami walają mi się RISy, portery bałtyckie, barli łajny, Wee Heavy, czy Quadruple. Nie to, żebym się smucił z tego powodu. Po prostu podaż w moim przypadku przewyższa popyt. Wciąż dokupuję piwa, ale nie zawsze jest czas się za nie wziąć (nie, nie potrzebuję pomocników ;p). Ach, żeby ten czas był z gumy. Z takiego lateksu jak kondomy na przykład. Gdy piję piwo zwalniał bym go, a gdy jestem w pracy przyspieszał... fajna sprawa ;)
Rozmarzyłem się, a tu Fest Buba na mnie czeka. Belgijski Quadrupel z Szałupiw. Uwielbiam belgijskie klimaty, a zwłaszcza mocne belgijskie klimaty. Fest Buba jest przekozak – 25 ballingów i 11% alko, to waga super ciężka wśród piw. Z takim ciałem i taką mocą to już nie ma żartów. Przygniecie Cię jak Pudzian w MMA i co poczniesz? (Pudzian rzadko kogoś przygniata, ale nevermind).
Aha. Wpierw na rynku pojawiła się Buba, też niby kładrupel. Trochę mało tęgi jak na ten styl (dziewiętnastka), ale nie będę trolował, bo nie piłem. Mój dzisiejszy gość to jego imperialna wersja. Zapowiada się naprawdę nieźle. 


Mocarna Fest Buba wygląda naprawdę zacnie. Jest czarna, niemal zupełnie czarna! Wygląda praktycznie jak jakiś RIS. Piłem trochę tych kładruplów. Może nie sto, może nawet i nie dwadzieścia, ale kilka(naście) na pewno i nie przypominam sobie, aby któryś był aż tak ciemny. Czarny w zasadzie. Na powierzchni uformowała się drobna, beżowa, acz niewysoka piana, która w dodatku nader szybko opada. Przy belgijskich stylach ciężko jest wymusić obfitą czapę, więc nie będę się czepiał.
W smaku piwo nie jest aż tak gęste i tęgie, jak sugeruje nam ekstrakt. W ciemno dałbym max 22° Plato. Pierwsze co rzuca się w oczy, to bardzo niskie wysycenie. Naprawdę szczątkowe (po części tłumaczy to nikłą pianę). Druga rzecz to słodycz, duża słodycz. Taka trochę cukrowa, ale w sumie nie dziwota, bo cukier widnieje w składzie. Sumarycznie jednak całość jest dość smaczna. Mamy tu ciemne, lekko prażone słody, sporo mlecznej czekolady, pralinek, kakao oraz szczyptę łagodnej kawy zbożowej. W tle majaczą echa lukrecji i subtelnych przypraw, ciężko jest jednak wskazać coś konkretnego. Trochę brakuje mi tu suszonych owoców. Z całą dozą świadomości mogę wymienić tylko suszone daktyle oraz figi. Rodzynek i śliwek raczej nie jestem już pewien, czy aby nie są wytworem mojej wyobraźni. Na finiszu pojawia się niezbyt mocna, ale na pewno obecna goryczka o lekkim ziołowo-palonym profilu. Alkohol świetnie schowany, co jedynie delikatnie grzeje w żołądku. Urozmaicony i złożony to smak, aczkolwiek niczego nie urywający.

W aromacie jest już znacznie lepiej. Przede wszystkim nie jest już tak bardzo słodko, choć oczywiście słodkawe klimaty wciąż dominują. Czekolada, kandyzowany cukier, praliny oraz kakao. Nieco dalej chowają się łagodne cienie czerwonego wina (niech będzie, że to porto) i suszonych owoców – rodzynek, śliwek i fig. Już mi się podoba, ale jedźmy dalej. Alkohol jak na ten woltaż jest mistrzowsko ukryty, jednak stary wyga wyczuje tu subtelny wiśniowy likier podszyty łagodnym i ułożonym etanolem. Kompletnie nie agresywnym zaznaczam. Tak jak w zapachu brakowało mi suszonych owoców, tak tutaj rozpaczam z powodu braku obecności przyprawowych fenoli. Niby coś tam pobrzmiewa w oddali, ale trzeba się mocno wczuć, aby to wyłapać.
Piwo jest odpowiednio pełne w smaku. Cholernie treściwe i słodkie, ale jeszcze nie wyklejające. Ma złożony smak i równie rozbudowany aromat. Trzeba jednak przyznać, że z biegiem czasu jest trochę męczące. Pije się je wolno i to nie tylko ze względu na powalający woltaż (szumi we łbie, szumi). Balans jest wyraźnie przesunięty w stronę słodu, a obecna goryczka bez wątpienia sobie z tym nie radzi. Brakuje jej siły przebicia.
Poza tym zarówno w smaku, jak i w aromacie trochę brakuje pewnych charakterystycznych cech dla tego stylu piwa. Nie są to oczywiście jakieś obligatoryjne i bezwarunkowe aspekty, ale jednak.
Podsumowując Fest Buba to złożony i wielowątkowy trunek, choć z pewnymi mankamentami. Śmiało zachęcam do wypicia, ale trzeba mieć świadomość, że w tym kraju istnieją lepsze Quadruple.
OCENA: 7/10
CENA: ok 10Zł
ALK.11%
TERMIN WAŻNOŚCI: 01.03.2017
BROWAR SZAŁPIW/BROWARY REGIONALNE WĄSOSZ

Komentarze

  1. Hmmm... w tym kraju, czyli naszej produkcji? Możesz podać jakieś przykłady, bo tak z marszu żadne mi na myśl nie przychodzą? Dziwi mnie trochę ocena tego piwa, przy alkoholu na tym poziomie, który naprawdę nie jest praktycznie wyczuwalny i jednak dość złożonym smaku. Z tego co kojarzę dokonania naszego rodzimego kraftu w belgijskich stylach to zazwyczaj lubił z nich wychodzić gryzący alkohol, a tu jest naprawdę doskonałe ułożenie.

    Tak zupełnie abstrahując, to słodycz w piwie nie jest dziełem cukru, bo jednak typowy cukier jest łatwo fermentowalny, a co za tym idzie w całości zostaje przerobiony na alkohol i nie wnosi słodkich posmaków (raczej stosowanie sukru wpływa na wzrost wytrawności piwa).

    OdpowiedzUsuń
  2. Choćby Oktavio z Browaru Jana.
    Nie wiem jak był dokładnie robiony Fest Buba, ale czasem do refermentacji dodaje się zwykłego cukru właśnie, a nie brzeczki piwnej. No, a jeśli nie to dodali cukier do podbicia ekstraktu.
    Faktem jest, że czułem słodycz cukrową, a nie słodową.
    Możesz oczywiście się nie zgadzać z moją oceną, bo sprawa subiektywna. Masz do tego prawo.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

SHORT TEST: Dojlidy Classic powraca

  Prolog: Kompania Piwowarska wskrzesiła markę Dojlidy. To fakt, a nie żaden ponury żart. Nie znam dokładnie historii tej marki (Dojlidy to nie było tylko jedno piwo), ale Kompania Piwowarska szybko się jej pozbyła, gdy stała się właścicielem browaru w Białymstoku. O co kaman: Dojlidy Classic, to oczywiście „jasne pełne”. To nie jest identyczne piwo, jak było kiedyś. Jest po prostu „inspirowane oryginalną recepturą” i powraca w odświeżonej formie jako hołd dla wielowiekowego dziedzictwa marki. Znaczy się – gówno z tego będzie. Wdzianko: Ładne, głęboko złociste, nie takie blade, jak typowy koncerniak. Piana średnio ziarnista, nader obfita, umiarkowanie trwała. Kichawa mówi: Dosyć ładny, świeży, głównie chlebowy zapaszek. Do tego dochodzą jakieś ciastka, słód oraz subtelny chmiel w oddali. Całość pachnie rześko i naprawdę solidnie. Jadaczka mówi: Dużo słodu, herbatników, chlebka i zboża. Ciała to tu nie brakuje. W tle biszkopty oraz delikatna chmielowość. Goryczka jakaś tam...

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw...

WIELKI TEST PIW NIEPASTERYZOWANYCH

Był wieczór. Była zima. Był luty i było zimno, ale nie było śniegu. Na kwadrat wjechało mi kilkoro znajomych z tortem, szampanem i „czymś mocniejszym”. Tak, dwa dni wcześniej miałem urodziny. Nie powiem które, bo i tak zabrakłoby Wam palców do liczenia. Podpowiem tylko, że „trójka” z przodu już jakiś czas temu wskoczyła ;) Przyjąłem gości z wielką uciechą, no ale przecież w gościach nie można siedzieć o suchym pysku. No to tak na rozgrzewkę żeśmy zrobili test – Wielki Test Piw Niepasteryzowanych! A co było dalej, to już pozostanie naszą słodką tajemnicą ;p Planowałem to już od bardzo dawna, ale Bóg mi świadkiem, naprawdę ciężko jest zebrać odpowiednią ekipę. Moja ekipa do Wielkich Testów oczywiście nie jest stała jak możecie zobaczyć po zdjęciach, ale można powiedzieć, że trzon „testerów” pozostaje raczej niezmienny. Cóż ciekawego jest w piwach niepasteryzowanych? W sumie to nic. Wydaje mi się, że boom na tego typu napitki już dawno minął. Obecnie chyba już mało kto daje się ...

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasne...

V.I.P. MOCNE Z BIEDRONKI - RÓŻNICE MIĘDZY PUSZKĄ A BUTELKĄ

Ludzie ratunku! „Bieda-piwo” z biedry wkracza na salony! Kto nigdy w życiu nie pił V.I.P.a z Biedronki niech pierwszy rzuci we mnie kamieniem. Żadnych chętnych? Tak myślałem.  V.I.P. Mocne to piwo kultowe . Jest bezczelnie tanie, mocne (nieźle dmucha w kaszkiet) i można je kupić w każdym z tysięcy sklepów największej sieci handlowej w tym kraju. Stosunek ceny do procentów jest w V.I.P.ie tak korzystny, że wywołuje spazmy i inne orgazmy wśród głodnej alkoholu klienteli. Zna je każdy, a kto nie zna, ten musi poznać . Mi też kilka razy zdarzyło się mieć z nim kontakt. W czasach liceum człowiek nie miał zbyt wiele hajsu, więc musiał sobie jakoś radzić… Ale nie o tym miało być, nie o tym. Odkąd pamiętam na biedronkowej półce zawsze dumnie stały puszki z V.I.P.em. Jednak ku mojemu zdziwieniu jakiś czas temu obok puszek pojawiły się także butelki! Biorę jedną do łapy i czytam: „Wyprodukowano przez – Zakłady Piwowarskie Głubczyce S.A.”. O żesz w mordę – pomyślałem. Przecież p...

Argus IPA z Lidla

Chyba pierwszy raz w historii moje zdjęcie wrzucone do sieci wywołało jakąś „gównoburzę”, a przynajmniej mikro „gównoburzę”. Chodzi o fotkę Argusa IPA sprzed sześciu tygodni. Na tym Argusie nie ma, ani słowa po polsku. W zamian są węgierskie napisy i adres siedziby Lidla z Węgier. No co sobie wówczas człowiek mógł pomyśleć? Że piwo wyprodukowano nad Dunajem, ale jakimś dziwnym przypadkiem trafiło do Polski. Otóż, okazało się raczej coś odwrotnego, bowiem uwarzono je w Browarze Jędrzejów, należącym do Van Pura. Wydaje mi się, że jest to wersja eksportowa, która miała właśnie trafić na Węgry, ale przez jakąś pomyłkę część partii trafiła do „polskich” Lidlów. Po pewnym czasie, do tego samego Lidla dotarło już właściwe opakowanie z polskimi oznaczeniami. Jednakże różniące się kolorem przewodnim. Ja dzisiaj degustuję ‘wersję węgierską’. Nie wiadomo jaki tu jest ekstrakt, ani właściwie jaki to rodzaj ipki. Na pewno session , a co więcej, to zaraz się okaże.   Piwo jest takie trochę ci...

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów,...

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst...