Przejdź do głównej zawartości

Łódź i Młyn Sherry BA. To jest dopiero piwo!



Pamiętacie Łódź i Młyn? Tego potężnego RISa z jarzębiną od Piwoteki i De Molena.
Co to jest De Molen? Skoro zadajesz sobie takie pytanie, to naprawdę nie wiem co tutaj robisz stary. Wróć lepiej do sączenia swojego Harnasia i szukaj dalej promocji pod kapslami ;p
Mniej więcej rok temu kontraktowa Piwoteka postawiła wszystkim birgikom oczy w słup, kooperacją z jednym z najbardziej znanych europejskich rzemieślników. Piwa co prawda nie okrzyknięto sztosem, ale faktem jest, że zebrało bardzo dobre opinie. Ja również podpisuję się pod tym stwierdzeniem.
Piwoteka i De Molen tej jesieni zaskoczyli równie skutecznie, wypuszczając dwa barel ejdże tego samego piwa. Oczywiście bazą wciąż jest tutaj wersja podstawowa Łódź i Młyn. Jedną z "leżanek" zajmę się właśnie dzisiaj. Jest to mocarny RIS z dodatkiem jarzębiny leżakowany w beczce po Sherry. Piłem już kilka piw starzonych w beczułkach po tym zacnym hiszpańskim winie i powiem, że zrobiło to robotę i to cholerną! Zobaczmy jak będzie tym razem. 


Tuż po przelaniu piwa do szkła, wokół mnie rozlał się bardzo intensywny i jakże przyjemny aromat ciemnego piwa, zmieszanego z czerwonym winem. Powaga. Samo piwo prezentuje się niezwykle zacnie. Jest totalnie czarne i nieprzejrzyste. Zwieńczone średnich rozmiarów pianą o beżowej barwie, drobnej i zwartej teksturze oraz długim żywocie. Piana opada naprawdę wolno, ślicznie przy tym krążkując :)
Etykieta wersji po Sherry to znany już nam obrazek z wersji regularnej, tyle że w innych barwach. Od przodu różni się właściwie tylko kolorem i wiadomym dopiskiem. Parametry piwa pozostały te same, czyli jebuckie 29,7º Plato i zapierające dech 13,8% alko!
Pijemy. Ciecz jest wyraźnie gęsta i lepka, ale jednocześnie dosyć gładka. Powoli spływa w dół przełyku zostawiając po drodze szerokie spektrum doznań. Czuć tutaj doskonale to potężne ciało. Piwo jest niebywale czekoladowe, takie deserowe wręcz. Mieszanka gorzkiej czekolady i drogich pralinek. Do tego dochodzą akcenty świeżo zaparzonej kawy, palonych słodów, przypieczonego spodu od ciasta, czerwonego wina i suszonych owoców. Są śliwki, rodzynki, figi i daktyle. Nieco z boku majaczy coś owocowego i kwaskowego, obstawiam że to ta jarzębina. W tle natomiast zaznacza swą obecność subtelna nuta mokrego drewna, tudzież beczki. Piwo jest bardzo charakterne i zadziorne. Daje pijącemu to, co ma w sobie najlepszego. Wysycenie jest na przeciętnym, ale wyczuwalnym poziomie. Goryczka jest krótka, ale wyraźna i bardzo skuteczna. Typowo palona z takim fajnym zacięciem kawowym. Czy czuć alkohol? Owszem, ale przybrał on tutaj bardziej postać mocnego wina, aniżeli ordynarnego spirytu. Piwo delikatnie grzeje od środka, to fakt, ale jak na ten woltaż to naprawdę trunek jest wyśmienicie ułożony. Nie ma co się czepiać. Diabelnie smaczny i wyrazisty to napitek! Widać, że beczka swoje zrobiła. Jestem cholernie podjarany :D

Pora obwąchać to cudo. Ciecz mocno daje po nosie. Nawet nie trzeba się skupiać, bo ze szkła bucha aromatami, niczym lawą z dopiero co obudzonego wulkanu. Tu również wpływ beczki oraz samego wina jest dosyć wyraźny. Piwo pachnie bardzo bogato – jest mokre, stare drewno, jest czerwone wino, suszone owoce, wspomniana już jarzębina, sporo palonych słodów, prażonego jęczmienia, mocnej kawy bez śmietanki, gorzkiej czekolady, drogich pralinek, szlachetnego alkoholu, a nawet nieco spalenizny oraz wanilii. Całość jest diabelnie wyrazista. Pachnie to przepięknie. Czuć splendor, wyrafinowanie, kunszt i finezję. Takie piwa, to brałbym hektolitrami (gdyby nie były takie drogie rzecz jasna).
Łódź i Młyn Sherry Barrel Aged to wyśmienite piwo o wybitnie degustacyjnym charakterze, mega złożonej budowie i nietuzinkowym wydaniu. Paloność jest naprawdę spora i zadziorna. Sam alkohol natomiast, mimo że obecny, to raczej dobrze jest już ułożony i z pewnością nienachalny.
Bardzo podoba mi się tutaj również olbrzymia pełnia oraz gęstość. Czuć srogi balling między zębami, ale też jednocześnie fajną gładkość od płatków owsianych. Balans również zasługuje na oklaski. Wyraźnie palona goryczka doskonale się tutaj spisuje. Początkowo treściwy i deserowy napitek, na finiszu sprawia przyjemnie półwytrawne wrażenie. No majstersztyk po prostu! Genialnie to smakuje i genialnie się to pije (mimo, że szumi w główce jak ta lala). Wpływ beczki jest więcej niż oczywisty. Naprawdę ma się wrażenie, że ktoś zmieszał tutaj mocne wino z zajebistym RISem. Zabieg udany w stu procentach :D Nie bójmy się nazywać tego sztosem!
OCENA: 9/10
CENA: nieznana
ALK. 13,8%
TERMIN WAŻNOŚCI: 18.08.2028
BROWAR PIWOTEKA & BROUWERIJ DE MOLEN

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

Mentor III Bourbon Oak & Cedar Wood Chips

  Piwo Mentor w bardzo charakterystycznym opakowaniu, to jedna z legend polskiego piwnego rzemiosła. Swego czasu, ten imperialny porter bałtycki był obiektem pożądania niejednego beergeeka . Kilka lat później pojawił się Mentor II, a pod koniec tej zimy Browar ReCraft uraczył nas Mentorem III. „Trójeczka” ukazała się, aż w trzech wersjach – podstawce i dwóch wersjach z dodatkami. Podstawki nie udało mi się zakupić, ale mam dwie pozostałe nowości ze Świętochłowic.   Na pierwszy ogień idzie wersja leżakowana z płatkami dębowymi z beczek po Bourbonie oraz z płatkami drewna cedrowego. Bourbon to już mega oklepana sprawa, ale nie mam pojęcia jak pachnie drewno cedrowe. Poza tym, nie kojarzę tego dodatku w piwie, więc trochę się jaram. Zobaczmy, co wyszło z tego eksperymentu.  Piwo jest przyjemnie gładkie i gęste, rozlewające się po podniebieniu. Dużo tu czekolady deserowej, wspomaganej przez praliny i akcenty kakao. Tuż za nimi na scenę wchodzi drewno – czuć klepkę dębową oraz coś, cz