Już dawno temu przestałem być na bieżąco z
wyrobami Browaru Olimp, toteż każdy ich produkt, który wpadnie mi w ręce cieszy
mnie podwójnie. Jednym z ostatnich herosów z Olimpu jest właśnie Eurydyka,
czyli Herbal Bitter.
Otwarcie trzeba przyznać, że angielski Bitter to dość
nudnawy styl, zwłaszcza patrząc przez pryzmat obecnie trwającej u nas piwnej
rewolucji. Nie mniej jednak Olimp raczej nigdy nudą nie grzeszył, toteż jest to
Bitter wykonany na modłę nowofalową. Poza chmielem Cascade robotę mają tutaj
robić zioła, a mówiąc dokładniej popularna ostatnio trawa cytrynowa i werbena
cytrynowa... zaraz, zaraz, skąd ja to znam? Tak! Rocknrolla od Kingpina – tam
też użyto werbeny. Zapomniałem jeszcze wspomnieć o skórce pomarańczy, ale to
już przecież wszyscy dobrze znają.
W końcu doczekaliśmy się prawdziwie letnich temperatur i w
związku z tym bardzo jestem ciekawy, jak przy takiej aurze sprawdzi się
podrasowany cytrusowymi dodatkami Bitter.
Do samego wyglądu raczej ciężko jest się przyczepić. Biała
jak śnieg piana, może nie jest tak obfita jak przy weizenie, ale i tak
jest nieźle. Średnio pęcherzykowa i średnio wysoka pierzynka opada w
przeciętnym tempie, delikatnie brudząc przy tym szkło.
Piwo jest leciutko mętne, w zasadzie to opalizujące, a jego
barwa jest ciemno złocista i bardzo przyjemna dla oka.
W aromacie wspomniane roślinki (zioła) czuć już po
odkapslowaniu butelki. Po przelaniu jest tylko lepiej – zioła i wyraźnie
rześkie cytrusy tworzą tutaj bardzo dobraną parę, która nie daje rozwinąć
skrzydeł stonowanej nieco słodowości. Mam wrażenie, że owa słodowość jest
minimalnie opiekana, poza nią czuję także niewielką domieszkę karmelu i
chmielu, a w tle dość przyjemną zbożowość. Mówiąc szczerze, to całkiem fajnie
się to wącha. Nie spodziewałem się takiej ziołowej bomby, polanej obficie
sokiem z cytryny, limonki i grejpfruta.
Smak jest wiernym odzwierciedleniem wrażeń zapachowych.
Pierwszy akord to smaczna ziołowa nuta, wiernie wspomagana przez wyraźne
cytrusowe naleciałości (zupełnie jakby ktoś zebrał jakieś zielska z pola,
zmieszał z sokiem z cytryny i dodał do piwa). Na drugim planie dopiero pojawia
się nieco słodu, szczypta karmelu, zboża oraz garść szyszek chmielowych. W tle i na finiszu natomiast przewija się
pięknie wkomponowana ziołowo-chmielowa goryczka, która jest bardzo szlachetna,
krótka i niezalegająca. Jej moc nie jest jakoś szczególnie duża, choć
wystarcza, by skontrować słodową stronę tego napitku. Mam spore wątpliwości w
deklarowane 40 IBU, bo przy 10% ekstrakcie goryczka powinna lepiej skopać mi
tyłek.
Eurydyka z Olimpu to bardzo lekki, sesyjny, ułożony i
zbalansowany trunek, który jak się okazuje bardzo dobrze sprawdza się podczas
wakacyjnych upałów. Pełnia jest stosunkowo wysoka, jak na tak niski ekstrakt (w
ciemno obstawiałbym na 12°Blg), a sama pijalność jest wprost nietuzinkowa –
chłeptał bym je, jak kociak mleczko!
Piwo sprawia wrażenie dobrze przemyślanego i ułożonego.
Każdy jego aspekt zna swoje miejsce i wie jaka jest jego rola. Doskonale
sprawdził się tutaj ten ziołowo-cytrusowy scenariusz, który wniósł spore
pokłady orzeźwienia, lekkości i pijalności.
OCENA: 8/10
CENA: ok. 6.50ZŁ
ALK.4,4%
TERMIN WAŻNOŚCI: 30.11.2015
TERMIN WAŻNOŚCI: 30.11.2015
BROWAR OLIMP//BROWARY REGIONALNE WĄSOSZ
Komentarze
Prześlij komentarz