ALK.6,2%. W obecnych czasach Black aj-pi-ej nie
wywołuje już takiego podniecenia jak jeszcze rok, czy dwa lata temu. Styl ten –
mimo, że nadal dość rzadko uprawiany – już nam trochę jakby spowszedniał. Może
nie wywołuje on jeszcze takiej konsternacji, jak zapowiedź kolejnego AIPA, ale
faktem jest, że człowiek szybko przyzwyczaja się do luksusu, dobrobytu. To, co
jeszcze niedawno było uznawane za szczyt ekstrawagancji, elitarności i stanowiło spełnienie
marzeń pijącego, dzisiaj powoduje jedynie nikłe westchnienie lub nie wywołuje
absolutnie żadnej reakcji. „Ot, kolejne czarne IPA na rynku. Piłem już takie
nie jedno, nie jestem zainteresowany” – ciekawy jestem ile procent osób ma
takie podejście?
No, ale wystarczy tych dywagacji, bierzmy się za piwo, na
które długo czekałem i nie mogłem się doczekać. Dlaczego? Po pierwsze
przeciągająca się w nieskończoność premiera, spowodowana nie do końca udaną
pierwszą warką, która leżakuje po dziś dzień (obecne piwo pochodzi z drugiej
warki). Po drugie bardzo lubię ten styl. Wprost uwielbiam.
Black IPA od Doctora Brew generuje genialną pierzynkę
beżowej, drobno ziarnistej piany, która szczyci się dużą wielkością i niebywałą
trwałością. Opada nieśpiesznie, zostawiając obfite firany na ściankach.
Czarne jak smoła piwo posiada przeciętne wysycenie. To
akurat dobrze, bo gaz nie będzie zakłócać degustacji.
Zbliżam nos do sniftera i co czuję? Palone ziarna spowite
świeżo parzoną kawą z elementami słodko-gorzkiej czekolady. Na dalszym planie
występują ciemne słody okraszone nutką amerykańskiego chmielu i delikatnych,
słodkich owoców. Z biegiem czasu „ciemne klimaty” ustępują miejsca bardziej
„zielonym akcentom”. Fajny to aromat, aczkolwiek jakoś specjalnie nie grzeszy
on intensywnością.
Smak jest gładki i czysty. Palony charakter tego napitku czuć
już od pierwszego kontaktu piwa z kubkami smakowymi. Prażone słody idealnie
komponują się ze średnio mocną kawą i prawdziwą, gorzką czekoladą. Daleko z
tyłu można doszukać się garstki chmielu i suszonych owoców, głównie śliwek i
rodzynek. Na finiszu dość mocna i wyrazista, lekko popiołowa i palona goryczka,
która odrobinę zalega. Po ogrzaniu na wierzch wychodzi lekka kwaskowość,
pochodząca od palonego słodu. Gdyby nie ślady jankeskich chmieli, pomyślałbym
że to jakiś irlandzki stout.
Piwo jest wybitnie wytrawne i palone z wyraźnie zaznaczoną
goryczką, która może nie pokaleczy nam gardła, ale z pewnością nie pozwoli o
sobie zapomnieć. Pełnia jest średnia, jednak do pijalności w żaden sposób nie
można się doczepić. Piwo znika z pokala jak zaczarowane!
Kolejny, bardzo udany
wypust z gabinetu Doctora Brew. Może ma małe mankamenty, jednak całościowo
sprawia bardzo udane wrażenie.
OCENA: 8/10
CENA: 8.10ZŁ (Skład Piwa)
DOCTOR BREW//BROWAR BARTEK
Komentarze
Prześlij komentarz