ALK.4,2%. Zawsze, gdy piję pierwsze piwo z jakiegoś nowego
browaru czuję się bardzo przejęty i podekscytowany (jak przedszkolak tuż przed
1 września). Moje myśli już kilka godzin przed degustacją, a czasem i kilka dni
krążą wokół piwa, niczym sępy nad umierającą ofiarą. Pierwsze piwo pokaże mi
(przynajmniej teoretycznie), które miejsce w szeregu zajmie producent tego
napitku. Albo ostudzi moją ekscytację, albo doleje jeszcze oliwy do ognia. Oczywiście jedno piwo, to jeszcze nie
całokształt twórczości, ale jak to mówią pierwsze wrażenie jest bardzo ważne.
Mowa tu o Browarze Spirifer, który póki co warzy kontraktowo
w Browarze Trzy Korony w Puławach. W planach jest też współpraca z innymi
podmiotami. Nazwa bardziej kojarzy się z wyrobami wysokoprocentowymi niż z
piwem, ale w rzeczywistości spirifer to rodzaj wymarłego ramienionoga, który
widnieje w logo browaru. Zapewne przestaniecie robić głupie miny, kiedy powiem,
że dwóch z trzech współwłaścicieli jest geologami - taka sytuacja.
Saratoga to trzeci wypust debiutującego w marcu Spirifera,
który tym razem postanowił uwarzyć American Wheat. Nie wiedzieć czemu,
styl ten ostatnimi czasy bije rekordy popularności wśród naszych nowofalowych
browarów. Niebawem na rynku pojawi się też amerykańska pszenica z Browaru Na
Jurze! Czapki z głów Panie i Panowie.
Nazwa Saratoga to ponoć ukłon w stronę amerykańskiego
lotniskowca-emeryta, którego możemy podziwiać na pierwszym planie etykiety.
Okręt ten z kolei został nazwany na cześć zwycięskiej Bitwy pod Saratogą, gdzie
amerykańscy kolonialni żołnierze skopali tyłki oddziałom brytyjskim w 1777
roku, w czasie wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych.
No, ale my tu gadu, gadu, a przecież piwo czeka.
Mój dzisiejszy gość ma pomarańczowy odcień i średnie
wysycenie. Szczerze mówiąc kolor bardziej przypomina mi jakieś amber ale,
ale cóż...Piana jest przeciętnej wielkości, grubo pęcherzykowa, okropnie rzadka
i dziurawa. W efekcie szybko opada do cienkiej obwódki.
W zapachu bez problemu wyczuwam amerykańskie chmiele.
Objawiają się one głównie w postaci owoców tropikalnych, delikatnej żywicy i
garstki cytrusów. Natomiast rdzeń aromatu stanowią niuanse słodowo-biszkoptowe
owinięte dość wyraźnym diacetylem. Nie jestem jakoś specjalnie uczulony na jego
punkcie, ale w tym piwie troszkę za bardzo mi on przeszkadza.
Smakowo jest bardzo podobnie, z tymże słodkawe biszkopty i
słód ulokowane są w pierwszym rzędzie. Pośrodku siedzą niuanse tropików i
subtelnej żywicy, w ostatniej ławce natomiast lądują nuty chmielu i cytrusów.
Nad tym wszystkim pieczę sprawuje całkiem spora, grejpfrutowa goryczka, która
co prawda nie zalega, ale pozostawia pewien niesmak na języku.
Całościowo piwo jest trochę przyciężkawe i zawiesiste.
Wyraźnie brakuje mu lekkości i świeżości, które powinny charakteryzować amerykańskie
pszenice. Trunek ten jest za bardzo treściwy i pełny w smaku, co ujemnie
rzutuje na pijalność, która (będę szczery) nie jest wysoka.
No cóż, w mojej opinii nie mogę tego piwa uznać za udaną
premierę. Pomijając diacetyl piwo nie spełnia swojej podstawowej funkcji – nie
orzeźwia. W zasadzie mogę powiedzieć, że jest to średnio udane american
amber ale i do amerykańskiej pszenicy mu daleko.
OCENA: 5/10
CENA: 7.50ZŁ (Skład Piwa)
BROWAR SPIRIFER//BROWAR TRZY KORONY
Komentarze
Prześlij komentarz