Przejdź do głównej zawartości

KOMES RUSSIAN IMPERIAL STOUT




Browar Fortuna huknął jak z armaty. Na pewno nikt nie spodziewał się takiego zagrania z Miłosławia, no chyba, że Twoim kumplem jest Tomasz Weinert. Dwa nowy portery bałtyckie to pikuś przy dzisiejszym towarzyszu. Z nim naprawdę nie ma już żartów. To nie jest petarda, to po prostu jest bomba jakaś. Komes Russian Imperial Stout o mocy, aż 12 voltów! Jedno z najmocniejszych polskich piw na rynku. Ze trzy takie piwa i człowiek odlatuje. Traci zmysły, bierze kciuk do buzi i zwyczajnie idzie lulu. Poważnie. Nawet Pudziana by poskładało. Taka sytuacja.
Internety jednak nie znają litości, nawet nad takim piwem. Niechcący czytałem kilka opinii o tym RISie. Niewiele, może ze dwie lub trzy, ale kurde wszystkie były zgodne jak jeden mąż. Zarzucano mu wyraźną alkoholowość oraz nieułożony charakter. Podobno piwo wali spirytem i farbą emulsyjną na kilometr. Dziwne to trochę, bo ponoć specyfik ten leżakował sobie w browarze, aż przez pół roku. Równe sto osiemdziesiąt fucking days! I że to niby na darmo było?! Zobaczmy.


Zrywam kapsel (gumowcem) i przelewam. Cykam fotkę blenderem (bo tym umiem najlepiej) i oglądam. Piwo jest czarne jak smoła, jak noc, albo jak dupa nosorożca – wybierzcie sobie. Nawet nie patrzyłem pod światło, bo i tak wiedziałem, że jest totalnie nieprzejrzyste. Góruje nad nim dość spora piana. Drobna, beżowa i puszysta. Jej trwałość raczej jest przeciętna, podobnie jest z lejsingiem.
Biorę pierwszy łyczek, potem drugi. Bardzo solidne piwo. Dosyć gęste, gładkie, złożone i esencjonalne (nie wiem, co to znaczy, ale wyczytałem to na kontrze ;p). Jest sporo kawy i prawdziwej gorzkiej czekolady. Zupełnie jakbym maczał tabliczkę ciemnej czekolady w świeżo zaparzonej kawie (bez mleka). Dalej mamy wyraźne pokłady palonego słodu i nieco mniej wyraźnego przypalonego karmelu. W tle cichutko siedzi sobie palony jęczmień, szczypta suszonej śliwki i popiołu. Finisz został naznaczony umiarkowanej mocy goryczką o przyjemnie kawowo-palonym rodowodzie. Goryczka jest w miarę krótka, choć z biegiem czasu odrobinę zaczyna zalegać. Zaraz, zaraz, a gdzie ten rzekomy, lejący w mordę etanol? Gdzie farba emulsyjna? Nic z tych rzeczy lejdis end dżentelmens. Owszem, piwo ma wyczuwalny lekki posmak alkoholowy, ale nie róbcie sobie jaj! Etanol trochę grzeje w gardełku, ale nie ma w tym elemencie żadnej tragedii. Przypomina on bardziej jakiś niezły likier niż ruski spiryt przywożony z Ukrainy w beczce po kiszonych ogórkach. Żadnej farby też tu nie czuję, nawet lateksowej. Żadnego Duluxa, czy innego Nobilesa.

A co tam Panie piszczy w aromacie? Szefie też jest dobrze! Zapach jest intensywny i także bogaty w doznania. Pierwsze skrzypce gra tutaj nieźle zgrany duet czekolady deserowej i suszonych owoców. Głównie śliwki, choć jak dobrze poszukasz, to i rodzynka się znajdzie. Tuż za nimi drepcze łagodna kawusia, palone słody oraz likier owocowy. W roli tła występują w tym spektaklu akcenty cukru kandyzowanego i czekoladek w formie pralin (raczej tych z wyższej półki). Ponownie farby emulsyjnej, ani żadnej innej nie odnotowałem. Alkohol także został tutaj dość dobrze ukryty. Co jedynie lekko muska moje nozdrza, w żadnym wypadku ich nie zatykając. Jeśli ktoś przy dwunastu procentach spodziewał się zapachu dark lagera, to niech spoczywa w pokoju. Amen.
RIS od Fortuny to naprawdę kawał bestii. Ciecz jest średnio treściwa (słodkawa), gęstawa, choć nie tak wyklejająca, jak sugerowałby potężny ekstrakt. Do tego jest gładka, okrutnie pełna w smaku, wielowarstwowa i złożona. 25°Plato robi swoje. Balans radzi sobie całkiem dobrze. Goryczka też jest niezła, choć w miarę ogrzewania się piwa zaczyna trochę tracić na wartości. Nie będę pisał tu o pijalności, bo przy takich parametrach nie chodzi wcale o pijalność. Powiem krótko – mimo olbrzymiego woltażu piwo wchodzi nawet nieźle. Może nie obalisz go w pięć minut, ale pół godziny w zupełności wystarczy. Alkohol wcale nie jest taki straszny, jak go co niektórzy malują. W aromacie rozchodzi się po kościach, niczym kuksaniec od młodszej siostry. W smaku piwo też zbytnio nie męczy. No, może jedynie pod sam koniec, gdy we łbie już trochę szumi ;) Opowieści o Duluxie, można natomiast między bajki włożyć. Dokładnie pomiędzy Reksia, a Bolka i Lolka.
Przechodząc do meritum, mimo oczywistych zalet z pewnością nie jest to najlepszy RIS na rynku (choć na pewno najtańszy). Chyba nawet nie załapie się do pierwszej dziesiątki. Nie mniej jednak wciąż jest to dość dobre piwo, zwłaszcza mając na uwadze zabójcze dla zwykłych śmiertelników parametry. Czas z pewnością mu jeszcze posłuży. Jeszcze z rok lub dwa w czeluściach piwnicy, a będzie rwało papę z dachu. Czuję to :D
OCENA: 7/10
CENA: 6.70ZŁ (Skład Piwa)
ALK.12%
TERMIN WAŻNOŚCI: 08.09.2019
BROWAR FORTUNA

Komentarze

  1. Staram się być na bieżąco z rodzimymi Risami - w wersji klasycznej (czyli bez Ameryki) to jeden z moich ulubionych stylów. Chyba tylko portery lubię bardziej.
    RiS od Komesa jest całkiem spoko - jasne, to nie Baphomet, ale całkiem przyjemne piwo. A przy tym nie gwałci portfela. I jest łatwo dostępne.

    JA tam specjalnie mocnego łba nie mam. Ale obudzić się z kacem po jednym piwie to już przegięcie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie pyszne i cena przystępna 6,99 ludzie kupujcie bo warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pełni się zgadzam. Do leżakowania będzie jak znalazł :)

      Usuń
  3. WCZORAJ KUPIŁEM
    Z PEWNOŚCIĄ TO JEST NOWY WYPUST.
    NIE POWIEM WIELE-DLA MNIE REWELACJA I PRZY OKAZJI 6.99

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem tak... szczerze...

    Komes nie kojarzył mi się dobrze... miałem złe doświadczenia. Ale zaryzykowałem. I powiem tak - jest dobrze. Autor daje 7? Ja dam 7+. Naprawdę niezłe piwo. Brakuje mi piany i "gęstości", ale poza tym... same plusy. Kusi mnie żeby kupić kolejne i zależakować 36 miesięcy zgodnie z sugestią na etykiecie do 2021 roku. Ale chyba nie mam tak silnej woli.

    A co do aromatu spirytu czy farby emulsyjnej... no bez jaj. Jak ktoś tam to wyczuwa to niech się przestawi na napoje Tymbark czy coś podobego - tam sama "naturalna" słodycz...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw...

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów,...

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasne...

Okocim IPA z Mango i Pigwą

  Książęce IPA jest z nami od początku 2018 roku. Żywiec IPA dwa miesiące krócej. Okocim IPA natomiast dopiero od kilku dni. Jestem w ciężkim szoku, że to tak długo trwało. Z „wielkiej trójcy” koncernów to właśnie Carlsberg Polska miał i wciąż ma najsłabszą ofertę piwną. Przynajmniej dla beergeeka , tudzież szanującego się piwosza. W zasadzie oprócz niezłej pszenicy i dobrego portera, to wieje nudą jak cholera. Niby mieli kiedyś serię „Piwo Sezonowe”, czy „Kasztelan Specjały”, ale to trwało chwilę i poza koźlakiem i świątecznym nic bym nie polecił. No i mamy 2025 rok i oto w końcu - niemal na białym koniu - pojawia się IPA marki Okocim. Oczywiście z „wkładką” owocową, bo jakże to mieli zrobić uczciwą ipkę opartą tylko na chmielach? Przecież tego nikt by się chwycił ;> W składzie mamy sok z mango, z pigwy oraz z jabłek. Niestety na samym końcu składników znalazły się… aromaty! Jakże by inaczej. W sumie to nawet się nie zdziwiłem tym faktem. Z chmieli do kotła dali polską S...

WIELKI TEST PIW W ZIELONYCH BUTELKACH

Oj, dużo Harnasi musieli wyduldać osiedlowi żule przez czas, który minął od ostatniego Wielkiego Testu w gronie moich najlepszych znajomych. Prawie półtora roku trzeba było czekać na to, jakże fajne wydarzenie, ale jak to zwykle bywa nie zawsze każdemu pasowały terminy. No, ale jak już się spotkaliśmy to i się działo ;) Szesnaście różnych piw, ale o co najmniej jednym wspólnym mianowniku. Ilość bodajże rekordowa spośród naszych testów, ale przecież rynek pod tym względem nie zawodzi. Zielone butelki są wszędzie, bo przecież te piwa są takie chmielowe ;) Do sedna zatem. SPRAWY TECHNICZNE Tak jak było wcześniej, tak i teraz – anonimowe próbki, piwa odpowiednio schłodzone, dziesięciopunktowa skala i później średnia arytmetyczna naszych ocen. Pod uwagę braliśmy przede wszystkim poziom nachmielenia, jak również rześkość, pijalność oraz poziom i jakość goryczki. No i oczywiście wady, które niekiedy też miały miejsce. Przy okazji wyjaśniłem testerom czym jest ”zapach skunksa...

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst...

OKO W OKO - Zwierzynieckie vs Zwierzyniec Pils

Będąc ostatnio na Lubelszczyźnie myślałem, że wyhaczę sobie nową Perłę AIPA, ale się nie udało. To znaczy specjalnie jakoś nie szukałem, bo byłem tylko w Lewiatanie i Stokrotce. W zamian wziąłem Zwierzynieckie i Zwierzyniec Pils. Owszem, obydwa możemy kupić tak naprawdę w całym kraju. Pilsa widziałem w wielu sieciach handlowych, a Zwierzynieckie bywa w Lidlu, tyle że w „konserwie”. Już od dawna chciałem te piwa ze sobą porównać, bo jestem ciekawy różnic oraz podobieństw (te etykiety są chyba celowo kolorystycznie tak samo zestawione, żeby janusze się mylili). Generalnie to jedno i drugie piwo już kiedyś pojawiło się na blogu. Zwierzynieckie nazywało się wówczas Zwierzyniec , a ze Zwierzyńcem Pils na razie nic nie pokombinowano. Co ciekawe, obydwa piwa wypadły niezbyt dobrze, bo dostały 4/10. Czy po wielu latach będzie podobnie? Czy piwa będą smakowały tak samo, jak kiedyś? Zwierzynieckie Piwo wygląda ładnie – jest jasno złote z dość obfitą, średnioziarnistą pianą. Niestety owa...

WIELKI TEST PIW NIEPASTERYZOWANYCH

Był wieczór. Była zima. Był luty i było zimno, ale nie było śniegu. Na kwadrat wjechało mi kilkoro znajomych z tortem, szampanem i „czymś mocniejszym”. Tak, dwa dni wcześniej miałem urodziny. Nie powiem które, bo i tak zabrakłoby Wam palców do liczenia. Podpowiem tylko, że „trójka” z przodu już jakiś czas temu wskoczyła ;) Przyjąłem gości z wielką uciechą, no ale przecież w gościach nie można siedzieć o suchym pysku. No to tak na rozgrzewkę żeśmy zrobili test – Wielki Test Piw Niepasteryzowanych! A co było dalej, to już pozostanie naszą słodką tajemnicą ;p Planowałem to już od bardzo dawna, ale Bóg mi świadkiem, naprawdę ciężko jest zebrać odpowiednią ekipę. Moja ekipa do Wielkich Testów oczywiście nie jest stała jak możecie zobaczyć po zdjęciach, ale można powiedzieć, że trzon „testerów” pozostaje raczej niezmienny. Cóż ciekawego jest w piwach niepasteryzowanych? W sumie to nic. Wydaje mi się, że boom na tego typu napitki już dawno minął. Obecnie chyba już mało kto daje się ...