ALK.5,5%. Często powtarzam, że nie przepadam za piwami o
smaku owoców. Wynika to poniekąd z tego iż 90% dostępnych na rynku piw
smakowych nie nadaje się do picia, lub są tak żałośnie słabe, że nie warto po
nie sięgać.
Maćkowe Malinowe już dłuższy czas zerkało na mnie z półek
sklepowych błagalnym wzrokiem, aż w końcu powiedziałem sobie „one kozie death”.
W końcu do odważnych świat należy!
Po przelaniu do szklanki drobna piana urosła do średnich
rozmiarów, niestety zdecydowanie nie była duszą towarzystwa. Szybko zredukowała
się do cienkiej obwódki, nawet nie brudząc przy tym szkła.
Piwo jest mętne, posiada dziwny do określenia kolor, jakby
herbata zmieszana z miodem.
Maćkowe Malinowe pachnie oczywiście malinowo. Słodki syrop
malinowy przytłacza swoim ogromem pozostałe aromaty, jakimi są niuanse miodowe,
guma balonowa oraz inne czerwone owoce. O dziwo poziomi chemizacji w zapachu,
został w jakiś tajemniczy sposób zredukowany do minimum.
Smakowo również nie jest najgorzej. Nadal dominuje słodka,
malinowo-miodowa mieszanka, spod której próbują się wydostać lekko kwaskowate
echa i jakaś niezgrabna namiastka owocowej goryczki w posmaku. Słodycz na
wysokim poziomie, na szczęście akceptowalnym przeze mnie. Trochę brakuje tutaj
wielowymiarowości, smak jest dosyć płaski i w sumie jednowątkowy. Natomiast spory plus za wysoką naturalność i brak sztucznych dodatków.
Przychodzi mi na myśl tylko jedno: mało piwa w piwie. Gdyby
było więcej słodowych akcentów, a mniej owocowych byłoby to całkiem niezgorsze
piwko. Płeć piękna z pewnością je polubi. Ja wypiłem, ale na powtórkę raczej
się nie zanosi.
OCENA: 6/10
CENA: 3.74ZŁ (Auchan)
BROWAR CORNELIUS/SULIMAR
once nie one!
OdpowiedzUsuń