Przejdź do głównej zawartości

OKO W OKO - Kustosz 100% Chmiel Lubelski vs Kustosz 100% Chmiel Sybilla


Kurczę mam tyle pomysłów na piwne pojedynki, że chyba życia mi nie wystarczy, by je wszystkie zrealizować. Przypominam, że w serii „Oko w Oko” porównuję ze sobą zarówno takie same style piwa, ale z różnych browarów, jak również takie, które z jakiegoś powodu mogą, a nawet muszą ze sobą konkurować. Wystarczy, że coś będzie ich łączyć, a mogą pochodzić one z tej samej warzelni. Dzisiaj właśnie obowiązuje ta druga opcja :)
To znaczy dokładnie nie wiem, czy pochodzą z tego samego browaru, ale po kolei. Biedronkowe Kustosze zna każdy z nas, ale ich odmian i wersji obecnie chyba nikt nie jest już w stanie policzyć (ale porteru bałtyckiego jakoś niemajo). Jakoś na przełomie tego i zeszłego roku do kolekcji tej, jakże przezajebistej marki dołączyło piwo 100% Chmiel Lubelski. Wiadomo o co kaman – jasny, lekki lager single hop Lubelski. Co ciekawe, niemal natychmiast przetestowałem je na blogu i miałem naprawdę wielkie zdziwko – całkiem dobre piwo z tego wyszło. Myślałem jednak, że to jednorazowy wybryk, ale nie, ale nieeeeee. Za jakiś czas pojawiło się drugie piwo z serii, na chmielu Sybilla. Co ważne, baza obydwu piw jest ta sama (mają takie same parametry oraz skład). Też przetestowałem. Nie na blogu, lecz po cichaczu. Lipa jak stąd do Hongkongu! Nie wiem, czy będzie kolejny odcinek tego cyklu, ale przyznać trzeba, że pomysł to zacny. Polskie single hopy z Biedronki w atrakcyjnych cenach, to prawdziwa gratka nie tylko dla birkigów, ale też dla zwykłych piwnych Januszy (a może tylko dla nich?). Nie ważne. Dziś konfrontuje ze sobą dwa różne piwa, ale mające ze sobą wiele wspólnego. Let’s go!


Kustosz 100% Chmiel Lubelski

Z wyglądu piwo kompletnie niczym nie zaskakuje. Jasno złota, totalnie klarowna barwa. Piana biała, sycząca, grubo pęcherzykowa, rzadka i strasznie nietrwała. Tzw. efekt Coca-Coli.
Zwiastuje to oczywiście wysokie wysycenie i tak też jest w istocie. Bąbelki żwawo harcują na podniebieniu, są dosyć grube, ale raczej nie przeszkadzające. Mówiąc wprost, nagazowanie nas nie szczypie w jęzor. Mamy tu umiarkowanie uwypukloną słodową podstawę, głównie w formie białego pieczywa, biszkoptów oraz herbatników z domieszką ziaren zbóż. W oddali majaczy trochę chmielu oraz trawy. W zasadzie to tyle, ale czego wymagać od tego typu piwa? Jest w miarę rześko, lekko, może nawet sesyjnie, ale o wodnistości nie może być mowy. Goryczka typowo koncernowa, niemal niezauważalna, ale słodko nie jest. To dobrze.

Powąchajmy ten napitek. Intensywności nie można mu odmówić. Piwo pachnie dość ładnie, ale bez fajerwerków. Bez wątpienia czuć lekkie naleciałości chmielowe – świeża trawa oraz czysty chmiel, który razem ze słodem, chlebem i ciastkiem tworzy całkiem zgrabny kwartet.  Niestety z głębi tła można wyłuskać niefajne, typowo koncernowe nuty karmelu, tudzież miodku. Czyżby delikatne utlenienie? Gdyby nie ten mankament aromat naprawdę, by mi się bardzo podobał. Mimo to, wciąż nie jest źle. Szanuję zapach za wyrazistość, śmiałość oraz prawilne podejście do tematu.
Sumarycznie 100% Chmiel Lubelski wypada w miarę dobrze. Nie można mu wiele zarzucić. Piwo jest lekkie w odbiorze, całkiem dobrze zbalansowane, pijalne, no i czuć w nim chmiel, a to naprawdę dużo znaczy. Testowany tu egzemplarz jest delikatnie utleniony, czego nie było, gdy recenzowałem je na blogu. Cóż, zdarza się, ale za te piniondze to naprawdę można się szarpnąć :>

OCENA: 6/10
CENA: 2.49ZŁ (Biedronka)
ALK. 5,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 26.03.2019
BROWAR VAN PUR


Kustosz 100% Chmiel Sybilla

Akapit dotyczący sfery wizualnej mogę właściwie pominąć, bo piwo wygląda i zachowuje się identycznie jak jego starszy brat.
W smaku natomiast identycznie już nie jest, czego rzecz jasna można było się spodziewać. Przede wszystkim piwo jest bardziej słodkie, a to niestety nie jest dobra wiadomość. Biszkopty dominują, dalej mamy wyraźny chlebek i wielką dawkę jasnego słodu. Całość okraszona może niewielką, ale wyczuwalną nutką karmelu, czy może bardziej… miodu. Tak, chwilami naprawdę to piwo smakuje jak jakieś miodowe. Trochę to dziwne, bo przecież baza piwa powinna być ta sama. Jest słodko, cholernie słodowo, chmielu nie odnaleziono. Szkoda.
Zapach także różni się od piwa powyżej, ale niestety wciąż na jego niekorzyść. W aromacie aż roi się od miodu, karmelu i ogólnie pojętego utleniania. Słodko tu jak jasna cholera! Karmel uszami mi wyłazi. Pełno tu biszkoptów, słodu, skórki chleba, herbatników, a nawet toffi się tu znajdzie. Strasznie monotonnie to pachnie. Wręcz nudnie, nachalnie. Nie ma nawet startu do Chmielu Lubelskiego. Sybilla wstydź się! Zero świeżości, zero chmielu. Sam słód i jego pochodne. Słabiutko.
No niestety ciężko jest mi wydusić z siebie jakieś dobre zdanie o tym piwie. Jest zbyt słodkie, mulące i naprawdę nieciekawe. Pije się je ciężko i raczej tylko z przymusu. Nie polecam nikomu, chyba że Biedra rozdawałaby za free. W innym przypadku szkoda hajsu.
Niekwestionowanym zwycięzcą tego pojedynku jest zatem Kustosz 100% Chmiel Lubelski. Piwo skrojone na miarę Biedronkowych możliwości. Brawo!

OCENA: 3/10
CENA: 2.49ZŁ (Biedronka)
ALK. 5,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 23.03.2019
BROWAR VAN PUR

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

PO GODZINACH - India Pale Lager

  Podczas, gdy wszyscy recenzują bezalkoholowego portera bałtyckiego od Ambera, czy urodzinowe Herbal Barley Wine, ja na pełnym luzie odgrzewam sobie „starego kotleta”, jakim jest Po Godzinach – India Pale Lager. Tak, to nie jest żadna nowość, a jedynie reaktywacja piwa, które na rynek wskoczyło… 9 lat temu. Mam na blogu opisane bodajże wszystkie piwa z serii Po Godzinach, prócz właśnie tego. Dlatego jego reaktywacja ucieszyła mnie dosyć znacząco. Ale co to właściwie jest India Pale Lager ? Otóż to piwo dolnej fermentacji, ale chmielone jak ipka , czyli nową falą. W przypadku Ambera jest tutaj chmiel Chinook, Citra, Cascade oraz polska Marynka i Sybilla. Nie brzmi to jakoś odkrywczo, ale chętnie spróbuje, bo Browar Amber to ja bardzo szanuję. Złocisto-żółte piwo pieni się dosyć obficie. Piana posiada mieszanej wielkości pęcherzyki, ale jest puszysta i trwała. Sowicie oblepia ścianki. W smaku czuć lekkość tego napitku, a także sporą świeżość. Chmiele poszły głównie w cytrusy, jak