Przejdź do głównej zawartości

WIELKI TEST PIW typu IPA do 5 PLN


Fejsbukowicze już to wiedzą, a Ci, którzy olewają mojego fanpejdża ciepłym moczem właśnie w tej chwili się dowiadują – kolejny Wielki Test za nami :D I co? Głupio Wam teraz? ;p Przecierajcie oczy ze zdumienia innowiercy ;> No dobra, żarty na bok.
Było fajnie, było śmiesznie i jak zawsze zaskakująco. Zwłaszcza dla osoby polewającej piwa, której to rola „polewacza” bardzo się spodobała, bo w duchu strasznie się z nas śmiała, gdy błędnie typowaliśmy poszczególne trunki. Kurde, to naprawdę cholernie trudna sztuka.
Jak już widzicie na fotce poniżej, do testu trafiły piwa w stylu IPA (w domyśle chodzi rzecz jasna o AIPA). Tak, poprzednim razem były apki, no to teraz w ruch poszły ipki (ale mi się zrymowało). Oczywiście zastosowałem ten sam ogranicznik, co wcześniej, czyli poziom cenowy do pięciu złociszy. Tak żeby było ciekawiej, żeby krafty się nie załapały ;) Tym sposobem ograniczyłem przede wszystkim liczbę sztuk do testu, jak również zrównałem mocno poziom nieprawdaż? Domyślam się też, że czytają mnie także ludzie mało związani z piwnym rzemiosłem, więc to taki ukłon w ich stronę.


SPRAWY TECHNICZNE

Tak jak było wcześniej, tak nic się nie zmieniło. Anonimowe próbki, piwa odpowiednio schłodzone, dziesięciopunktowa skala i średnia arytmetyczna. Pod uwagę braliśmy przede wszystkim poziom nachmielenia amerykańskimi chmielami, jak również rześkość, pijalność oraz poziom i jakość goryczki.
Zauważalnym dla wszystkich trendem było coraz to bardziej profesjonalne podejście do organizacji naszej zabawy (tak, to wciąż tylko zabawa). W końcu pojawiły się jednakowe dla wszystkich szkiełka degustacyjne. Był też mini baner eventowy skonstruowany przez moją drugą połówkę. Na razie robiony odręcznie, ale kto wie – być może przy okazji kolejnego Wielkiego testu będzie to już prawdziwy plakat zrobiony na kompie?

Tym razem obyło się bez wzorca smakowego, bo wszyscy wciąż dobrze pamiętali Wielki Test piw APA. Wiem, że to nie to samo, ale wyjaśniłem gawiedzi jakie są główne różnice. Wszyscy przytaknęli z aprobatą. Poza tym naprawdę ciężko by mi było wybrać taką reprezentatywne rzemieślnicze American India Pale Ale. Tyle tego jest, że nigdy nie wiesz na co się trafi.
Ilość piw do testu wynosiła dziewięć. Uważam, że to bardzo dobry wynik przy tak ograniczonym pułapie cenowym.

WYNIKI

1.      Grodziska White IPA (Browar w Grodzisku Wielkopolskim) – 8,3 pkt
2.      Cornelius IPA (Browar Cornelius) – 7,6
3.      Złoty Łan IPA (JAKO Kokanin) – 6,7
4.      Książęce IPA (Kompania Piwowarska) – 6,6
5.      Żywiec Session IPA (Grupa Żywiec) – 5,2
6.      Miłosław Żytnie Session IPA (Browar Fortuna) – 5,1
7.      Sławosz IPA (Browar Witnica) – 4,8
8.      Kustosz IPA (Van Pur) – 4,2
9.      Konstancin IPA (Browar Czarnków) – 3,8



WNIOSKI

Jak zawsze dominowały zaskoczenia, choć i kilka pewników też się sprawdziło. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na stosunkowo wysoki poziom piw z całego testu. Zdecydowanie wyższy niż w przypadku APA. W ogóle chyba jeden z najwyższych w historii Wielkich Testów na blogu Piwa Naszego Powszedniego. Co ciekawe piwa były bardzo różne. Bodajże tylko dwa lub trzy były do siebie dosyć podobne, reszta to totalne indywiduum. 




Nim przejdę do omawiania poszczególnych pozycji dodam jeszcze, że nigdy nie miałem żadnej styczności z Konstancinem IPA, Sławoszem i oczywiście Złotym Łanem IPA (ta nazwa kładzie mnie na łopatki za każdym razem, gdy ją wymawiam lub piszę).
Zacznę od pozytywów. Olbrzymie gratki oraz ukłony do samej ziemi dla Corneliusa! W Wielkim Teście APA nie miał sobie równych, a teraz uznał wyższość tylko jednego piwa. Amazing! Cornelius IPA to jedno z dwu najwyżej ocenionych przeze mnie piw. Świetny zapach, sporo cytrusów, wyraźna żywica, a nawet nuty zielonej herbaty. Całość rześka i odpowiednio gorzka. Czego chcieć więcej za niecałe 5 blaszek?
Nasz zwycięzca, czyli Grodziska White IPA natomiast, to już klasa sama w sobie. Byłem pewien, że je rozpoznam i nie myliłem się. Piwo bardzo cytrusowe, wyraźnie herbaciane, delikatnie żywiczne, lekko mętne, świeże, zajebiście pachnące, ekstremalnie pijalne i odpowiednio wyważone. Po stokroć brawo! :D Nie ma lepszego piwa w Polsce w tym stylu za te piniondze


Ostatnie miejsce na podium, ale jakże wysokie ogółem, dla piwa Złoty Łan IPA. To z pewnością największe zaskoczenie tamtego wieczoru. Szok i niedowierzanie! APA zajęła dość odległe szóste miejsce, a tu proszę jaka niespodzianka. Skazywałem ten napitek na porażkę z wiadomych względów. Zobaczcie jak bardzo się myliłem. Jest to piwo dobrze zbalansowane, smaczne i rześkie ze średnią, ale przyjemną goryczką. Będę chyba musiał przetestować na blogu ;>
Tuż za podium uplasowało się Książęce IPA. Piwo wciąż jeszcze nowe można powiedzieć, ale zyskało już sobie sporo zwolenników. W moim osobistym rankingu znajduje się za konkurentem z Żywca, ale Wielki Test mówi nam co innego. Testowany egzemplarz został zdominowany przez słodkie białe owoce. Goryczki może i nie miał, ale pachniał ładnie. Lekkie, łagodne piwo, może nawet nieco wodniste, ale wystarczyło na czwarte miejsce.
Na tych czterech piwach kończy się moja prywatna lista trunków, które z tego testu mógłbym Wam polecić. To znaczy jeszcze Żywca ipę polecam, ale jak widać testowana warka nie wypadła tak dobrze, jak się tego spodziewałem. Piwo zalatywało niebezpiecznie karmelem, choć zapach miało ładny, lekko cytrusowy. W smaku natomiast pustka, słodowość i bardzo subtelne owoce tropikalne. Goryczka znikoma jak deszcz na Saharze. Wypić i zapomnieć, ot co (podczas testu myślałem, że to Kustosz). 




Miłosław Żytnie Session IPA to było jedno z tych dwóch piw, które odgadłem. Jednak jeden z moich faworytów do podium wyraźnie zawiódł. Bardzo dobrze je wspominam z bloga, tymczasem teraz piwo było jakby lekko skiśnięte. Zalatywało mocno białymi owocami oraz białym winem! Całość była lekko kwaskowa, mocno słodowa z bardzo subtelną goryczką. Naprawdę nic ciekawego.
Jak mówiłem, wynalazku typu Sławosz IPA oraz wyrobu marki Konstancin nigdy wcześniej nie konsumowałem, więc zbyt dużo wypowiedzieć się nie mogę. Pamiętam, że ten Sławosz (co za idiotyczna nazwa) był bardzo gorzki. Cytrusowa goryczka była długa, niezbyt przyjemna i zalegająca. I to właśnie chyba zdecydowało o porażce, bo aromat był całkiem, całkiem. Marka Konstancin natomiast po przeniesieniu produkcji do Kamionki, miała u mnie w miarę poprawną opinię. Natomiast tutaj odjebał się spory fuckup! Piwo było wyraźnie diacetylowe, mdłe, stare. Karmel, opiekana słodowość, do tego tępa, sroga i mocno zalegająca goryczka, podszyta lekkimi owocami tropikalnymi i żywicą. Omijać szerokim łukiem.
Kustosz IPA. Ach, to piwo piłem wiele razy. Do wybitnych może nie należy, ale za trzy dukaty bije na głowę wszystkie koncernowe ojrolagery. W sumie ja dałem mu 5,5 pkt, więc nie tak mało, ale widocznie reszcie moich towarzyszy biedronkowa IPA nie podeszła. Piwo delikatnie cytrusowe z niską i szybko przemijającą goryczką. Pachnie przeciętnie, smakuje przeciętnie. Tyle w temacie.

Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe Wielkie Testy – zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>





Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

PO GODZINACH - India Pale Lager

  Podczas, gdy wszyscy recenzują bezalkoholowego portera bałtyckiego od Ambera, czy urodzinowe Herbal Barley Wine, ja na pełnym luzie odgrzewam sobie „starego kotleta”, jakim jest Po Godzinach – India Pale Lager. Tak, to nie jest żadna nowość, a jedynie reaktywacja piwa, które na rynek wskoczyło… 9 lat temu. Mam na blogu opisane bodajże wszystkie piwa z serii Po Godzinach, prócz właśnie tego. Dlatego jego reaktywacja ucieszyła mnie dosyć znacząco. Ale co to właściwie jest India Pale Lager ? Otóż to piwo dolnej fermentacji, ale chmielone jak ipka , czyli nową falą. W przypadku Ambera jest tutaj chmiel Chinook, Citra, Cascade oraz polska Marynka i Sybilla. Nie brzmi to jakoś odkrywczo, ale chętnie spróbuje, bo Browar Amber to ja bardzo szanuję. Złocisto-żółte piwo pieni się dosyć obficie. Piana posiada mieszanej wielkości pęcherzyki, ale jest puszysta i trwała. Sowicie oblepia ścianki. W smaku czuć lekkość tego napitku, a także sporą świeżość. Chmiele poszły głównie w cytrusy, jak