Ciulowy mam dzisiaj dzień. Jestem ospały, nic mi się
nie chce, a co gorsza nic mi się nie udaje. Mam chyba zbyt wiele spraw na
głowie ostatnio. Pogoda też werwy nie dodaje – leje od rana… mokro, zimno,
szaro. Gdzie ta polska złota jesień się pytam? Bo chyba nie u nas.
Zły jestem, to se walne jakieś fajne piwko –
pomyślałem. Pogrzebałem chwilę w zapasach i wyciągnąłem Sekwoję… Bez obaw, aż
taki silny to ja nie jestem ;) O piwo chodzi. Nie moja wina, że nazwali je tak
samo jak to słynne amerykańskie drzewo. Sekwoja to chyba już dość stara propozycja
z Browaru Setka. Jest to poczciwa West
Coast IPA. Wytrawność, rześkość, miażdżąca kubki smakowe goryczka, mocno
zredukowana słodowość, względnie jasna barwa i chmielu najebane po pachy –
mniej więcej takie klimaty. Oczywiście to tylko teoria, a jak jest w praktyce
za chwilę zobaczymy.
Otwieram i przelewam. Sekwoja to bardzo ładne drzewo….
Tfu! Piwo! Złociste w barwie, wpadające nawet w taką bladą pomarańczę. Nie jest
mętne, bardziej pasuje tu określenie zamglone. Wieńczy je okazałych rozmiarów
piana o średniej wielkości pęcherzach i kremowym odcieniu. Piana dziarsko się
trzyma, opada naprawdę powoli, obficie osadzając się na ściankach. I to się
właśnie nazywa lacing! :) Szkoda, że nie cyknąłem dodatkowej fotki.
Aromat tego napitku jest naprawę przyjemny i
wyrazisty. Czułem go nawet pstrykając zdjęcia z odległości około metra. Piwo bardzo
mocno zalatuje owocami. Wbrew pozorom nie przeważają tutaj cytrusy, lecz
bardziej słodkawe owoce tropikalne (brzoskwinkę oraz morelę także tu odnalazłem).
Jest rześko i solidnie, podoba mi się. Dalej mamy przyjemne i dość intensywne nutki
kwiatów, okraszonych szczyptą żywicy i biszkoptowej słodowości, która zgodnie z
wytycznymi nie odgrywa tutaj jakiejś znaczącej roli. W rzeczy samej fajnie się
to wącha. Może ciut brakuje tu większej złożoności i jakiegoś cytrusowego kopa,
ale jest naprawdę dobrze, choć trzeba mieć świadomość, że niezbyt stylowo. Ta
cała owocowość wypada dosyć słodkawo…
Obwąchałem co miałem obwąchać, no to teraz pora na
małe pijaństwo ;p Piwo jest niezwykle krągłe, takie jakieś gładkie i puszyste. Jakby
było z laktozą, a wiadomo, że nie jest. Wysycone jest stosunkowo nisko, co może
trochę dziwić. W smaku także jest pełno owocowych klimatów, choć cytrusów wciąż
raczej nie za wiele (wyraźnie odzywa się tylko grejpfrut). Ponownie natomiast
ukazuje się brzoskwinia, morela, a także nieśmiałe mango i marakuja. Nieco później
do akcji wkraczają akcenty chmielu, trawy, ziół oraz żywicy. Na samym końcu zaś
majaczy subtelna kwiatowość. Przez cały profil, a szczególnie na finiszu swoje
piętno odciska grejpfrutowo-ziołowa goryczka. Dość mocna i zdecydowana, nieco
nawet zalegająca, choć sumarycznie wypadająca całkiem nieźle. Czy jej moc jest
odpowiednia do rangi łest kołsta?
Niekoniecznie. Moim zdaniem daleka jest od miażdżenia czegokolwiek, a
deklarowane 70 IBU to mrzonki.
Sekwoja od Setki legitymuje się odpowiednią pełnią
smaku, fajnym ciałem, pozorną treściwością, dobrym balansem i całkiem niezłym,
wytrawnym finiszem. Choć nadal twierdzę, że goryczka jak na ten styl jest wciąż
trochę za niska (ale mówi Wam to hop head,
więc możecie mnie olać). Nie jest to więc tak do końca rasowy West Coast, ale piwo pije się szybko i
ze smakiem. Między kolejnymi łykami nie trzeba odmawiać różańca, więc jest
naprawdę dobrze :)
OCENA: 7/10
CENA: 5ZŁ (Auchan)
ALK. 6,6%
TERMIN WAŻNOŚCI: 30.10.2017
BROWAR SETKA//BROWARY REGIONALNE WĄSOSZ
Komentarze
Prześlij komentarz