No i mamy kolejny debiut na blogu. Aż mi wstyd, że
tak cholernie późno (sto lat za murzynami jak nic), no bo przecież jest to
marka od dawna stojąca na ugruntowanej i szanowanej pozycji - Wojtek i jego
Browar Solipiwko. Swoją drogą nie dziwota, że przy takim nazwisku chłop wziął
się za piwowarstwo. Oby tylko tych piw nie solił…no chyba, że to Gose ;)
Z tego co wiem Baltic Abyss nie miał kontaktu z
NaCl, mimo że na etykiecie mamy jakieś pierdu-pierdu o głębinach Morza
Bałtyckiego i „przerażającym monstrum”. Jeśli jest mowa o Morzu Bałtyckim, to oczywiście
musi chodzić o portera bałtyckiego. I to nie byle jakiego – imperialnego! 24,5°
Ballinga mówi samo za siebie. Ponad 10%
ABV również. Na widok takich parametrów mordka sama mi się śmieje. A jeszcze bardziej
się śmieje, gdy dociera do mnie, że Wojtek ów specjał wlał do beczek po whisky!
Gdybym miał dwie mordki, to zapewne w tym momencie śmiały by się obie…. ;p
Parametry tegoż cudeńka to jedno, ale spójrzcie na
etykietę. Grafika tego „przerażającego monstrum” to po prostu mistrzostwo
świata! Naprawdę można się wystraszyć. Do tego jest pełny skład i wysokiej
jakości matowy papier. No i wisienka na torcie, czyli to co łowcy sztosów lubią
najbardziej – stylowe kartonowe opakowanie. Całość prezentuje się genialnie. W
sam raz na prezent dla jakiegoś beer
geeka, czy innego fetyszysty ładnych opakowań ;)
Piwo wygląda jak typowy porter bałtycki. Nic nie
zdradza euforii. Kolor bardzo ciemny, w zasadzie to czarny. Piana niewysoka,
beżowa, średnio pęcherzykowa i dziwnie nietrwała. Zasyczała na mnie złowrogo,
by po minucie zniknąć pod taflą cieczy.
Bierzemy do dzioba. Mhmmmm… pełnia jest naprawdę
olbrzymia. Piwo jest wyraźnie gęste, lepkie, oleiste. Powoli spływa w dół
przełyku, osadzając się na ściankach. Jest też wyraźnie słodkawe, co z czasem
może męczyć co wrażliwe osoby. Wpływ beczki czuć nad wyraz mocno. Coś jakby
wymieszać portera z ‘łychą’ w proporcjach 70:30 (na rzecz piwa oczywiście).
Jest tu mnóstwo mlecznej czekolady,
kakao w proszku, pralinek i opiekanej słodowości. Nie typowo palonej,
lecz takiej właśnie lekko przypieczonej. Z tła natomiast można wyłapać śladowe
ilości kawy zbożowej, wanilii, laktozy (skąd się ona wzięła?) oraz dębiny, ale
takiej mokrej. Goryczka raczej niewysoka, gładka, ułożona, wręcz nieinwazyjna.
Piwo wyraźnie stoi po tej słodszej stronie mocy, co oczywiście jest zgodne ze
stylem. Bardzo to smaczne i dość złożone. Akcenty whisky nie stoją gdzieś hen
daleko, jak to w niektórych piwach bywało. Są obecne i namacalne. Alkohol
wyśmienicie ukryty i ułożony. Minimalnie rozgrzewa w żołądku, ale w zasadzie w
smaku to ja go nie czuję. Wielkie brawa!
W zapachu jest bardzo podobnie, równie słodko i
wielowątkowo. Cały czas mamy świadomość, że to ‘bałtyk’, jednak czujemy, że
leżakował sobie w drewnie. Aromaty whisky dają nam nawet konkretnie znać po
czym była to beczka. Naprawdę sporo się tu dzieje – jest wanilia (bardziej
wyczuwalna, niż w smaku), rozpuszczalne kakao, mleczna czekolada, prażone słody,
przypieczone tosty i kawa zbożówka. Chwilami nawet docierają do mnie śladowe
ilości suszonych owoców, wiśni i rodzynek. Alkohol jest świetnie ułożony i
wkomponowany w całość. Delikatnie smyra receptory, dając wrażenie obcowania z
czekoladowym likierem. Bardziej w głębi czai się mokre, stare drewno, które
dodaje jakby drugiego tła. No naprawdę genialnie to pachnie. Mocno i
wyraziście. Beczki po łiskaczu po raz
kolejny zdały egzamin :)
Baltic Abyss to piwo niezwykle udane. Gęstość,
lepkość oraz gładkość są naprawdę bez zarzutu. Ponadto beczka zrobiła robotę, że
aż chce się przyklasnąć. Pełnia smaku miażdży kubki smakowe na kotlety
schabowe, a wielowątkowość powoduje mętlik w głowie i dezorientację delikwenta.
Niestety w tej beczce miodu jest też łyżka dziegciu – nieco nadmierna moim
zdaniem słodycz tego piwa. Balans wg mnie nadaje się do ‘poprawek lakierniczych’.
Chwilami ciecz naprawdę zamula. Nie wiem, może to przez te akcenty whisky?
(mnie na przykład łycha zamula podczas
picia, jest za słodka).
Mimo to jednak zapamiętam to piwo na bardzo długo.
Piłem je wolno rozkoszując się każdym najmniejszym łyczkiem. Jest to pozycja
obowiązkowa dla miłośników piw Barrel
Aged.
OCENA: 8/10
CENA: 18ZŁ (Skład Piwa)
ALK. 10,3%
TERMIN WAŻNOŚCI: 13.02.2018
BROWAR SOLIPIWKO//BROWAR ZARZECZE
Dzisiaj degustowałem. Warka 07.12.2019 . Nie był tani bo kosztował 22 zł. Zapewnił mi jednak bardzo przyjemny wieczór. Sączyłem delikatnie, celebrując każdy łyczek. Brawa dla Wojtka. Kto nie pił niech szoruje do sklepu i naprawi ten błąd. Czuć whisky w zapachu i smaku bardzo mocno. Genialny wpływ beczki. Fajny zapach wanilii, podobno czuć kokos, ja go nie wyczułem. Może to jeszcze nie ten poziom, muszę iść level wyżej. Gdyby było gęstsze dałbym najwyższą notę. Polecam.
OdpowiedzUsuńDla mnie jest to piwo w pierwszej trójce polskich piw z 2018 roku.Fajnie by było mieć zapach do auta o takim aromacie. Pięknie, smak też.
OdpowiedzUsuń