Przejdź do głównej zawartości

TOPAZ z BROWARU INNE BECZKI - Niemiec to, czy Amerykanin?



Hej. Siema. Żyję, nie umarłem. Blog też jeszcze zipie ;) Długo nie dawałem o sobie znać, ale od teraz wszystko wraca do normy. Będą regularne posty, będą relacje z imprez, Wielkie Testy oraz inne wpisy.
Po dłuższej przerwie wracam do gry z Browarem Inne Beczki, który to tym samym debiutuje na łamach Piwa Naszego Powszedniego (oklaski kurna). Inne Beczki to już dosyć rozpoznawalna marka na naszym kraftowym podwórku, jednakże jakoś zawsze nie po drodze mi z nimi było. Czasem po prostu tak bywa.
Tytułowy Topaz to jedno z ich najbardziej rozpoznawalnych piw. Jest to kolaż niemieckiego Weizena z nowofalowym chmieleniem. Tu oczywiście „ameryki” nie ma, ale jest za to australijski topaz. Chmiel dość znany, ale nieszczególnie często używany przez polskich rzemieślników.
Nim przejdę do sedna, jeszcze słowo o etykiecie. Mówiąc wprost nie podoba mi się, jest brzydka jak noc. Mało tego – nie podobają mi się wszystkie ety z tego browaru! Są spójne, ale wyraźnie brakuje im polotu i fantazji. Nie kupuję tego i już. Zmieńcie grafika, bo takie opakowanie może odstraszać wielu potencjalnych klientów. Serio. 


Lecim z koksem. Otwieram i przelewam. Strasznie słabo się to pieni. Co prawda lałem dość ostrożnie, no ale i tak, aż takiej żenady to się nie spodziewałem. Piana urosła do zaledwie jednego, może dwóch centymetrów. Do tego opadła szybko i niespodziewanie. Barwa piwa broni tutaj tylko honoru – jest blado złota (zdjęcie przekłamane) i szalenie mętna, czyli taka jak Pan Bóg przykazał.
W smaku jest dosyć rześko, lekko słodowo, choć do klasycznego rasowego pszeniczniaka sporo brakuje. Pszeniczna słodowość jest zaznaczona w umiarkowany sposób, fajnie komponując się z lekko kwaśnym posmakiem oraz cytrusowością w tle. Do tego dochodzi niewielka chlebowo-zbożowa nuta oraz cienie chmielu na finiszu. Bananów jako takich nie stwierdziłem, mimo że obiecane są na etykiecie. Goryczka – wiadomo – prawie niezauważalna. Całościowo piwo wypada lekko i zwiewnie. Wysycenie jest średnie w kierunku niskiego i to jest właśnie rzecz, którą na pierwszym miejscu bym tutaj ztuningował. W rzeczy samej jest to udziwniony Weizen, ale wpływ topaza nie jest wcale taki jednoznaczny. Smaczne, ale nie porywające piwo, ot co.

Spróbujmy czegoś więcej dowiedzieć się z zapachu. No powiem szczerze, że aromat chyba bardziej mi się podoba niż to, co Topaz oferuje w gębie. Nawet bez zatykania dłonią szkła i zamieszania zawartością czuć słodkie, dojrzałe banany! Poważnie. W dalszej kolejności do nozdrzy pchają się drożdżowe oraz pszeniczne naleciałości. Lekka cytrusowość, kojarząca się poniekąd z kwaskiem pełnia tutaj rolę dalekiego tła i niczego więcej. Co za odmienność sytuacji w porównaniu z wrażeniami smakowymi. Zapach jest wyraźnie słodki, typowo słodowy (nawet akcenty jasnego pieczywa się tu pałętają). W zasadzie nie odczuwam tu żadnego wpływu nowofalowego chmielenia. Wiem, że Topaz to nie to samo co na przykład Citra, czy Centennial, ale naprawdę nie umiem tego wytłumaczyć. Fajnie i w miarę intensywnie to pachnie. Daję łapkę w górę :)
Piwo jest średnio pełne w smaku, dosyć treściwe z fajnie zaznaczonym kwaskiem, który z pewnością wnosi tutaj spore pokłady rześkości i świeżości. Pije się je szybko, gładko i bez najmniejszych oporów. Znamienne jest to, jak mocno różnią się tutaj odczucia na linii smak-aromat. W zapachu w zasadzie jest to klasyczny niemiecki pszeniczniak, w smaku natomiast widać, że ktoś przy nim majstrował. Efekt co prawda jakoś specjalnie mnie nie urzekł, no ale tragedią bym tego nie nazwał.
Dobre piwo, smaczne i rześkie. Można pić bez obawień.
OCENA: 7/10
CENA: 5.90ZŁ (Auchan)
ALK. 4,7%
TERMIN WAŻNOŚCI: 01.11.2017
BROWAR INNE BECZKI

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

SHORT TEST: Dojlidy Classic powraca

  Prolog: Kompania Piwowarska wskrzesiła markę Dojlidy. To fakt, a nie żaden ponury żart. Nie znam dokładnie historii tej marki (Dojlidy to nie było tylko jedno piwo), ale Kompania Piwowarska szybko się jej pozbyła, gdy stała się właścicielem browaru w Białymstoku. O co kaman: Dojlidy Classic, to oczywiście „jasne pełne”. To nie jest identyczne piwo, jak było kiedyś. Jest po prostu „inspirowane oryginalną recepturą” i powraca w odświeżonej formie jako hołd dla wielowiekowego dziedzictwa marki. Znaczy się – gówno z tego będzie. Wdzianko: Ładne, głęboko złociste, nie takie blade, jak typowy koncerniak. Piana średnio ziarnista, nader obfita, umiarkowanie trwała. Kichawa mówi: Dosyć ładny, świeży, głównie chlebowy zapaszek. Do tego dochodzą jakieś ciastka, słód oraz subtelny chmiel w oddali. Całość pachnie rześko i naprawdę solidnie. Jadaczka mówi: Dużo słodu, herbatników, chlebka i zboża. Ciała to tu nie brakuje. W tle biszkopty oraz delikatna chmielowość. Goryczka jakaś tam...

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw...

WIELKI TEST PIW NIEPASTERYZOWANYCH

Był wieczór. Była zima. Był luty i było zimno, ale nie było śniegu. Na kwadrat wjechało mi kilkoro znajomych z tortem, szampanem i „czymś mocniejszym”. Tak, dwa dni wcześniej miałem urodziny. Nie powiem które, bo i tak zabrakłoby Wam palców do liczenia. Podpowiem tylko, że „trójka” z przodu już jakiś czas temu wskoczyła ;) Przyjąłem gości z wielką uciechą, no ale przecież w gościach nie można siedzieć o suchym pysku. No to tak na rozgrzewkę żeśmy zrobili test – Wielki Test Piw Niepasteryzowanych! A co było dalej, to już pozostanie naszą słodką tajemnicą ;p Planowałem to już od bardzo dawna, ale Bóg mi świadkiem, naprawdę ciężko jest zebrać odpowiednią ekipę. Moja ekipa do Wielkich Testów oczywiście nie jest stała jak możecie zobaczyć po zdjęciach, ale można powiedzieć, że trzon „testerów” pozostaje raczej niezmienny. Cóż ciekawego jest w piwach niepasteryzowanych? W sumie to nic. Wydaje mi się, że boom na tego typu napitki już dawno minął. Obecnie chyba już mało kto daje się ...

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasne...

V.I.P. MOCNE Z BIEDRONKI - RÓŻNICE MIĘDZY PUSZKĄ A BUTELKĄ

Ludzie ratunku! „Bieda-piwo” z biedry wkracza na salony! Kto nigdy w życiu nie pił V.I.P.a z Biedronki niech pierwszy rzuci we mnie kamieniem. Żadnych chętnych? Tak myślałem.  V.I.P. Mocne to piwo kultowe . Jest bezczelnie tanie, mocne (nieźle dmucha w kaszkiet) i można je kupić w każdym z tysięcy sklepów największej sieci handlowej w tym kraju. Stosunek ceny do procentów jest w V.I.P.ie tak korzystny, że wywołuje spazmy i inne orgazmy wśród głodnej alkoholu klienteli. Zna je każdy, a kto nie zna, ten musi poznać . Mi też kilka razy zdarzyło się mieć z nim kontakt. W czasach liceum człowiek nie miał zbyt wiele hajsu, więc musiał sobie jakoś radzić… Ale nie o tym miało być, nie o tym. Odkąd pamiętam na biedronkowej półce zawsze dumnie stały puszki z V.I.P.em. Jednak ku mojemu zdziwieniu jakiś czas temu obok puszek pojawiły się także butelki! Biorę jedną do łapy i czytam: „Wyprodukowano przez – Zakłady Piwowarskie Głubczyce S.A.”. O żesz w mordę – pomyślałem. Przecież p...

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów,...

Argus IPA z Lidla

Chyba pierwszy raz w historii moje zdjęcie wrzucone do sieci wywołało jakąś „gównoburzę”, a przynajmniej mikro „gównoburzę”. Chodzi o fotkę Argusa IPA sprzed sześciu tygodni. Na tym Argusie nie ma, ani słowa po polsku. W zamian są węgierskie napisy i adres siedziby Lidla z Węgier. No co sobie wówczas człowiek mógł pomyśleć? Że piwo wyprodukowano nad Dunajem, ale jakimś dziwnym przypadkiem trafiło do Polski. Otóż, okazało się raczej coś odwrotnego, bowiem uwarzono je w Browarze Jędrzejów, należącym do Van Pura. Wydaje mi się, że jest to wersja eksportowa, która miała właśnie trafić na Węgry, ale przez jakąś pomyłkę część partii trafiła do „polskich” Lidlów. Po pewnym czasie, do tego samego Lidla dotarło już właściwe opakowanie z polskimi oznaczeniami. Jednakże różniące się kolorem przewodnim. Ja dzisiaj degustuję ‘wersję węgierską’. Nie wiadomo jaki tu jest ekstrakt, ani właściwie jaki to rodzaj ipki. Na pewno session , a co więcej, to zaraz się okaże.   Piwo jest takie trochę ci...

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst...