Nie mam bladego pojęcia komu Browars i Piwoteka
obiecali to piwo, ale fakt faktem, że jest to Warka Obiecana ;) Z tego co
kojarzę jest to pierwsze w Polsce Buckwheat
Wine….yyyyy, a co to kurna jest? – ciśnie się pytanie. Otóż to taki rodzaj Barley Wine z dodatkiem gryki zwyczajnej,
czyli popularnej hreczki. Nie chodzi tu jednak o surowe ziarno, lecz tak
naprawdę o kaszę gryczaną i do tego prażoną!
Tak więc po wielu Barley łajnach, kilku Wheat
łajnach i jednym Rye łajnie, mamy
oto Buckwheat Wine. Chyba trochę za dużo
gówna jak na jedno zdanie prawda? ;p
Szczerze?
Totalnie nie wiem czego się spodziewać. Piłem już co prawda jedno piwo z
dodatkiem gryki (nomen omen Gryczane
się zwało), ale jakoś szczególnie tej gryki to ja tam nie czułem.
Piwotekę znam dość dobrze, Browarsa natomiast prawie
wcale. Ciekawe jak wyszło piwo spod ich wspólnych rąk? Zobaczmy.
Nie będę już na wstępie zanudzał Was wyglądem, więc
skupmy się na smaku. Jeden łyczek, drugi, trzeci… Smakuje to jak dobry, niemal
klasyczny barli łajn. Piwo jest dość
gęstawe, nawet gładkie i nieco oleiste. Czuć te 24° Plato. Ciało fest daje o
sobie znać. Jest przyjemnie słodowo i karmelowo. Treściwość naprawdę pierwsza
klasa. Prawie, że można się tym piwem najeść. W drugim akordzie na scenie
pojawiają się lekkie nuty opiekane, tostowe, miodowe oraz chmielowe o wybitnie
ziołowym zacięciu. Mimo początkowej słodyczy finisz jest dosyć wytrawny i
goryczkowy. Goryczka jest przeciętnie długa, niestety nieco mdła, o
ziołowo-chmielowym profilu. Dobrze radzi sobie jednak z opasłym słodowym
ciałem. Z tła można wyłapać prażone ziarno zbóż oraz prażoną cykorię, a
przynajmniej ja mam takie skojarzenia. Nasycenie niskie, stylowe. Alkohol jest
przeciętnie ułożony. Coś tam z lekka szczypie w gardło, może też delikatnie piecze,
choć przy takim woltażu wydaje się to zrozumiałe. Całość nawet niezła, ale jak
to mawiał klasyk - szału ni ma.
Czy jakikolwiek szał będzie chociaż w aromacie? No
chyba raczej nie, choć nie powiem, bo Warka Obiecana pachnie dosyć przyjemnie,
świeżo i naturalnie. Tu jest jeszcze bardziej słodko, aniżeli w smaku. Przede
wszystkim miodowo, słodowo i fest karmelowo. Pachnie zupełnie jak jakieś piwo
miodowe, tymczasem przecież miodu tu nie dawano. Role tła pełni opiekana
słodowość, przypieczone skórka chleba i inne melanoidy. Daleko w głębi majaczą
jakieś echa chmielu oraz ziół, ale tego jest naprawdę bardzo niewiele. Po
głębszym sztachnięciu poczujemy lekką gryzącą dozę alkoholu, ale jak na 10% to
naprawdę nie ma co grymasić. Alko czuć, ale nie ma w tym wielkiej tragedii. Zapach
jest nie najgorszy, lecz mam wrażenie, że trochę nazbyt monotonny. Chwilami
pachnie mi to Doppelbockiem (choć
akurat nie mówię, że to źle).
Kooperacyjne dzieło Piwoteki i Browarsu to nie
najgorszy napitek o nieprzeciętnej pełni smaku i sporej treściwości. Balans i
goryczka spisują się całkiem dobrze i to nawet pomimo nieco mdłego charakteru
tej drugiej. Czy czuć tutaj tą kaszę gryczaną? Trudno powiedzieć, ja chyba nic
nie czuję, no chyba, że chodzi tutaj o te prażone klimaty, których tu przecież
nie brakuje. Alkohol mimo swojej ewidentnej obecności w zasadzie przeszkadza w
niewielkim stopniu, choć nie powiem, bo do pełnego ułożenia jeszcze trochę
brakuje. Pewnym mankamentem jest też stosunkowo jednolity aromat o dominującym
charakterze miodu i karmelu.
Cóż, piwo daje się wypić. Może nieco powoli, ale
przecież to nie Witbier, którego piję
się na trzy łyki. Sumarycznie jednak Warka Obiecana jakoś mnie nie przekonuje
do siebie. Nie ma tu nic, czym mógłbym się zachwycić. Ot, piwo do wypicia i
zapomnienia.
OCENA: 6/10
CENA: 14ZŁ (Skład Piwa)
ALK. 10%
TERMIN WAŻNOŚCI: 07.04.2018
BROWAR PIWOTEKA, BROWAR BROWARS
Ja chyba nie dojrzałem jeszcze do takich trunków. Wypiłem ale łatwo nie było
OdpowiedzUsuń