Przejdź do głównej zawartości

PIWNI KOLEDZY z INTERMARCHE. Czy jest się czym podniecać?



Z początku miałem olać ten temat, ale z czasem coś mnie tchnęło. Coś we mnie pękło i powiedziałem sobie: „why not”?


Chodzi o cztery piwa, które dostałem kilka tygodni temu w gratisie, że tak powiem (wraz z fajnym drewnianym nosidełkiem, co bym nie musiał już zapindalać po czteropak z badziewną siatką). Piwni Koledzy – to o nich chodzi. Coś już tam mi się obiło o uszy o tej marce, ale szczegółów nie znałem. Piwa otrzymałem po uprzednim „ugadaniu się” z pewną agencją pijarowską, której klientem jest sieć marketów Intermarche. Piwni Koledzy to ich marka własna, a piwa są robione w Piotrkowskim Olbrachcie na zlecenie… I zaczyna się robić dziwnie. Czyżby kolejny pseudobrowar pokroju Łebskiego, czy Hedge Hoga z Tesco? Niestety na to wygląda. Co gorsza, w takich sytuacjach zazwyczaj polega to na tym, że są to tak naprawdę piwa ze stałej oferty browaru, w którym się je warzy, a sieć która je zamawia daje od siebie tylko swoje etykiety. Jestem niemal pewien, że z łatwością znajdziemy w ofercie Jana Olbrachta piwa w tym samych stylach o identycznych parametrach, co Piwni Koledzy z Inter Marche.
Jak mówiłem, mamy tu cztery propozycje: Piwo Jasne, Weizen, Weizenbock i American Pale Ale. Generalnie nic nadzwyczajnego. Podejrzewam, że wabikiem ma być tutaj tylko cena.


PIWO JASNE

Zaczynamy od najnudniejszego w teorii piwa, czy jasnego… ejla. Tak – nie lagera, tylko ejla. Zakładam, że jest to coś w rodzaju English Pale Ale.
Brak pełnego składu od razu wliczamy na poczet niedociągnięć, choć oczywiście da się z tym żyć.
Wygląd prawilny – piwo jest jasne, złociste, lekko mętne ze względu na pominięcie filtracji. Piana wysoka, biała, średnio ziarnista. Opada w przeciętnym tempie, delikatnie znacząc szkło.
Kurde w smaku dziwne jest to piwo. Na pewno wyraźnie estrowe (białe owoce), ale też przez chwilę lekko kwaskowe i ten kwasek właśnie mnie zastanawia. Trochę kojarzy mi się ze starym piwem, którego już nadszarpnął ząb czasu. Jest tu też sporo słodowych pokładów, odrobina ziołowego chmielu, a w tle nieco tytoniu oraz trawy. Finisz zakończony subtelną goryczką, tylko nieznacznie większą niż to, co oferuje nam typowy koncernowy sikacz pokroju Warki, Żywca, czy innego badziewia. Naprawdę słabo to smakuje. Ten słód jest taki dziwnie zbożowy, jakby stary, zleżały, mdły. Fuj! Do tego wysycenie jest za wysokie moim zdaniem. Przeszkadza w odbiorze.
Zapach jest kontynuacją tych nieciekawych doznań. Ponownie masa białych owoców (jabłko, gruszka, brzoskwinia, renkloda), ponownie dziwny kwasek w tle oraz ta mdła, nieświeża i niezbyt przyjemna słodowa podbudowa. Jeśli chodzi o czystą chmielowość, to naprawdę ciężko coś znaleźć. W tle towarzyszy nas bardzo subtelny karmelek. No, a z oddali wynurza się mokry karton, a nawet nieco mokrej szmaty, więc chyba miałem rację. Piwo pachnie brzydko, rześkości tutaj tyle, co w „Maluchu” luksusu.
Bardzo słabe piwo. Jeszcze ponad miesiąc do końca terminu ważności, a tu już mamy wyraźne utlenienie i to w dość brzydkiej postaci. Nie dałem rady zmęczyć całej zawartości kufla. Nie polecam, chyba traficie na świeży egzemplarz. Jak długa jest data ważności? Nie mam pojęcia…
Obstawiam, że pod tym piwem kryje się Korona Olbrachta ze stałej oferty browaru z Piotrkowa Trybunalskiego.
OCENA: 3/10
CENA: nieznana
ALK. 5,6%
TERMIN WAŻNOŚCI: 21.05.2017
PIWNI KOLEDZY//JAN OLBRACHT BROWAR RZEMIEŚLNICZY


WEIZEN

Następny niech będzie bawarski pszeniczniak, który pieni się jak jasna cholera! Barwa piwa wręcz wzorowa – pomarańczowo-złota, totalnie mętna. No, ale ta piana to jakaś taka nie fifata. To, że jest obfita to ok, ale jest ohydnie grubo pęcherzykowa i dziurawa. Opada szybko i z głośnym sykiem. Podobny efekt można uzyskać z coli lub wina musującego…
Smakujemy. O kurde… bąbelki dają mocno po gębie. Wysycenie jest strasznie mocne, grube i szczypiące. Nawet jak na wajcena, to chyba lekka przeginka. Jest tu sporo pszenicy, biszkoptów, herbatników i trochę mniej banana. W tle pobrzmiewa odrobina gumy balonowej i delikatny kwasek – książkowo. No, ale coś tego goździka to ja tu nie czuję. Całość dosyć rześka, wchodzi nieźle mimo lekkiego przegazowania. Piwo pije się żwawo i bez oporów. Zwłaszcza mając na uwadze, że jest już po terminie! Swoja drogą trochę kicha wysyłać recenzentowi piwo na krótko przed końcem daty ważności (paczkę dostałem niecały miesiąc temu). Wstydziliby się!
W zapachu także na szczęście nie odczuwam oznak zepsucia. Aromat jest dość intensywny i w sumie całkiem nie najgorszy. Piwo pachnie słodko, wyraźnie bananowo, słodowo z przewagą pszenicznych klimatów rzecz jasna. Jest też biszkopcik, guma balonowa no i może jakiś subtelny goździk głęboko w tle. W najodleglejszym kącie majaczy natomiast odrobina drożdżowych naleciałości. Więcej niż poprawny to zapaszek. Nawet mi się podoba, choć daleki jestem od jakiejkolwiek euforii.
Piwo nie jest złe, lecz zakładam że, gdyby było świeże, byłoby trochę lepsze. Chociaż swoją drogą, poza przegiętym wysyceniem, to ja tu raczej nie widzę żadnych oznak nieświeżego piwa…
Czyżby to była Śmietanka ze stałej oferty browaru?
OCENA: 6/10
CENA: nieznana
ALK. 5,6%
TERMIN WAŻNOŚCI: 03.04.2017
PIWNI KOLEDZY//JAN OLBRACHT BROWAR RZEMIEŚLNICZY


AMERICAN PALE ALE

APA, zwana czasem apką. Każdy wie o co kaman. Ten trunek budzi z kolei skojarzenie z Powrotem Króla. Czy identyczne parametry to tylko dziwny zbieg okoliczności?
APA od Piwnych Kolegów nalewa się z puszystą czapą białej i obfitej piany, która wystroiła się nader elegancko. Jest drobna, zwarta i trwała. Szacuneczek. Barwa piwa ciemno złota, opalizująca.
Nasycenie w końcu jest normalne, czyli umiarkowane. W smaku fajerwerków oczywiście nie ma, ale mamy tu naprawdę całkiem fajne piwo. Rześkie, odpowiednio pełne w smaku, świetnie pijalne, no i jak na apkę przystało lekkie w odbiorze. Czuć zwiewne cytrusy, odrobinę słodszych tropików i kapkę karmelu, a wszystko to osadzone na przyjemnej, lekkiej podbudowie słodowej. W tle baraszkują jakieś trawiaste niuanse, nieco tradycyjnego chmielu oraz ziół. Przez to wszystko przewija się sympatyczna goryczka o grejpfrutowo-ziołowym zacięciu. Jest krótka, szlachetna i nie zalegająca. Podoba mi się. Naprawdę fajnie się to pije. Ciecz wchodzi jak złoto. Pod karkówkę z grilla byłoby jak do rany przyłóż ;)
Aromat nosa nie urywa, ale skłamałbym mówiąc, że jest nikły. Piwo pachnie dość fajnie i to bez wsadzania kinola do szkła. Jest wyraźna Ameryka, są cytrusy, słodkie owoce tropikalne. Ba! Jest nawet żywica i nieśmiałe akcenty leśne. Towarzyszy im słodkawy karmel, no i oczywiście biszkoptowa słodowość. Niestety niuanse chmielowe w tym piwo nieodzownie kojarzą się z zapachem samego granulatu, choć podejrzewam, że niewprawny nos tego nie dostrzeże. Nie w tym oczywiście żadnej tragedii, no ale odnotować trzeba. Tak, czy siak piwo pachnie naprawdę ładnie i zachęcająco.
I to jest już poziom napitku, który z czystym sercem mogę polecić. Faktycznie – data ważności jest najdłuższa, więc może to jest klucz do sukcesu?
OCENA: 7/10
CENA: nieznana
ALK. 5,6%
TERMIN WAŻNOŚCI: 27.07.2017
PIWNI KOLEDZY//JAN OLBRACHT BROWAR RZEMIEŚLNICZY


WEIZENBOCK

Kiedyś, przed erą piwnej rewolucji był to jeden z moich ulubionych stylów piwa. Sentyment oczywiście pozostał… Bardzo jestem ciekawy tegoż napitku, który ukrywa się prawdopodobnie też pod nazwą Córa Koryntu ;p
Z tych wszystkich czterech wygląd jest tu chyba najbardziej adekwatny do stylu. Piwo jest wyraźnie mętne, bursztynowo-miodowe z widocznymi pod światło pomarańczowymi refleksami. Przykrywa je dość wysoka kołderka drobnej i puszystej piany, która długo cieszy oko. Opada powoli i niespiesznie.
Pierwsze dwa łyki oznajmiły mi, że piwo jest naprawdę słodkie (15 IBU), co jest oczywiście zgodne ze stylem. Pełno tu słodowych, opiekanych naleciałości – masa biszkoptów, herbatników, różnych ciastek i ciasteczek, oczywiście dobrze wypieczonych. Jest mnóstwo karmelu, troszkę toffi, a nawet ociupinka suszonych śliwek i rodzynek! Powaga. Tłem natomiast sunie skórka od chleba, subtelny banan oraz niewielka, ale jakże pożądana nuta goździka i drożdży. Brawo! O takie właśnie piwo mi chodziło. Pełnia smaku porządnie gwałci moje kubki smakowe. Ciecz jest wyrazista, treściwa, świetnie pijalna. Wysycenie średnie, do średnio wysokiego, czyli jak najbardziej prawilne. Strasznie smakuje mi ten koźlak pszeniczny :D
Zapach jest tylko i wyłącznie kontynuacją tych wspaniałych przeżyć. Piwo pachnie wyraźnie i stanowczo. Znów jest słodko, ale Panie kochany toż to jest piwo pszeniczne! Słodowość dosłownie zalepia mi nozdrza. Mnóstwo karmelu, mnóstwo pszenicy, chleba, skórki od chleba i bananów. Jest też guma balonowa, są goździki, biszkopty i przypieczony spód od ciasta. Weizenbock jak się patrzy. Klasyka pełną gębą :) Naprawdę świetnie wykonane piwo. Zdecydowanie najlepsze z tych wszystkich. To, że je degustuję na końcu to zwykły zbieg okoliczności.
No, w końcu doczekałem się bardzo porządnego piwa od Piwnych Kolegów. Tu w zasadzie nie ma się już do czego przyczepić. Jest to trunek kompletny, złożony i cholernie smaczny (o ile ktoś lubi takie klimaty).
OCENA: 8/10
CENA: nieznana
ALK. 7%
TERMIN WAŻNOŚCI: 21.05.2017
PIWNI KOLEDZY//JAN OLBRACHT BROWAR RZEMIEŚLNICZY

Komentarze

  1. Pisałem Ci już o tej APA przy okazji degustacji APA z Ambera.
    W kategorii poniżej 5 zł to bezkonkurencyjne piwko. Tyle, że trzeba świeże pić...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

PO GODZINACH - India Pale Lager

  Podczas, gdy wszyscy recenzują bezalkoholowego portera bałtyckiego od Ambera, czy urodzinowe Herbal Barley Wine, ja na pełnym luzie odgrzewam sobie „starego kotleta”, jakim jest Po Godzinach – India Pale Lager. Tak, to nie jest żadna nowość, a jedynie reaktywacja piwa, które na rynek wskoczyło… 9 lat temu. Mam na blogu opisane bodajże wszystkie piwa z serii Po Godzinach, prócz właśnie tego. Dlatego jego reaktywacja ucieszyła mnie dosyć znacząco. Ale co to właściwie jest India Pale Lager ? Otóż to piwo dolnej fermentacji, ale chmielone jak ipka , czyli nową falą. W przypadku Ambera jest tutaj chmiel Chinook, Citra, Cascade oraz polska Marynka i Sybilla. Nie brzmi to jakoś odkrywczo, ale chętnie spróbuje, bo Browar Amber to ja bardzo szanuję. Złocisto-żółte piwo pieni się dosyć obficie. Piana posiada mieszanej wielkości pęcherzyki, ale jest puszysta i trwała. Sowicie oblepia ścianki. W smaku czuć lekkość tego napitku, a także sporą świeżość. Chmiele poszły głównie w cytrusy, jak