Walczymy dalej. Dla tych, co zaglądają tu raz na
ruski rok, przypominam – na blogu trwa właśnie „Tydzień z Browarem
Staropolskim” i jego Piwną Mapą Świata. Póki co, piwa są w kratkę. Znaczy się
piwa są wlane do okrągłych w przekroju butelek, ale ich jakość jest bardzo
zmienna. Jednego dnia trafiam na dobre lub nawet bardzo dobre piwo, by
następnego dnia „raczyć się” piwem zwyczajnie słabym, by nie powiedzieć
niedobrym.
Dziś - jak widać na załączonym obrazku - na tapecie
ląduje Pacific Wheat. Nie każdy od razu będzie wiedział o co kaman (brawa dla
kumatych), więc pozwolę sobie co niektórych oświecić, a zwłaszcza tych z
Cudkowa… ;p Pacific Wheat, to w
zasadzie nic innego jak dobrze znane birgikom
American Wheat, tylko że z chmielami
z Antypodów. W tym wypadku konkretnie z Nowej Zelandii. Green Bullet i Motueka
mają odwalać tutaj czarną robotę… robić za murzynów mówiąc wprost ;)
Pacific Wheat ma ładną prezencję. Piwko nosi
znamiona barwy, która jest zawieszona gdzieś pomiędzy pomarańczą, a miodem. Do
tego dochodzi wyraźna mętność oraz czapa solidnej, białej piany o mieszano
ziarnistej strukturze. Piana opada w średnim tempie, zostawiając sowity osad na
szkle.
Smakujemy. Już na wstępie rzec muszę iż piwko jest
naprawdę niezłe. Bardzo rześkie, świeże, odpowiednio nasycone i lekkie w
odbiorze. Jest trochę białych owoców (białe winogrono, agrest, morela), pochodzących
od chmielu, ale nad wszystkim czuwa przyjemna i zwiewna pszeniczna słodowość. Która
to chwilami zahacza o rejony herbatników i biszkoptów. Dalej mamy muśnięcie
delikatnie kwaskowego cytrusa, głównie skórki cytryny i pomarańczy. W sumie
może to nawet więcej niż muśnięcie, bo cytrusy są aż nadto wyczuwalne,
podbijając przy okazji pijalność. Chmielowa goryczka jest stosunkowo niska i
zupełnie nieagresywna. Wydaje mi się, że rzemieślnicze wydania tego stylu są
nieco bardziej goryczkowe… Tak, czy siak smaczne to jest. Piwo wchodzi gładko i
bez oporów.
Wąchamy. No, tu także nie jest źle. Zaryzykuję nawet
stwierdzenie, że jest trochę lepiej niż poprawnie :)
Przede wszystkim jest niebywale rześko – to niewątpliwy atut tegoż napitku. W
zapachu mamy wspaniały kolaż lekkiej słodowości i kwaskowych cytrusów. Żaden
aspekt nie przysłania tutaj drugiego, a wręcz go uzupełnia. Jest pszenica, jest
chlebek i jest herbatnik. Na drugim końcu kija egzystuje przyjemna cytrynka,
pomarańcza i delikatny grejpfrucik. W tle natomiast pobrzmiewa subtelna nutka
trawy, mango oraz bardzo niewyraźnych przypraw (to od chmielu jak sądzę).
Naprawdę fajnie to pachnie. Bardzo wyraziście i naturalnie. Mój nos jest na
„tak”! :D
Piwo pije się szybko i bezboleśnie. Nie trzeba się
długo zastanawiać nad kolejnym łykiem. Cechuje je duża rześkość, lekkość smaku
oraz stosunkowo niewysoka pełnia, co oczywiście jest zgodne z założeniami
(gdyby było filtrowane byłoby jeszcze lżejsze). Może ta goryczka jest ciut za
słaba, ale to w sumie jedyny konkretny zarzut, który mogę tu postawić. Cała
reszta jest jak najbardziej w stylu. Do tego całość jest smaczna, więc i ocena
musi być dość wysoka.
OCENA: 7/10
CENA: 5ZŁ (Targi PIWOWARY)
ALK. 4,8%
TERMIN WAŻNOŚCI: 27.02.2018
BROWAR STAROPOLSKI
Komentarze
Prześlij komentarz